Mieszkańcy pustyni zachwycają się Bydgoszczą jako miastem pełnym wody i zieleni. Inni szukają tu swoich niemieckich korzeni, czasami śladów młodości, kolejni postrzegają Operę Nova jako... elektrownię atomową.
<!** Image 2 align=right alt="Image 110734" sub="Nestor bydgoskich przewodników, Henryk Skrzypiński, oprowadzający po mieście już od pół wieku, opowiada
grupie turystów na ulicy Farnej dzieje bydgoskiej fary im. św. Marcina i Mikołaja. / Fot. Archiwum">Obiegowa opinia jest taka: Bydgoszcz to nieciekawe miasto, w którym nie ma co oglądać, a wycieczki omijają miasto szerokim łukiem. Odwiedzają je niemal wyłącznie turyści z przypadku: młodzież w ramach wymiany szkolnej i Niemcy, którzy szukają tu swoich korzeni sprzed 1945 r. Ile w tym prawdy? Czy jest w Bydgoszczy coś do pokazania, co może przybyszów z zewnątrz „rzucić na kolana”? Zapytaliśmy o to kilku najbardziej doświadczonych przewodników po mieście.
Na pierwszym miejscu
- Zaczynając oprowadzanie podkreślam zawsze unikalne położenie miasta na skrzyżowaniu dróg wodnych i to, że dzięki Brdzie i Kanałowi nastąpił rozwój miasta - mówi Henryk Skrzypiński, oprowadzający po Bydgoszczy równo pół wieku. - Jeśli mam niewiele czasu, pokazuję zwiedzającym przede wszystkim farę, kształt starego miasta, Wyspę Młyńską i Wenecję Bydgoską, starając się uzmysłowić, jak kolejno powstawało miasto.
<!** reklama>Wojciech Sobolewski kieruje uwagę zwiedzających na założyciela miasta Kazimierza Wielkiego i jego honorowych obywateli: - „Reklamuję” też bydgoszczan Antoniego i Romana Traegerów oraz Mariana Rejewskiego, którzy w znaczący sposób przyczynili się do zwycięstwa aliantów podczas II wojny światowej - mówi. - Staram się pokazać również wnętrze bydgoskiej fary pokryte malowidłami pochodzącymi z XX w., ale nawiązującymi kolorystyką do bizantyjskich wraz z obrazem Matki Boskiej Pięknej Miłości. Potem prezentuję Wyspę Młyńską, unikat w skali Polski. Zainteresowanie zwiedzających budzi rzeźba Przechodzącego przez rzekę. Większość pyta, w jaki sposób utrzymuje się on na linie i co znaczy siedząca obok jaskółka.
Jak się tutaj żyje?
- Sporo oprowadzanych osób nie tyle pyta mnie o zabytki, co raczej chce dowiedzieć się, jak się w Polsce żyje - twierdzi Jerzy Kuligowski. - Ilu jest u nas bezrobotnych, ile się zarabia. Mam ostatnio wiele do czynienia z grupami studenckimi, nieraz bardzo egzotycznymi, np. z Gambii czy Mongolii. Bardzo interesują się sytuacją społeczną w naszym kraju, naszymi rozwiązaniami, chcą to dobrze poznać. Są ponadto niezwykle życzliwi i towarzyscy.
- Teraz dominują wśród zwiedzających ludzie młodzi, głównie z wymiany międzyszkolnej i grupy studenckie - potwierdza Skrzypiński. - Sam bywam zaskoczony tym, jakie kontakty utrzymują bydgoskie szkoły. Oprowadzałem grupy młodzieży, m.in., z USA, Tunezji, Włoch. Kolejna grupa to oficerowie NATO, np. Grecy, Duńczycy, Holendrzy. Sporo ostatnio przyjeżdża biznesmenów i przedsiębiorców. Zdarzyło mi się oprowadzać trzy grupy Chińczyków, miałem też do czynienia z Japończykami. Pokazywałem Bydgoszcz również ambasadorom Niemiec, Włoch i Austrii.
Sentymentalne odwiedziny
- Dziś autokary z turystami zajeżdżające do naszego miasta to rzadkość - twierdzi Jerzy Kuligowski. - Brombergerzy postarzeli się mocno, wielu odeszło, teraz jest czas familijnych odwiedzin. Dziadkowie i babcie pokazują wnukom miejsca swojego dzieciństwa. To przeważnie bardzo wzruszające, sentymentalne odwiedziny. Szczególnie, gdy mają miejsce pierwszy raz po wielu, wielu latach.
Kuligowski był świadkiem, m.in., wizyty w Bydgoszczy byłych właścicieli apteki „Pod Lwem” przy Starym Rynku, obecnie mieszkających w Bremie: - Zwiedzili pomieszczenia apteki łącznie z zapleczem - wspomina . - Byli zachwyceni stanem zachowania budynku i lokali, a także tym, że dba się nadal o „ducha aptekarstwa”. Pamiętam również wizytę byłego wioślarza z klubu „Frithjof”, a także starszej pani, która przy Gdańskiej spotkała swoją szkolną koleżankę sprzed ponad pół wieku. Innym razem w domu przy ul. Sobieskiego staruszka z Niemiec, podczas oglądania podwórka domu, w którym mieszkała przed 70 laty, została rozpoznana przez przyjaciółkę z dzieciństwa!
Kazimierz Ludwicki nie tylko oprowadza po Bydgoszczy, ale jest także pilotem wycieczek zagranicznych. A jak trzeba, to i przewodnikiem, bo jego wiedza jest niesłychanie rozległa i imponująca: - Trzy razy zdarzyło mi się trafić za granicą do aresztu za nielegalne oprowadzanie polskich wycieczek - uśmiecha się. - To efekt oszczędzania przez nasze biura podróży za wszelką cenę.
Ludwicki lubi zaskakiwać swoją wiedzą: - Kiedyś w Moskwie - wspomina - w Mauzoleum Lenina opowiedziałem dwie historie, o których nigdy nie słyszeli tamtejsi przewodnicy. Zrelacjonowałem im, jak do Bydgoszczy trafił księgozbiór Lenina, kupiony na targu w Krakowie przez Grzymałę Siedleckiego i jak NKWD poszukiwało po II wojnie mieszkańca Nieszawy, Ferdynanda Ossendowskiego, autora książki paszkwilu „Lenin”. Rozkopano nawet jego grób w Milanówku, aby sprawdzić, czy na pewno tam spoczywa!
Oprowadzanie na migi
- Nie znam osób, które po oprowadzeniu powiedziałyby, że nie podoba im się Bydgoszcz - konstatuje Wojciech Sobolewski. - Inna rzecz, że obecnie, zwłaszcza młodzież, na równi z pokazywanymi im obiektami zainteresowana jest... siecią gastronomiczną. „Gdzie można zjeść lody, frytki, pizzę” - pytają. I zaskoczyła mnie kiedyś młodzież z Ukrainy. Zawsze myślałem, że to ze Wschodu przywozi się do nas złoto. Tymczasem oni najbardziej byli zainteresowani pokazaniem im sklepów jubilerskich i długo w nich przebywali...
Sobolewski pamięta też grupę z Izraela, która zachwycała się Bydgoszczą. - Ile tu macie wody, ile zieleni - powtarzali w kółko. - Bo u nas to prawie sama pustynia.
Ale najbardziej zaskoczyła kiedyś Sobolewskiego wycieczka Chińczyków: - Co to jest? - pytali na widok Opery Nova. - Czy to elektrownia atomowa w samym środku miasta?
- Jeszcze w latach 80. zdarzyło mi się - wspomina Henryk Skrzypiński - że oprowadzany Amerykanin zapytał mnie, czy Trzy Gracje nad Brdą to symbol zatroskanych gospodyń domowych, które mają wprawdzie kartki na mięso, ale czy mogą je w sklepie kupić? Innym razem grupa ze Szwecji bardzo zainteresowała się planszą na placu Teatralnym z ryciną Dahlberga, przedstawiającą Bydgoszcz w okresie Potopu. Opowiedziałem im wówczas wszystko, co wiązało się z rozbiciem wojsk szwedzkich pod miastem, nie szczędząc anegdot. Bardzo im się to podobało. - Chociaż raz dostaliśmy w skórę - komentowali.
A Ludwickiemu najbardziej utkwiła w pamięci wycieczka... marynarzy chińskich, którą oprowadzał przed wielu laty po Bydgoszczy. - Nikt z nich nie znał ani słowa w innym języku niż chiński - mówi. - Było to więc oprowadzanie na migi. Na szczęście w teatrze gościła akurat pantomima Tomaszewskiego z Wrocławia. Poszliśmy. Byli bardzo zadowoleni. „Wszystko zrozumieliśmy” - pokazywali potem.
Od przypadku do przypadku
Od grudnia 2008 r. nowym prezesem koła przewodników bydgoskich jest Jarosław Janczewski. - Anegdot znamy wszyscy mnóstwo - mówi. - To pasjonująca praca. Dziś jednak bardzo nam doskwiera brak specjalnego parkingu w mieście oraz list z nazwiskami i kontaktami do przewodników, dostępnych w hotelach czy centrach informacji turystycznej. Z tego powodu często zatrudniani jesteśmy zupełnie przypadkowo, a wiele okazji po prostu ucieka...
Warto wiedzieć
Początki turystyki
Pojęcie „turystyka” (od franc. tour) zastosowano po raz pierwszy w połowie XIX w. w odniesieniu do podróży młodzieży angielskiej na kontynent europejski.
Pierwszą organizacją turystyczną na ziemiach polskich było Galicyjskie Towarzystwo Tatrzańskie, założone w 1873 r. w Kuźnicach k. Zakopanego. W 1906 r. w Warszawie założono Polskie Towarzystwo Krajoznawcze, a w okresie międzywojennym kilka innych organizacji o podobnym profilu. Początki działalności turystycznej i przewodnickiej w Bydgoszczy wiążą się ze Stanisławem Łabendzińskim, przybyłym tu w 1920 r. dyrektorem Gimnazjum Matematyczno-Przyrodniczego. 30 maja 1925 r. w Bydgoszczy powstał oddział Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego. W poczatkach PRL-u z połączenia organizacji turystycznych powstało jedno Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze.
Najstarsi czynni przewodnicy po Bydgoszczy: Grażyna Kasprzak, Henryk Skrzypiński, Kazimierz Ludwicki, Romuald Kromplewski, Lubomira Kubiak, Alojzy Żmudziński, Jerzy Kuligowski i Sabina Zawadzka-Kaźmierczak.
W 1985 r. na kongresie w Barcelonie Światowa Organizacja Przewodnicka ustanowiła dzień 21 lutego Światowym Dniem Przewodnictwa.
Światowy dzień Przewodnictwa
Trzy wycieczki w sobotę
W sobotę 21 lutego Koło Przewodników Turystycznych RO PTTK „Szlak Brdy” z okazji Dnia Przewodnictwa zaprasza na zwiedzanie Bydgoszczy. Zaplanowano 3 różne trasy - każda wycieczka rozpoczyna się o godzinie 10.00
Zbiórka przy kościele św. Antoniego na Czyżkówku, trasa: Czyżkówko - Opławiec - Smukała - Piaski - Jachcice. Wycieczkę poprowadzi W.K. Sobolewski. Kontakt tel. 505 941 518. Zbiórka na placu przed Operą Nova, trasa: „Stary i Nowy Kanał Bydgoski”. Wycieczkę poprowadzi Jerzy Bitner. Kontakt tel. 500 416 596. Zbiórka przy pomniku króla Kazimierza Wielkiego na Wałach Jagiellońskich, trasa: „Stare Miasto i Wyspa Młyńska”. Wycieczkę poprowadzi Janina Piotrowska.
