29-letni obecnie bydgoszczanin Arkadiusz Kobylarz był wiceprezesem „Fundacji Roberta Janowskiego Młode Talenty”. Współtworzył cieszący się dużą popularnością w kraju festiwal o tej samej nazwie. Znany piosenkarz i prezenter telewizyjny dał imprezie twarz. Wszystko szło jak z płatka, dopóki nie pojawiły się doniesienia o kłopotach finansowych fundacji.
[break]
Oskarżony, nie wróg
Bomba wybuchła w marcu 2012 roku, kiedy Janowski oskarżył Kobylarza o zdefraudowanie około 30 tysięcy złotych z konta fundacji. Prezenter stwierdził, że wskutek działań Kobylarza jego fundacja musi zostać zlikwidowana. Młody bydgoszczanin oświadczył, że to odwet za to, że nie chciał oddać logo i marki festiwalu Robertowi Janowskiemu.
Sprawa znalazła swój finał w sądzie. Kobylarz zasiadł na ławie oskarżonych z zarzutem defraudacji ostatecznie kwoty 13 tysięcy złotych.
Wczoraj w charakterze świadka zeznawała Joanna B., siostra Roberta Janowskiego. W pewnym okresie fundacja wynajmowała pokój w jej mieszkaniu przy ul. Pomorskiej. Pod ten adres przychodziła korespondencja, którą odbierał Arkadiusz Kobylarz. Następnie, jak stwierdziła, nastąpiła zmiana siedziby fundacji.
- Właściciel mieszkania przy ulicy św. Trójcy, Leonard Luther (znany bydgoski pieśniarz - przyp. red.), poinformował mnie, że Arkadiusz Kobylarz wynajął od niego mieszkanie na siedzibę fundacji. Trochę się z panem Arkadiuszem posprzeczałam, mówiąc, że niedobrze zrobił, że nie zawiadomił pozostałych członków zarządu - zeznała kobieta.
Świadek mówiła, że próbowała być mediatorem między bratem a Kobylarzem. - Ale wtedy pan Kobylarz przestał się odzywać. Gdy go spotkałam na ulicy, to powiedział, że jestem „jego siostrą”. Odparłam wtedy, że nie jestem jego wrogiem i tak jest nadal - dodała.
Jej zdaniem, prowadzenie fundacji przerosło młodego człowieka.
Przepaść mecenasa
Adwokat oskarżonego mec. Marcin Taczalski przedłożył wydruki e-maili, jakie jego klient wymieniał z Joanną B., księgową fundacji, Robertem Janowskim oraz jego menedżerką.
- Jest przepaść pomiędzy twierdzeniem, że oskarżony nie poradził sobie z prowadzeniem fundacji a tym, że zdefraudował jej pieniądze - zaznaczył obrońca.
Arkadiusz Kobylarz stwierdził, że rozliczył się z większości wydatków związanych z organizacją festiwalu. - Wynagrodzenie, jakie dostawałem, przeznaczałem na pracę na rzecz fundacji, delegacje i wyjazdy - podkreślił.
Następna rozprawa odbędzie się w kwietniu. Do sprawy wrócimy.