Jedzie pociąg, choć go nie widać

Kierowcy przejeżdżający przez przejazdy kolejowe przy stacjach tracą najwięcej czasu. Najszybciej przejedziemy przez tory na Zygmunta Augusta.

W szczycie wystarczy dwukrotne zamknięcie szlabanu na ulicy Inwalidów, by utworzył się megakorek. Kierowców najbardziej irytowało wczesne zamykanie rogatek.

- Zanim wjechał pierwszy pociąg, minęło kilka minut. Później szlaban poszedł w górę, ale zaraz jechał następny skład, więc znów ruch został wstrzymany. Zanim wjechałem na Kamienną, minęło 19 minut - mówi zdenerwowany kierowca.

<!** reklama>Dlaczego szlaban przy stacji Bydgoszcz Bielawy wstrzymuje ruch na tak długo? - Stosowane są dwie zasady - wyjaśnia zastępca dyrektora Zakładu Linii Kolejowych w Bydgoszczy, Włodzimierz Kiełczyński. - Na większości przejazdów rogatki zamykane są na dwie minuty przed przyjazdem pociągu. Jednak na stacjach i w ich pobliżu procedura jest bardziej skomplikowana i czasochłonna. Dyżurny ruchu zamawia zamknięcie rogatek u dróżnika. Dopiero gdy ten poinformuje o ich opuszczeniu, dyżurny podaje sygnał zezwalający na semaforze dla maszynisty, który może zacząć zbliżać się do przejazdu. Taka procedura jest stosowana ze względu na bezpieczeństwo.

Czasami, kiedy przejazd jest już zamknięty, może odmówić posłuszeństwa lokomotywa. Wtedy kierowcy powinni uzbroić się w wyjatkową cierpliwość, ponieważ dróżnik podniesie szlaban dopiero, gdy ma pewność, że skład nie wjedzie na przejazd.

- Natomiast spóźnione otwieranie rogatek po przejechaniu pociągu sporadycznie wynika z opieszałości pracowników. Część przejazdów wyposażona jest w specyficzne systemy zabezpieczające. Na przykład zezwalają one na podniesienie szlabanu dopiero wtedy, gdy za przejazdem stuknie ostatnia oś pociągu. Tak jest na przykład na Bronikowskiego - mówi Włodzimierz Kiełczyński.