Te anegdoty z życia wyższych (?) sfer uczelnianych mogą pokazać, co dzieje się na co dzień w polskich szkołach wyższych. Kiedy już milkną reklamy jakości nauczania wygłaszane przez złotoustych rzeczników prasowych, kiedy do wydziałowych sejfów trafiają sylabusy, w których pracownicy naukowi błyskotliwie deklarują, jakie to korzyści z ich nauczania wyniosą przyszli studenci przy pomocy nowoczesnych metod badawczych, które z powodzeniem zastosują...
Te wszystkie pokazowe zaklęcia, w praktyce akademickiej wypadają blado. Bo ktoś jest marnym nauczycielem albo słabym człowiekiem. Albo dostaje marne, słabe wynagrodzenie za z góry przegraną walkę?...
Bo ma w grupie ćwiczeniowej wielu studentów zza wschodniej granicy, którzy nie tylko nie mają ochoty nauczyć się podstaw języka wykładowego, ale i przywieźli z domu etos nauki polegający na mistrzowskim opanowaniu kopiowania Wikipedii?...
Bo dostaje od studentów maile, w których piszą - bo inaczej nie umieją - do niego tak, jakby był ich kumplem na internetowym czacie? Bo na humanistycznych studiach nie mają pojęcia o kanonie literatury i podstawach historii?...
Wypadek na Wiaduktach Warszawskich. 6-letnie dziecko w szpitalu
Kilka dni temu przytoczyliśmy w „Expressie” alarmujące dane, pokazujące, jak duży jest odsetek młodych ludzi, którzy rezygnują z podjętych studiów już na początku naukowej drogi. W pojedynczych przypadkach (tak w sumie rzadkich, jak zdolne, poszukujące, kreatywne wyjątki od opisywanych wyżej reguł) powody są losowe.
Najczęściej jednak pierwszoroczniacy stykają się właśnie - i przerażają - tymi realiami akademickimi. I albo boleśnie zderzają się z rozczarowującym akademickim ustrojem (tolerującym przywołane wcześniej „modele” nauczycieli), albo potykają o własne niziny intelektualne...
Poranny paraliż komunikacyjny w Bydgoszczy. Ciężarówka zerwa...
Zdarza się, że akademicy nie kryją: utrzymujemy przy życiu ten czy inny kierunek, bo doraźnie daje nam zarobić. Wyżyłujemy modę na biotechnologię, zarządzanie, etnolingwistyki, a potem wy się będziecie martwić o zajęcie, a my się dostosujemy do nowych mód. W tej sytuacji środowisko poruszyły właśnie zapowiedzi ministra Gowina, że uczelnie czekają zmiany.
Rewolucyjne w polskim szkolnictwie wyższym, już na etapie propozycji kwestionowane i posądzane o niekonstytucyjność. Minister dopuścił bowiem możliwość odpłatności za naukę na poziomie akademickim.
Wyłączone z czesnego byłyby „poważne” kierunki, można by rzec - nadzwyczajnej troski, takie jak medycyna czy prawo. Tam nie byłoby pewnie miejsca na niedoskonałych nauczycieli i przeciętnych studentów. Za duży wachlarz innych kierunków, gdzie obie strony mogą poudawać - nauczanie i uczenie się - trzeba by płacić. Realne? Raczej nieprędko. Na razie kończy się sesja zimowa - impuls do powstawania kolejnych anegdot...
Pani magister, której skomplikowane życie erotyczne, plastycznie opisywane na Facebooku, jest przebojem u studentów.