Michał Sz., który ukrywał się w Niemczech, jest już za kratami w Polsce. Jednego bandziora mniej, ale lista poszukiwanych jest długa. Wśród nich są ci z najcięższymi przewinieniami.
<!** Image 2 align=none alt="Image 180813" sub="Maciej Jaroń miał wiele planów na życie. Zostały brutalnie przerwane. Zginął na Gdańskiej Fot.: Włodzimierz Szczepański">
- Długo czekałam na tę wieść - Elżbieta Dyks komentuje informacje o osadzeniu Michał Sz. w więzieniu.
To jeden z pięciu oprawców, którzy skatowali jej syna. Spośród nich Michał Sz. skazany został na najsurowszą karę - 5 lat odsiadki. Jednak nie czekał na ogłoszenie wyroku. Czmychnął do Niemiec. Został zatrzymany dzięki uporowi i prywatnemu śledztwu Elżbiety Dyks.
Wyręczyła mundurowych
- Michał Sz. odbywa już karę w Potulicach. Natomiast poszukiwany jest Łukasz W. Interesuje się nim jeden z krajów - informuje Włodzimierz Hilla, rzecznik Sądu Okręgowego w Bydgoszczy.
Elżbieta Dyks wyręczyła policję. Oprawcę jej syna namierzyła w Niemczech. Znalazła tłumacza i wysłała list do policji w Brunszwiku. Michał Sz. został zatrzymany na początku lipcu. Prawie dwa miesiące trwały przepychanki z ekstradycją. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy ,Michał Sz. nie chciał odbywać kary w Bydgoszczy. Tymczasem wciąż ukrywa się jego dobry znajomy, Łukasz W. Nie stawiał się na rozprawy, a także nie meldował na komisariacie w ramach tzw. dozoru. Policjanci informowali sąd, że przydałaby się zmiana środka zapobiegawczego. Jednak bezskutecznie. Za dwójką oprawców rozesłano europejskiej nakaz aresztowania. Czy i tym razem kobieta wyręczy śledczych?
- Mam informacje, że Łukasz W. przebywa w Wielkiej Brytanii. Powiadomiłam znajomych i rozesłałam wici - opowiada.
Cierpi podwójnie
- Jestem zdesperowany. Zbieram pieniądze, aby wynająć detektywa, bo nie widzę efektu pracy mundurowych - mówi Michał Jaroń.
Od ponad roku czeka na jakąkolwiek wieść od policji o Piotrze Adamczyku (jest poszukiwany listem gończym) zabójcy jego syna, Michała. Oprawca zakatował Michała na ul. Gdańskiej. Jego ofiara miała zmiażdżoną głowę. Chłopak został pobity na śmierć, bo zwrócił uwagę na jego tatuaże. A są charakterystyczne: na prawej nodze napis „Destroyer”, na lewej dwie czaszki. Na plecach ma wytatuowanego smoka, na barku skorpiona.
<!** reklama>
„Poszukiwany ma ok. 186-190 cm wzrostu, jest średniej budowy ciała” - czytamy w liście gończym. - „Szeroka twarz, włosy krótko ostrzyżone. Powieki ciężko opadają na niebieskie oczy”.
- Dziwię się, jak ten człowiek mógł uciec mundurowym? To nie jest osoba, która dysponuje pieniędzmi albo wsparciem innych ludzi. Podobno przebywa w Anglii. Policjanci mogli go zatrzymać tuż po skatowaniu syna. Nie wiem na co czekali - żali się Michał Jaroń, który cierpi po stracie syna i nie może zrozumieć, że jego oprawca chodzi wolno.
Katowali, aż przestał się ruszać
Marzec 2011 rok, bydgoskie Szwederowo. Zaledwie pół roku po bestialskim mordzie na Gdańskiej, kolejna jatka. Czterech mężczyzn wciąga 30-letniego Marcina W. do bramy starej kamienicy. Biją go przez kilkadziesiąt minut. Liczne rany, stłuczenia i krwiaki. Jeden ze sprawców, Adrian Murawski, pseudonim Tofi, wciąż jest poszukiwany.
Odszkodowanie z odroczeniem
Matka Jarka współczuje rodzinom zakatowanych.
- Chociaż Jarek wymaga całodobowej opieki, Bogu dziękuję, że syn żyje - mówi Janusz Dyks.
Rodzina podlicza wydatki, jakie od momentu pobicia poniosła na rehabilitację i żywienie Jarka.
- Wyszło już ponad 500 tys. złotych, a jeszcze dochodzą kolejne pozycje. Podliczamy to na rozprawę o odszkodowanie od tych bandziorów. Od dwóch lat czekamy na nią - mówi Elżbieta Dyks.