- Potrzeba już naprawdę bardzo niewiele, by inwestycja została dokończona i byśmy mogli wreszcie otrzymać klucze do mieszkań, za które zapłaciliśmy - mówi jedna z klientek deweloperskiej spółki Dom M4 z Bydgoszczy.
By to nastąpiło, sąd musi najpierw formalnie wydać decyzję dotyczącą upadłości spółki. Chodzi jednak o tzw. upadłość w układzie. Klienci zgodzili się w jej ramach dopłacić do metrażu swoich mieszkań, by wykonawca, który zostanie wyłoniony do dokończenia budowy, miał na to środki.
- Byłoby już po sprawie, gdyby nie wyrok, jaki sąd wydał w ubiegłym roku wiosną - mówi inny z klientów spółki.
Sąd Rejonowy w Bydgoszczy w kwietniu 2022 roku w Bydgoszczy umorzył postępowanie dotyczące upadłości ugodowej firmy, bo dwaj wierzyciele firmy nie wpłacili całości kwot, do których wniesienia zobowiązał ich sąd. Szczęśliwie jednak, w sierpniu, na wniosek klientów postępowanie zostało podjęte na nowo. Właśnie jest na ukończeniu. Odbyło się głosowanie nad upadłością układową. Po odbiorze technicznym lokatorzy ostatniego z budowanych bloków mogliby otrzymać wreszcie klucze do mieszkań i się do nich wprowadzić.
- Liczymy, że syndyk, który przejął majątek po firmie, teraz bez zwłoki przekaże protokół z głosowania do sądu, a ten w możliwie krótkim czasie zatwierdzi w końcu upadłość - mówi pani Barbara, jedna z klientek Dom M4. To dałoby nam nadzieję, że jeszcze przed zimą mogliśmy wprowadzić się do naszych mieszkań.
Lata czekania na mieszkania
- My umowę z deweloperem podpisaliśmy już w 2014 roku - mówi jedna z mieszkanek. - Zależało mi na tej lokalizacji, miałabym blisko do uczelni - podkreśla dodając, że chodzi o pobliską Politechnikę Bydgoską.
Inna z niedoszłych lokatorek z kolei opowiada, że na mieszkanie na Olimpijczyków czeka od 2018 roku. Wtedy też sprzedała swoje stare mieszkanie i zaciągnęła kredyt na kupno nowego. - Mieszkam kątem u rodziny na 38 metrach kwadratowych! - kobiecie z trudnością przychodzi tłumienie emocji, kiedy mówi o tej sprawie.
Problemy zaczęły się kilka lat temu, kiedy sprawą fordońskiej inwestycji zainteresowała się prokuratura. Obecnie w sądzie trwa (oprócz postępowania upadłościowego) sprawa karna. Jarosław G., były deweloper, szef spółki Dom M4, został oskarżony o podrobienie dokumentu w postaci umowy o zarządzanie lokalem. - Kolejny zarzut dotyczył tego, że działając w celu osiągnięcia korzyści majątkowej jako prezes zarządu spółki nadużył udzielonych mu uprawnień i doprowadził ją do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w kwocie powyżej 500 tys. zł - mówi prokurator Agnieszka Adamska-Okońska, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy.
G., według ustaleń prokuratury, miał dopuścić się, m.in. tych czynów "wykorzystując stanowisko" przez siebie piastowane, czyli prezesa zarządu. - Wprowadził też w błąd inną osobę co do faktu zapłaty kwoty zakupu nieruchomości. Zapłata faktycznie nie miała miejsca - mówi prok. Adamska-Okońska.
Inny z zarzutów dotyczy również nadużywania uprawnień prezesa zarządu spółki i doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzenia mieniem o wartości 200 tys. zł. Wszystkie zarzucane czyny dotyczą działalności Jarosława G. z lat 2017-2018. Łącznie prokuratura sformułowała 37 zarzutów.
Roman D. z kolei jest oskarżony, jak wyjaśnia Prokuratura Okręgowa w Bydgoszczy, o pomoc w fałszowaniu dokumentów. Falsyfikaty miały, m.in. zostać przedstawione w sądzie w procesie i wpłynąć na wydany przez niego nakaz zapłaty.
Kontaktowaliśmy się z adwokatem Jarosława G. jeszcze na etapie śledztwa. Prawnik zaznaczał, że jego klient musi najpierw wyrazić wolę rozmowy z mediami.
