Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kierowca miał dość, więc się zatrzymał i wysiadł

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Koniec ery Edwarda Gierka zaznaczył się nie tylko brakami w sklepach mięsnych. Kłopoty przeżywały różne przedsiębiorstwa, w tym komunikacyjne.

Koniec ery Edwarda Gierka zaznaczył się nie tylko brakami w sklepach mięsnych. Kłopoty przeżywały różne przedsiębiorstwa, w tym komunikacyjne.

<!** Image 2 align=none alt="Image 199489" sub="Początkowy przystanek niektórych linii autobusowych komunikacji miejskiej na pl. Kościeleckich, gdzie rozpoczęło się opisywane zdarzenie (Fot. Tymon Markowski)">

W ówczesnych bydgoskich Miejskich Zakładach Komunikacyjnych brakowało praktycznie wszystkiego: nowych autobusów, opon, części zamiennych, a nawet... kierowców. Nic zatem dziwnego, że pojazdy kursowały bardzo nieregularnie, permanentnie spóźniały się, grzęzły w korkach, często też ulegały awariom. Pasażerowie cierpliwie znosili te niedogodności, jednak do czasu. Niekiedy zarówno im, jak i kierowcom, puszczały nerwy.

<!** reklama>

Do jednej z najgłośniejszych sytuacji doszło 9 marca 1981 r. Od godz. 18.10 do 19.10 z początkowego przystanku przy pl. Kościeleckich nie odjechał ani jeden autobus linii 51. Kiedy wreszcie pojazd oznaczony tabliczką z numerem tej linii podjechał i otworzył drzwi, szybko się napełnił, po czym kierowca, jadąc, musiał wysłuchiwać uwag, a czasem i obelg pod swoim adresem, rzucanych na wyścigi przez zdenerwowanych pasażerów.

Nerwy prowadzącego autobus w końcu po kilku minutach odmówiły posłuszeństwa. Na przystanku przy rondzie Grunwaldzkim celowo zwlekał z odjazdem, żądając głośno od pasażerów uspokojenia i „zamknięcia się”.

„Właśnie się zepsuł...”

Kiedy to nie nastąpiło, stwierdził, że w takim razie autobus uległ awarii i dalej nie pojedzie. Ludzie nie chcieli jednak wysiąść. Autobus po kilku minutach oczekiwania i obrzucaniu się wyzwiskami jednak ruszył. Tyle że kierowca objechał rondo dookoła i zatrzymał się na następnym przystanku przy ówczesnej ul. Świerczewskiego, po czym otworzył drzwi i... opuścił pojazd, stając na chodniku. Część pasażerów wysiadła, część jednak z uporem nie chciała tego uczynić. Ostatni pasażerowie opuścili autobus pół godziny później. Kierowca cierpliwie, ale i stanowczo czekał na rozwój wydarzeń na chodniku.

Jak potem relacjonowali pechowi pasażerowie reporterowi „Ilustrowanego Kuriera Polskiego”, na następny autobus linii 51 musieli czekać kolejne pół godziny...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!