https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jednoręki bandyta zabiera żonę

Katarzyna Oleksy
Najpierw gra się za swoje, potem za pieniądze pożyczone od znajomych, kolejnym krokiem jest wizyta w banku. A w końcu ratunkiem jest jednoręki bandyta...

Najpierw gra się za swoje, potem za pieniądze pożyczone od znajomych, kolejnym krokiem jest wizyta w banku. A w końcu ratunkiem jest jednoręki bandyta...

<!** Image 2 align=right alt="Image 114722" sub="Sensem życia wielu osób są gry hazadrowe. Nie każdy jednak zdaje sobie sprawę, że z maszyną nikt nie wygra Fot. Dariusz Bloch
">... a ten może pozbawić żony, rodziny, kariery. Ale często to jedyny sposób na odbicie się od dna, zwłaszcza, gdy jesteśmy ofiarą kryzysu. W całym kraju w barach, pubach, przy dworcach wstawiane są automaty do gry. Bo to tam ratunku szukają ci, których firmy w ramach oszczędności pozbawiły pracy.

Jak to wygląda w Bydgoszczy? Wchodzimy do jednego z pubów w Śródmieściu. Przy maszynach kilku panów - to stali bywalcy...

- Przychodzą, nie potrafią się od maszyn oderwać - mówi barmanka. A kryzys? - Widać, że jest dużo nowych, którzy potrzebują gotówki - mówi.

Idziemy za róg, do kolejnego pubu. W każdym kącie stoi jednoręki bandyta. Przy jednym młoda kobieta. Zagadujemy. Nie słucha, uderza pięścią w maszynę. - Znowu przegrana! - denerwuje się.

- Chcesz wiedzieć coś o maszynach? Wiem wszystko - słyszę za plecami głos mężczyzny. Zza papierosowego dymu wyłania się sylwetka. To Tomasz Kulpiński, gra od 1993 roku. - Mieszkałem 2 lata w Niemczech. Wrzuciłem głupie 10 marek i wygrałem 2,5 tysiąca! Wtedy wszystko się zaczęło. Po powrocie do kraju było tak samo. Teraz już wszędzie gram, bo zawsze jest nadzieja. Znam wszystkie kluby, zresztą nie tylko w Bydgoszczy. Jeszcze tylko w Las Vegas mnie nie było! - żartuje. Po chwili poważnieje. - Podchodzisz do maszyny i już jesteś przegrany. Wygrana to miłe zaskoczenie. Czasami wrzucisz „piątkę” i wyciągasz kilka stówek, innym razem wrzucasz dwa tysiące i nic - opowiada. Zabiera nas do kolejnego klubu, koło dworca. Do maszyn kolejka.

<!** reklama>- Przegrać można wszystko: dom, samochód, kobietę - kontynuuje opowieść Tomasz. Jest rok po rozwodzie. Jak twierdzi, po części przez nałóg. - Nie przegrasz, jeśli masz silną wolę - mówi. - Wygraną zabierasz i wychodzisz. Ale takich ludzi nie ma, zawsze chce się więcej i więcej. W efekcie zostaje się z niczym - dodaje. - Gracze wrzucają 2 złote, a wyciągają 100 - dla niektórych to dużo. A biznesmen wrzuca 7-8 stów. Raz wygrał 2,5 tysiąca, dołożył 1,3 tysiąca i grał dalej. Bywają tacy, którzy miesięcznie zarabiają 800 złotych, a potrafią to przegrać w ciągu minuty... - opowiada.

Wracamy, przechodzimy obok drugiego z odwiedzonych klubów, tam widzimy spotkaną wcześniej dziewczynę. Już nie gra, nerwowo pali papierosa. - Przegrałam pięć dyszek - mówi. - Wczoraj wygrałam pięć stów. Jak to na co poszło? Na dalszą grę! - dodaje. Nie chce się przedstawić - rodzina nie wie, że jest hazardzistką. Przyznaje, że to, co dla jednych jest czystym hazardem, dla innych jest ratunkiem. Gasi papierosa, żegna się. - A była pani tu obok? Ja właśnie lecę. Do maszyn - rzuca z uśmiechem na odchodne.

 


Opinia 

Irracjonalne pomysły

W sytuacjach kryzysowych często chwytamy się irracjonalnych pomysłów, to w pewnym sensie rodzaj zaklinania rzeczywistości. Taki sposób zarobku nie jest uzasadniony logicznie. Jednak z punktu widzenia indywidualnego to zachowanie zrozumiałe. W sytuacjach zagrożenia szukamy alternatywnych źródeł, nie zawsze muszą być one racjonalne.

Doktor Michał Cichoracki,
socjolog z UKW i WSG

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski