- Pojawiły się media ukraińskie, policja i konsul Polski na Ukrainie. Policja nie reaguje – alarmuje senator Jan Rulewski.
Udało nam się dodzwonić do uwięzionego w hotelu senatora.
- Kilkanaście osób, głównie postawnych mężczyzn, zablokowało nas w hotelu, nie chcąc dopuścić do spotkania z organizacją matek ofiar wydarzeń z maja 2014 roku, które zaprosiły nas na Ukrainę (przypomnijmy, w Odessie spalono żywcem 48 osób, głównie z tzw. Antymajdanu, czyli prorosyjskich aktywistów, którzy schronili się przed zamieszkami w Domu Związków Zawodowych. Do środka wrzucano koktajle Mołotowa, a wyjścia zabarykadowano – red.).
- Przyjechaliśmy tu wraz z przedstawicielem Fundacji Obrony Praw Człowieka. Niestety, ciągle nie można wyjaśnić, kto stał za tą zbrodnią, matki twierdzą, że władza i sądy nie są zainteresowane szukaniem sprawców – powiedział „Expressowi” senator Jan Rulewski. - Od blokujących usłyszeliśmy, że nasz pobyt tutaj to prowokacja i że jesteśmy agentami Putina. Niestety, policja w ogóle nie reagowała, nie chciano też wpuścić do środka konsula z mającego siedzibę w Odessie polskiego konsulatu – mówi senator.
Jan Rulewski twierdzi, że wcześniej w ten sposób Automajdan potraktował między innymi obserwatorów z Grecji i przedstawicieli organizacji pozarządowych, którzy przyjechali do Odessy w tej samej sprawie.
- Sytuacja się trochę uspokoiła, zaczęliśmy rozmawiać. Część osób kojarzyła mnie z działań na rzecz Ukrainy, co ułatwiło sprawę. Poproszono nas, byśmy wzięli pod uwagę także zdanie i opinie Automajdanu. Do spotkania z matkami ofiar prawdopodobnie dojdzie, ale nie wiemy jeszcze w jakim terminie – z Odessy relacjonuje Jan Rulewski.