Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jedna litera zdecydowała o życiu - Żyd, który udawał polskiego arystokratę

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Aryjskie papiery niejednemu Żydowi uratowały życie. Zwłaszcza tak mocne...
Aryjskie papiery niejednemu Żydowi uratowały życie. Zwłaszcza tak mocne...
Wspomnienia ocalonych z Holocaustu zwykle mają podobną treść. Ktoś, kto przed wojną toczył skromne, lecz porządne życie, po inwazji Niemiec przeszedł piekło na ziemi, które pochłonęło niemal całą jego rodzinę. On sam ocalał dzięki cudownemu zbiegowi okoliczności albo pomocy nielicznych sprawiedliwych w Sodomie.

Wspomnienia Jerzego Dynina, 94-letniego dziś Żyda urodzonego w Łodzi, w pogodzie ducha dożywającego swych dni w USA, są nieco inne. Przede wszystkim nie powstały po wielu latach. Nie są więc obarczone grzechami słabnącej pamięci i przefiltrowane przez późniejsze doświadczenia. Dynin spisał je jeszcze jako młodzieniec, w latach 1946-1947, gdy udało mu się wyemigrować do Palestyny i połączyć z mieszkającym tam już ojcem.

Po drugie, Jerzy Dynin, jego matka i młodsza siostra po zajęciu Polski przez Niemców przeżyli mnóstwo strachu, cierpieli niedostatek i byli źle traktowani, lecz nie przeżyli takiej gehenny, jaka stała się udziałem innych przedstawicieli tej nacji.

Dlaczego? Z jednego podstawowego powodu. Prawie nikt nie wiedział, że Dyninowie to Żydzi. Nie tylko dlatego, że mieli aryjski wygląd. Ważniejsze było to, że udało się im sfałszować dokumenty, na podstawie których wyrobiono im potem legalne papiery, w których figurowali jako Polacy o szlacheckim, ba - hrabiowskim nazwisku Dunin. Jedna zmieniona w nazwisku literka okazała się na wagę przetrwania.

Dyninom łatwiej było podszywać się pod Duninów, bowiem po kampanii wrześniowej wylądowali daleko od rodzinnej Łodzi. W Wilnie, a potem w podupadłym magnackim miasteczku Horodyszcze na dzisiejszej Białorusi, nikt ich nie znał, zaś herbowe koligacje jeszcze wtedy wywierały wrażenie na miejscowej ludności. Dostali też wsparcie od autentycznej herbowej polskiej familii - Plater-Zyberków.

„Aryjskie papiery” napisane zostały tak prostym językiem, że nie sposób doszukiwać się w tej książce stylizacji czy kreacji rzeczywistości. Dyninowie przed wojną należeli do łódzkiej elity finansowej. Mały Jurek wożony był białym kabrioletem marki Mercedes, chodził do społecznego gimnazjum, w którym języka polskiego uczył go Mieczysław Jastrun, a wakacje spędzał w Ciechocinku, Krynicy czy nad polskim skrawkiem morza w Orłowie. Mercedes i kupowana za bajońskie sumy benzyna w 1939 r. ułatwiły im również ucieczkę z Łodzi na Kresy. Tam z kolei przydała się świetna znajomość niemieckiego mamy Jurka, która dostała posadę tłumaczki w urzędzie. Sam Jurek, już jako młodzian, zdobył posadę w leśnictwie pod Horodyszczem i nawiązał kontakt z Armią Krajową.

Po wojnie Dyninowie wrócili do Łodzi. Szybko przekonali się jednak, że nie jest to już ich miasto i podjęli decyzję o emigracji, a właściwie ucieczce do Palestyny.

Jerzy Dynin, Aryjskie papiery, Wyd. Znak, Warszawa 2019.

od 7 lat
Wideo

Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera