Decyzję o poszerzeniu strefy płatnego parkowania w Bydgoszczy wielu mieszkańców odbierze jako swoistą karę za posiadanie samochodu. O ile bowiem dotąd „wyróżnionymi” koniecznością płacenia abonamentu za parkowanie pojazdu w najbardziej naturalnym miejscu, czyli przed swoim domem - byli tylko mieszkańcy Środmieścia, to teraz tym samym „przywilejem” obdarzeni zostali przez - wybranych w końcu przez nich radnych - także mieszkańcy dużo większej części miasta.
Pomijam tu kwestię powiększenia samej strefy płatnego parkowania. Jak najbardziej jestem za pozostawianiem samochodu poza ścisłym centrum. Bo to i zdrowiej trochę więcej się ruszać, i hałasu mniej w wąskich uliczkach, nie wspominając już o uciążliwości poszukiwania wolnego skrawka miejsca, za które przyjdzie i tak zapłacić.
<!** reklama>
Parkingi płatne? Tak, zgoda. Ale niech nikt nie próbuje mi wmawiać, że czyni to pro publico bono. Gdyby tak rzeczywiście miało być, to dla osiągnięcia tego celu musiałyby powstać darmowe parkingi poza strefą śródmiejską, a mieszkańcy Śródmieścia nie byliby zmuszani do płacenia dodatkowego haraczu za posiadanie samochodu. Dojazd z tych parkingów do centrum musiałby odbywać się sprawną i tanią komunikacją miejską.
W każdym innym przypadku chodzić może wyłącznie o zysk. Tak jak w rozkosznie brzmiącym newsie o uchwaleniu przez bydgoską radę obowiązku płacenia za postawienie pojazdu nawet w zabronionym miejscu. To się dopiero nadaje do... skomentowania!