Po ulicach jeździ teraz mniej autobusów i tramwajów...
Jeszcze przed cięciami bydgoszczanie już jeździli, szczególnie w autobusach miejskich, w dużym ścisku. Dochodziło też do opóźnień albo nawet pojazdy nie dojeżdżały wcale. A teraz, po redukcji tych kursów, pasażerowie będą w nich zgnieceni jak sardynki w puszce. To jest efekt tego, że w tym planowaniu sieci komunikacji nie ma ie ma ani ładu, ani składu. Połączeń jest teraz mniej, a tymczasem na ostatniej sesji rady miasta prezydent zawnioskował o wprowadzenie opłat na parkingu Park&Ride, który niebawem zostanie otwarty, także w dni ustawowo wolne od pracy. Z jednej strony władze miasta zachęcają mieszkańców, aby na nim parkowali auta i potem przesiadali się do komunikacji miejskiej, a jednocześnie wprowadzają w tej komunikacji drastyczne cięcia kursów. Jaka to będzie zachęta, skoro bydgoszczanie nie będą mieli czym po mieście jeździć?
Na ten sam temat
Komunikację w Bydgoszczy realizują Tramwaj Fordon i MZK. Jest jeszcze Zarząd Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej. Jak ze sobą współpracują?
Widać przede wszystkim duży zgrzyt między MZK i ZDMiKP, co dało się zaobserwować podczas protestu pracowników MZK. Ale i teraz MZK się odcina od ZDMiKP i wskazuje, że nie ma nic wspólnego z redukcją kursów. Jako Klub Radnych PiS zaproponowaliśmy, by sytuacja komunikacyjna została omówiona podczas ostatniej sesji. I co robi większość rządząca Bydgoszczą? Głosuje przeciw temu. A prezydent rzuca na ten temat kilka zdań w ostatnim punkcie posiedzenia. Dyskusji nie było, a jest ona potrzebna choćby dlatego, że na koniec 2021 r. zaległość miasta, tylko z tytułu biletów, wynosiła ponad 38 mln zł. Sytuacja jest dość dziwna i dwuznaczna, podobnie jak między MZK i ZDMiKP, co potwierdziła też NIK.
A co potwierdziła?
Dostałem właśnie raport NIK po kontroli w MZK, bo o nią, jako przewodniczący Komisji Rewizyjnej RMB, zawnioskowałem. NIK stwierdza w nim, że zarząd MZK nie wystąpił na drogę postępowania sądowego, by wyegzekwować rekompensaty za wykonanie usług publicznego transportu zbiorowego za lata 2017-2019 na ponad 31 mln zł. Działania zarządu spółki ograniczały się do wystawienia sądowych wezwań do zapłaty i do negocjacji z ZDMiKP, które nie uznało tych roszczeń MZK. Przyczyną tego, na co wskazali członkowie zarządu MZK, była m.in. „osobliwość sytuacji związanej z układem zależności pomiędzy spółką a wspólnikiem, który tak jak ZDMiKP nie uznał roszczeń spółki MZK”. Były kierowane wezwania przez MZK, ale ZDMiKP je kwestionował. We wnioskach pokontrolnych NIK wskazała na kontynuowanie działań w celu rozliczenia tych rekompensat. Z tego wniosek, że to miasto powinno uiścić te 31 mln zł. Tymczasem dostaliśmy oświadczenie stron, z którego wynika, że w związku z tym, że miasto konsekwentnie realizuje inwestycje, w tym zajezdnię tramwajową, to strony dokonają łącznego rozliczenia rekompensaty. Ale co dalej? To kolejna znacząca kwota, którą można by przeznaczyć na podwyżki w spółce czy obsługę linii autobusowych. I być może nie doszłoby teraz i do redukcji połączeń w bydgoskiej komunikacji.
