Zobacz wideo: Rybi Rynek w Bydgoszczy - jakie zmiany nas czekają?

W 2019 roku Rada Miasta Bydgoszczy zdecydowała o pobieraniu opłaty deszczówkowej i wód roztopowych. Wojewódzki Sąd Administracyjny zanegował uchwałę o pobieraniu opłaty. To jeden z punktów nadzwyczajnej sesji RM zwołanej na wniosek klubu radnych PiS.
Anna Flaga-Martynek, reprezentująca Miejskie Wodociągi i Kanalizację, stwierdziła: - Sprawa jest na etapie postępowania sądowego. W ramach tych zmian wody zostały pozbawione statusu ścieków. Jest to szczególny rodzaj dobra, które trzeba chronić. Rada Miasta ustaliła cenę, wykonanie zlecono MWiK. Uchwała z 2019 została zaskarżona do WSA który stwierdził, że zorganizowanie odprowadzania wód opadowych należy do rad gmin, a rady gmin miały podstawy do wprowadzenia takich przepisów. Sąd stwierdził również, że cena ma charakter świadczenia, a nie jest podatkiem od deszczu.
Mimo że sąd potwierdził kompetencje Rady Miasta, prezydent Bydgoszczy podjął decyzję o zaskarżeniu do NSA. Uchwała w dalszym ciągu obowiązuje.
Jarosław Wenderlich, szef klubu radnych PiS mówił: - Miało być wystąpienie prezydenta, ale to zastanawiające, nie dostaliśmy stanowiska spółdzielni. W Opolu WSA także stwierdził nieważność uchwały, też jest tam spór ze spółdzielniami mieszkaniowymi. W Koninie też jest sytuacja podobna, ale tam miasto zawiesiło pobieranie opłaty. W pismach spółdzielni był szereg zarzutów pod adresem Rady Miasta Bydgoszczy. Uchwała obowiązuje do końca tego roku – pytanie, co dalej.
WSA wskazał wątpliwości co do sposobu ustalenia opłaty. Nie wiadomo, w jaki sposób te ceny zostały skalkulowane.
Rafał Bruski zaznaczył: - Jeżeli jest sprawa sporu sądowego, to trzeba poczekać na rozstrzygnięcie. Dlatego obecna dyskusja nie ma sensu. Wyroki sądu będę szanować.
Bruski zaatakował Wenderlicha, że jest nieprzygotowany do sesji. - Dlaczego pan nie dał innym radnym tego wyroku? Spór dotyczy tylko sposobu ustalenia wysokości opłaty.
- Nie przekazano nam skargi kasacyjnej skierowanej przez miasto, co ma pan do ukrycia? - pytał Jarosław Wenderlich. Padły też pytania o wysokość odszkodowań w przypadku wystąpienia przez spółdzielnie o odszkodowania.
Prezydent Bydgoszczy powiedział, że ewentualne odszkodowania mogą sięgnąć kilku milionów złotych, co nie ma wpływu na budżet miasta.
- Jako mieszkaniec spółdzielni nie zauważam kwoty, która obciąża mieszkańców – zauważył Janusz Czwojda, radny KO. - Ile to nas może kosztować? Prezesi nie są władcami, to mieszkańcy decydują jaką kwota nas obciążać. Wyrok WSA to jedynie kwestia formalnej interpretacji.
- Nie jest prawdą, że spółdzielnie wygrały, bo jakby wygrały, to by się nie odwoływały – stwierdził Rafał Bruski.
Żaden z prezesów bydgoskich spółdzielni nie przyszedł na nadzwyczajną sesję Rady Miasta.