Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jest Kłopotek, będą kłopoty

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Należy do najbardziej aktywnych posłów. Złośliwi twierdzą, że jak omnibus chce znać się na wszystkim. Ale nawet oni przyznają, że potrafi zadbać o interesy naszego regionu.

Należy do najbardziej aktywnych posłów. Złośliwi twierdzą, że jak omnibus chce znać się na wszystkim. Ale nawet oni przyznają, że potrafi zadbać o interesy naszego regionu.

<!** Image 1 align=right alt="Image 4190" >Oficjalny życiorys Eugeniusza Kłopotka jest obszerny. Lista jego sejmowych wystąpień, wniosków i interpelacji - wyjątkowo długa.

- Życiowej aktywności nauczyłem się w młodości - mówi. - W domu się nie przelewało - ojciec był naczelnikiem poczty, mama pracowała w sklepie. Mieszkając na wsi, dorabiałem pracując np. przy rozładunku wagonów w GS-ie, podczas żniw i wykopków. I z wielkim zamiłowaniem uprawiałem wszelkie sporty. Potem w pracy zawodowej przeszedłem wszystkie szczeble w PGR-ach.

Naczelnik? Biega...

Jest rok 1988. Eugeniusz Kłopotek jeszcze nie myśli o politycznej karierze, nie przypuszcza, że demokratyczna Polska jest tuż, tuż. Jest lokalnym działaczem ZSL w rodzinnych Borach Tucholskich i od trzech lat z tzw. klucza naczelnikiem gminy Warlubie. W Zielone Świątki przypada tradycyjne Święto Ludowe. W tym roku centralne obchody wojewódzkie organizowane są właśnie w Warlubiu. Rankiem z Urzędu Wojewódzkiego w Bydgoszczy wyrusza bus z dziennikarzami. Zgodnie z ówczesnym zwyczajem mają zaprezentować osiągnięcia gminy Warlubie przy okazji obchodów.

Kiedy przedstawiciele mediów w towarzystwie wojewódzkich oficjeli wchodzą do urzędu gminy, oczy sekretarki naczelnika - widać nie uprzedzonej w porę - robią się okrągłe: - Naczelnik Kłopotek? Bardzo przepraszam, ale jest nieobecny. Biega po lesie...

Przeciął wstęgę i dołożył

<!** Image 2 align=left alt="Image 4191" >Dwanaście lat później. Świecie nad Wisłą, kolejne tzw. igrzyska olimpijskie sportowców wiejskich Kujaw i Pomorza pod nazwą „Sydney 2000”. Eugeniusz Kłopotek od 3 lat jest już posłem, wiceprezesem Polskiego Stronnictwa Ludowego. Jako szef Kujawsko-Pomorskiego Zrzeszenia Ludowych Zespołów Sportowych oficjalnie otwiera imprezę. Jest orkiestra, przecięcie wstęgi, kwiaty. Zaraz potem pierwsze zawody. Młodzi siłacze z regionu męczą się ze sztangielką o wadze 17,5 kg, podnosząc ją jedną ręką do góry, zwykle po kilkadziesiąt razy bez przerwy, najlepsi dociągają do stu. Do zawodników dołącza nieoczekiwanie poseł Kłopotek przebrany już w dresy. Szokiem jest dla wszystkich, że tak ważna osoba chce też rywalizować. Zdumienie osiąga swoje apogeum, gdy okazuje się, że dźwiga sztangę lewą ręką 231 razy, bijąc na głowę wszystkich konkurentów!

- Trochę siły naturalnej, trochę wziętej z treningu - mówi. - Zawsze musiałem znaleźć dla siebie czas na uprawianie sportu. I robię tak do dziś.

Ucieczka od Warszawy

Dzieciństwo spędził w Śliwicach, potem mieszkał w Osiu. Z tymi stronami właściwie nigdy się nie rozstał. Przed paru laty ukończył budowę domu w Borach Tucholskich. Choć musi dzielić swój czas na pobyt w stolicy, podróże po kraju i Europie oraz urzędowanie w Bydgoszczy - w leśnej głuszy czuje się najlepiej. - To dla mnie wspaniała odskocznia - twierdzi. - W Warszawie adrenalina zawsze skacze wysoko. Tu, w Borach, otoczony zielenią i ciszą, wracam do normalności. Biegam z psem, jeżdżę rowerem nawet po 50 km dziennie. Tak odpoczywam.

<!** Image 3 align=right alt="Image 4192" >Eugeniusza Kłopotka nazywa się często „najlepszym sportowcem w Sejmie”. Nic dziwnego, skoro ma w dorobku tytuły mistrza powiatu w przełajach i pchnięciu kulą, 5 medali na igrzyskach wiejskich, grę w ligowych klubach szczypiorniaka, brąz w sejmowych mistrzostwach ping-ponga i parlamentarny rekord Polski w wyciskaniu sztangi (147,5 kg), a nawet tytuł... mistrza parlamentu w narciarskim slalomie gigancie.

Z pewnością wielu mieszkańców regionu pamięta Kłopotka jako niesłychanie aktywnego rzecznika powstania województwa kujawsko-pomorskiego w obecnym kształcie podczas sejmowych przepychanek w 1998 r. Kiedy w bieżącym roku ważyły się losy Uniwersytetu Bydgoskiego, sprawozdawcą poselskiego projektu o utworzeniu uczelni w imieniu PSL był, oczywiście, Kłopotek. „Zauważam - mówił wówczas - że nasze miasto Bydgoszcz zaczyna mieć duszę. Do tego miasta zaczyna się tęsknić, jeśli jest się długo poza nim, wreszcie coraz większa liczba mieszkańców tego miasta jest po prostu dumna z tego, że są bydgoszczanami”.

„Chce być omnibusem, udaje, że na wszystkim się zna” - tak mówi o Kłopotku jeden z jego kolegów parlamentarzystów. Wystarczy przejrzeć sejmowy diariusz, by zrozumieć taką opinię. Nazwisko bydgoskiego posła PSL-u przewija się w nim często. Składa wniosek o zmianę ustawy o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne, przedstawia projekt uchwały w sprawie dalszej działalności tzw. orlenowskiej komisji śledczej, ustawy o pomocy społecznej, o zmianie ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, bierze udział w debacie nad projektem ustanowienia Dnia Papieża Jana Pawła II.

<!** Image 4 align=left alt="Image 4193" >Jest bardzo aktywny i dociekliwy na posiedzeniach komisji. „Przyszedł Kłopotek, będą kłopoty” - krąży o nim powiedzenie.

- To element polityki - uważa Kłopotek. - Trybuna sejmowa jest znakomitą okazją do zaistnienia każdej partii, kiedy debata jest transmitowana przez telewizję. W naszym klubie mamy taktykę desygnowania w takim czasie na mównicę osób medialnych. Pamiętam o tym, staram się zawsze mówić głośno i dobitnie. „Eugeniusz, ciszej!” - dociera do mnie czasami z ław poselskich.

Dlaczego polityka?

- Do Sejmu pchnęła mnie właściwie żyłka rywalizacji - wspomina poseł. - Po pracy w administracji państwowej, kiedy często przeklinałem, kto wymyśla takie przepisy, postanowiłem spróbować, czy samemu uda się coś z tym zrobić. Czy to się udało? Po części na pewno tak. Tu jednak, dopiero w Sejmie, zrozumiałem, jak trudny jest język legislacyjny i jak wiele wysiłku trzeba włożyć w to, by go przełożyć na treści zrozumiałe dla wszystkich. Mimo wszystko staram się być bardzo dociekliwy.

Euro na koncie

Porównując oświadczenia majątkowe posła z 2001 i 2005 r., złożone na koniec obu kadencji, widać istotną różnicę. 150-metrowy dom i 116-metrowe mieszkanie pozostały, natomiast zmienił się samochód, przybyło też sporo oszczędności na koncie: 10 tys. zł i ponad 6 tys. euro.

- Nie rozumiem, jak można, będąc posłem, właściwie niczego nie mieć, jak to demonstracyjnie pokazują niektórzy politycy - mówi Kłopotek. - Uposażenie i dieta poselska są równe dla wszystkich i pozwalają na godne życie. Skończyłem wreszcie budowę domu w Borach, stąd mogłem trochę zaoszczędzić - przyznaje. - Przez rok byłem też obserwatorem w parlamencie europejskim i otrzymywałem dodatkowe diety. A że żyję z umiarem, trochę mogłem odłożyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!