Strajk pracowników Przewozów Regionalnych na dwie godziny zatrzymał na dworcach pociągi tej spółki. Pasażerowie odjechali z Bydgoszczy z opóźnieniem.
<!** Image 2 align=none alt="Image 174873" sub="Zatrzymane w Bydgoszczy pociągi zostały odstawione na bocznicę przy ul. Artyleryjskiej, by nie blokowały torów innym przewoźnikom. Na zdjęciu po lewej maszynista Krzysztof Mostowy.">
- My, pracownicy Przewozów Regionalnych, nie zgadzamy się na pracę w firmie, której właściciel nie daje możliwości rozwoju, aby zapewnić pasażerom godne warunki podróżowania - w pismach rozdawanych podróżnym informowali związkowcy.
<!** reklama>
Strajkowali od 7.00 rano do 9.00 i przyznać trzeba, że protest nie był zbyt dokuczliwy dla pasażerów. - Nie blokowaliś my torów innym spółkom kolejowym, a strajk prowadzony był w godzinach, w których niewiele pociągów ruszało w trasę. Zabolałoby bardziej, gdyby strajk rozpoczął się o 6.00 rano - komentują związkowcy.
Ucierpieli podróżni, którzy wybierali się do Gdyni i Olsztyna, ich pociągi przyjechały ze sporym opóźnieniem. Przez megafony płynęły komunikaty o opóźnieniach i ich przyczynach.
- Wybierałem się do Torunia, ale dostałem informację, że pociąg odjeżdżający do Olsztyna przez Toruń będzie miał prawie 2 godziny opóźnienia. Na szczęścia za 20 minut ma jechać pospieszny, więc i tak dojadę - mówił pan Mirosław. - Nie wiedziałem, że będzie strajk, gdybym wiedział, pewnie wybrałbym się autobusem.
Po godzinie 8 na bydgoskim dworcu było spokojnie, nie było chaosu, ani zaniepokojonych podróżnych. Kilka pociągów, które zostało zatrzymanych na czas strajku w Bydgoszczy, zostawiło pasażerów na dworcu i odjechało na bocznice w pobliże ulicy Artyleryjskiej.
- W naszym proteście nie chodzi tylko o pieniądze. Irytuje nas chaos na kolei, mnożenie spółek i marnotrawienie publicznych pieniędzy. Niedługo nie trzeba będzie strajków, pociągi nie pojadą, bo nie będzie komu ich prowadzić. Nie szkoli się nowych maszynistów, a ci, którzy są, nie są sensownie wykorzystywani. Ja, jadąc na przykład w trasę, muszę wracać jako pasażer z powrotem, choć mógłbym poprowadzić pociąg towarowy czy inny. Ale nie mogę, bo nie jestem maszynistą cargo czy inter city - narzeka Andrzej Fiedziuszko z PR Bydgoszcz, członek rady Związku Zawodowego Maszynistów w Toruniu.
Maszyniści z opaskami na rękach i pod związkowymi flagami chętnie opowiadają o tym, co ich spotyka w pracy. - Ciągle w rozjazdach. W lokomotywach nie ma toalety, nie można więc się załatwić. Stres jest ogromny, czasem widoczność nie przekracza trzech metrów we mgle, a ty musisz trzymać szybkość - mówią kolejarze. - Samobójcy to stały element naszej pracy, jadąc ciężarówką możesz coś zrobić, jakoś zareagować. Tu nie skręcisz, a jak zaczniesz hamować, to i tak nie zdążysz, człowiek zginie.
<!** Image 3 align=none alt="Image 174874" sub="Pasażerowie czekający na pociąg do Gdyni. Fot. D. Bloch">
