Od dwóch tygodni Dom Pomocy Społecznej przy ul. Mińskiej ma nowego lokatora. Jest nim kundelek Spajki, który pilnuje bezpieczeństwa. Niektórym jednak przeszkadza.
<!** Image 2 align=left alt="Image 2815" >PROBLEM:
Zgłosił się do nas Czytelnik, który od kilku lat jest mieszkańcem Domu Pomocy Społecznej, przy ul. Mińskiej. Dwa tygodnie temu w placówce tej pojawił się nowy lokator - pies Spajki. Jest kundlem, który budzi respekt z racji swego wzrostu. W nocy biega luzem pod nadzorem dozorcy po całym terenie, a za dnia (od godz. 5.30), ze względów bezpieczeństwa, zamykany jest w kojcu, który ustawiony jest w odległości 15 metrów od okien kilku lokatorów. Pies, który nie oswoił się jeszcze z nowym domem, czasami wyje, kiedy jest zamknięty. Przeszkadza to jednemu z mieszkańców. - Kojec stoi pod samymi oknami - żali się „Expressowi” Henryk Szkaradek. - Co prawda, nie są to moje okna, ale na pewno inni mieszkańcy nie są zadowoleni, kiedy pies zaczyna wyć o godzinie 6 rano. Dlaczego nie można go umieścić gdzieś dalej, na przykład na terenie starej oczyszczalni ścieków, oddalonej od budynków mieszkalnych o kilkadziesiąt metrów.
ROZWIĄZANIE:
Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z dyrekcją Domu Pomocy Społecznej. Czy faktycznie mieszkańcy skarżą się na poranne ujadanie i czy można coś z tym zrobić?
- W tym domu mieszkają 93 osoby - wyjaśnia Ewa Zaderecka, dyrektorka placówki. - Pies został do nas sprowadzony za zgodą mieszkańców i z tego co wiem, nikomu nie przeszkadza. Co więcej, wszyscy są bardzo zadowoleni z tego, że tu jest. Nasz teren ma 2,5 hektara i nie sposób w całości go skontrolować. Najlepszym przykładem na to są dwa włamania do budynków gospodarczych, które miały tu niedawno miejsce. Pies jest więc niezbędny. Niestety, jest u nas od niedawna i musi się przyzwyczaić. Dlatego w dzień zamykamy go w kojcu. Mieszka u nas wiele osób niepełnosprawnych i nie wiem, jak zareagowałby na widok kul i wózków inwalidzkich. Poza tym, jesteśmy placówką otwartą i Spajki mógłby kiedyś niepostrzeżenie uciec za bramę. Kojec zaś nie stoi pod samymi oknami. Jest oddalony od budynku o kilkanaście metrów. Pan Henryk nawet nie mieszka w jego pobliżu, tylko w zupełnie innej części budynku. Nad kojcem mieszka pewien niepełnosprawny, który wręcz uwielbia Spajkiego i nigdy się na niego nie skarżył. Poza tym, pies musi być w pobliżu budynków, żeby mógł swoim szczekaniem informować personel o ewentualnych intruzach. Gdybyśmy przenieśli go nad kanał, wówczas nikt by go nie usłyszał.