Jakie będą dalsze losy obywatelskiego projektu powołania uniwersytetu medycznego w Bydgoszczy?

Podczas głosowania w Sejmie posłowie przegłosowali Pana wniosek o skierowanie projektu w sprawie uniwersytetu medycznego do Komisji Zdrowia. To ułatwi sprawę?
Bardzo zależało mi, by nasz projekt opiniowany był nie tylko przez Komisję Edukacji, Nauki i Młodzieży, zajmującą się szkolnictwem wyższym. Utworzenie nowej uczelni w Bydgoszczy miałoby bezpośredni wpływ na kształcenie młodych lekarzy w Polsce. Jest ich zbyt mało, więc skierowanie wniosku do Komisji Zdrowia ma głęboki sens. Poza tym obawiam się, że w Komisji Edukacji przeważały będą interesy korporacyjne już istniejących uczelni, a co za tym idzie - nasz projekt napotka nieuzasadniony opór.

Projekt utworzenia w Bydgoszczy samodzielnej uczelni medycznej budzi w Sejmie jakieś specjalne emocje?
Myślę, że nie. Zapewne bardziej gorące dyskusje toczą się w kuluarach i w poszczególnych partiach. Trudno zakwestionować fakt, że obywatelski projekt ustawy podpisało 160 tysięcy osób. Ożywionych dyskusji spodziewam się na posiedzeniach komisji.

Kiedy do nich dojdzie?
Na szczęście nie ma dziś do omawiania tak wielkich tematów, jakim jeszcze niedawno był budżet. W maju mamy zaplanowane dwa posiedzenia Sejmu, więc myślę, że jest duża szansa, by bydgoski projekt był omawiany już za miesiąc.

Sprawie nie zaszkodzi fakt, że kampanię wyborczą zrobił sobie na niej poseł Platformy Obywatelskiej?
Dziś to już projekt bez przynależności partyjnej.