Zaledwie w sierpniu oficjalnie zerwała współpracę z ojcem, a już kilka dni temu w piątek, 21 października, przyklepała awans do finału mistrzostw WTA. W ten sposób Agnieszka Radwańska znalazła się wśród ośmiu najlepszych tenisistek na świecie - i to nie jako rezerwowa, jak w latach 2008-2009. Ostatni (i jedyny) raz reprezentant Polski w takim elitarnym gronie walczył... 35 lat temu. To był oczywiście Wojciech Fibak.
<!** reklama>
Relacjami pomiędzy Robertem Radwańskim a jego bardziej utalentowaną córką media interesowały się od zawsze. Bo też jego wkład w osiągnięcia Isi jest niepodważalny. Ale dziennikarzom śledzącym karierę Polki nie mogło umknąć, że od dłuższego już czasu na linii ojciec - córka mocno iskrzyło. W tej sytuacji rozstanie było zapewne tylko kwestią czasu. I dziś możemy jedynie spekulować, czy przejście pod trenerska opiekę Tomasza Wiktorowskiego sprawiło, że Agnieszka odzyskała wysoką formę. To, do czego doszło w polskim rodzinnym teamie, w światowym profesjonalnym tenisie nie jest niczym nadzwyczajnym. Rodzice, często dość bogaci (przygotowanie do zawodowej kariery na dzień dobry kosztuje ponad 150 tys. dolarów), są nie tylko opiekunami, mentorami, ale także szkoleniowcami swoich pociech. Przykłady można by mnożyć, a jednym z najbardziej znanych jest rodzina Williamsów (ojciec Richard oraz córki Serena i Venus). I niemal zawsze - podobnie jak u Radwańskich - dochodzi do przecięcia tej rodzinnej pępowiny. Trudno jednak ocenić, czy akurat w najbardziej odpowiednim momencie...