https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Koniec epopei o niedobrym "žDachu"

Jarosław Hejenkowski
Nie można mówić, że po śmierci „Dacha” Mogilno odetchnęło, bo od dość dawna nie miało już z nim problemu. Ale zdarzenie to odbiło się w mieście szerokim echem.

Nie można mówić, że po śmierci „Dacha” Mogilno odetchnęło, bo od dość dawna nie miało już z nim problemu. Ale zdarzenie to odbiło się w mieście szerokim echem.

Wczoraj pisaliśmy, że w nocy, z wtorku na środę, w Niewolnie pod Trzemesznem zginął w wypadku samochodowym 28-letni Damian K. pseudonim „Dachu”. W wypadku zginął też jego kolega, 38-letni Marek B., a 24-letni Przemysław O. w stanie ciężkim został przewieziony do szpitala. BMW, którym jechali pędziło z zawrotną szybkością. Dorodne drzewo, w które uderzył pojazd, było prawie przepołowione u nasady.

<!** reklama left>Nie do końca znane są okoliczności wypadku. Jedni mówią, że samochód był ścigany przez policyjny radiowóz, ale stróże prawa zaprzeczają.

Spokorniały gangster?

- Jakieś trzy miesiące temu wyszedł z więzienia. Ale w tym czasie nie sprawiał nam żadnych kłopotów - mówi „Expressowi” wicekomendant mogileńskiej policji, podinspektor Marek Jankowski.

Jednak wcześniej był nieomal „gwiazdą” mediów. Wszystko zaczęło się pięć lat temu, po publikacji w „Gazecie Wyborczej”, która napisała o osiłku terroryzującym miasto nad rzeką Panną. Damian K. zadzwonił do autora artykułu. Groził mu śmiercią, spaleniem redakcji i zabiciem rodziny. Wcześniej był jednym z chuliganów, jakich pełno w miasteczkach.

- Przyjeżdżał na mecze Goplanii, aby „wspierać” nas, gdy odwiedzali nas kibice innych drużyn. Bywał też z innymi ludźmi z Mogilna na meczach Zawiszy. Lubił, gdy coś się działo - opowiada jeden z jego byłych kompanów. Sprawa gróźb wobec dziennikarza została jednak nagłośniona przez ogólnopolskie media i „Dachu” stał się gwiazdą mediów, a nawet „promocją” Mogilna. Telewizja prowadziła na żywo program z centrum miasta z udziałem mieszkańców i przedstawicieli policji.

Czarna przeszłość

Zarzutów zebrano sporo. Składały się na to m. in.: pobicia, uszkodzenie pojazdu oraz zdemolowanie lokalu, naruszenie spokoju domowego, wyłudzenie kredytu i inne. Wielu mieszkańców Mogilna zastraszonych przez „Dacha” lub jego kolegów wycofało jednak zeznania. Po medialnej wrzawie sprawa ruszyła jednak z kopyta. Dostał ponad trzy lata. Ujęto też jego kolegów.

- Katalog ich spraw jest szeroki. Jemu i kompanom zarzucono między innymi wymuszenia i pozbawienia wolności ze szczególnym udręczeniem - informował wtedy wicekomendant mogileńskiej policji, podinsp. Marek Jankowski.

Później były jeszcze problemy z osadzeniem „Dacha” w areszcie. Próbował „zmiękczyć” Temidę żeniąc się, a później pomagając w miejscowej parafii. Kiedy to nie dało efektu, leczył się w szpitalu psychiatrycznym w Świeciu, a na koniec ukrywał się, bo okazało się, że jest zdrowy. Wysłano za nim list gończy. Zatrzymano go wreszcie w domu rodziców w Mogilnie. Z więzienia wyszedł wiosną br.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski