Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak nie zostać tele-zombie [KOMENTARZ]

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
Tak właściwie to już ją pogrzebaliśmy. Po tym całym zamieszaniu z reklamami wędlin, a potem smętnym pożegnaniu z telewizją publiczną niewiele osób sądziło, że Katarzyna Dowbor jeszcze ekranowo ożyje. No, najwyżej jako tele-zombie, odcinając resztki sławy w jakichś niszowych kanałach. A tymczasem pani Katarzyna jako prowadząca „Nasz nowy dom” to najlepiej obsadzona prezenterka w nowinkach ostatniej ramówki.

http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpgTak właściwie to już ją pogrzebaliśmy. Po tym całym zamieszaniu z reklamami wędlin, a potem smętnym pożegnaniu z telewizją publiczną niewiele osób sądziło, że Katarzyna Dowbor jeszcze ekranowo ożyje. No, najwyżej jako tele-zombie, odcinając resztki sławy w jakichś niszowych kanałach. A tymczasem pani Katarzyna jako prowadząca „Nasz nowy dom” to najlepiej obsadzona prezenterka w nowinkach ostatniej ramówki.

I pomaga jej tu wszystko - i typ urody, i styl bycia, i nawet te sporo lat doświadczeń, które są dziś w telewizji czy szerzej - kulturze pop, raczej obciążeniem niż przewagą. Przede wszystkim pani Katarzyna, gdy zajmuje się gruntowną przebudową czyjegoś domu w pięć dni, jest wiarygodna. Czujemy, że w życiu niejeden remont widziała i na niejednej budowie poznawała panów fachowców. A ktokolwiek zetknął się z branżą budowlaną, wie, że bywa to przeżycie ekstremalne, zakończone poważną traumą i pustym portfelem. O dziwo, jest wiarygodna też wtedy, kiedy wyraźnie realizuje scenariuszową rozpiskę.

Pisałem niedawno o wielkich telegwiazdach lat 90., którym nie udało się przeskoczyć samych siebie i ocaleć w nowej dekadzie. Jakby nie były w stanie przewidzieć, że telewizja wymienia co jakiś czas takie gwiazdy na nowsze modele. Katarzyna Dowbor zaczynała karierę jeszcze wcześniej, a jednak to, że „Nasz nowy dom” wyraźnie podniósł oglądalność Polsatu w swoim pasmie, to w dużej mierze jej zasługa. Czapy z głów.

<!** reklama>

Swoją drogą lubię obserwować różnice między naszymi realizacjami formatów a oryginałami. I nie chodzi o to, że amerykański „Extreme Makeover” to gigantyczne przebudowy domów przy udziale dziesiątek, jak nie setek osób. Nasze metamorfozy są, oczywiście, znacznie skromniejsze. Chodzi o te drobniutkie różnice, opowiadające sporo o nas, Polakach - szarakach. A tym razem? Ot, choćby sąsiedzi, spontanicznie pomagający w potrzebie rodzinie, której telewizja remontuje dom. W amerykańskiej wersji ruszały do boju całe miasteczka, u nas - mam wrażenie - realizatorzy mieli czasami problemy z wykrzesaniem entuzjazmu garstki bliźnich. A poza tym to nasze wyuczone nieokazywanie radości i emocji... I znowu - nie chodzi o to, żeby piszczeć z amerykańskim zadęciem, ale żeby w ogóle pokazać radość. Ale przecież jak mądrość ludowa uczy, człowiek cieszący się to wariat. Człek poważny narzeka i wyraz twarzy zawsze ma kwaśny. <

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!