Koalicja PO-SLD w mieście zwarła szyki. Po niemal czterech miesiącach od wyborów partie zawarły porozumienie

Strony spotkały się we wtorkowy wieczór, z inicjatywy SLD. - Byliśmy już trochę zaniepokojeni brakiem podpisanego porozumienia - przyznaje Jan Szopiński, przewodniczący Rady Miejskiej SLD. - Dyskusja była twarda, ale udało się podpisać umowę.

Strony określiły w niej przede wszystkim sposób dochodzenia do porozumienia w sprawach realizacji budżetu i głosowań nad poszczególnymi uchwałami.

- Mimo że nie było sformalizowane, porozumienie działało dobrze od początku kadencji - zapewnia europoseł Tadeusz Zwiefka, szef bydgoskiej Platformy. - Czasem mamy oczywiście różne poglądy, ale tak działają koalicje.

Działacze lewicy podkreślają, że wśród zagadnień, w których istnieją rozbieżności, są m.in. sprawa budowy lodowiska i wolnego parkowania w strefie w soboty. W porozumieniu Sojusz zastrzegł też m.in. możliwość innego niż PO głosowania w sprawie sprzedaży Komunalnego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej czy też wycofania zgody klubu na zawarcie porozumienia w sprawie ZIT. To ostatnie mogłoby się stać, gdyby Toruń przeforsował pomysł powołania stowarzyszenia, o co idzie batalia w ostatnich tygodniach i o czym piszemy w artykule powyżej.

- Od ubiegłego roku podkreślaliśmy, że najlepszym rozwiązaniem dla naszego województwa jest utworzenie dwóch odrębnych ZIT-ów dla Bydgoszczy i Torunia - przypomina Jan Szopiński. - Takie rozwiązanie wprowadziłoby spokój. Nie chcemy przecież żadnej toruńskiej złotówki.

Szef bydgoskiej Platformy jest jednak dobrej myśli.

- Mimo że koniec koalicji w poprzedniej kadencji nie wypadł najzręczniej, to potrafiliśmy się dogadywać - mówi Tadeusz Zwiefka.

- Nie boję się również tego, że dziś nie osiągnęliśmy porozumienia we wszystkich ważnych sprawach. Nie oznacza to przecież, że nie osiągniemy zgody w przyszłości. Jestem dobrej myśli.