https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ja się wcale nie chwalę...

Tekst i fot.: Katarzyna Pietraszak
Człowiek-magnes, połykacz ognia, dziewczyna z psem stającym na głowie, człowiek-guma, hiphopowiec bez nogi – wszyscy oni marzą o spełnieniu amerykańskiego snu. A sen się spełni w telewizyjnym hicie. Tylko komu?

Człowiek-magnes, połykacz ognia, dziewczyna z psem stającym na głowie, człowiek-guma, hiphopowiec bez nogi – wszyscy oni marzą o spełnieniu amerykańskiego snu. A sen się spełni w telewizyjnym hicie. Tylko komu?

<!** Image 2 align=right alt="Image 85562" sub="Castingi do programu „Mam talent”, który na świecie bije rekordy oglądalności, odbyły się już w Poznaniu, Gdańsku, Wrocławiu i Warszawie. W stolicy objawiło się najwięcej „talentów”. Wszystkie czeka sito eliminacji, których świadkami wkrótce będą telewidzowie.">Jeszcze nie jest wyznaczona dokładna data pierwszego odcinka nowego programu, jaki telewidzom zaproponuje stacja TVN, a już o nim głośno. Castingi do show „Mam talent”, przyciągają setki niecodziennych osobowości. I choć nie są one tak popularne jak tańczący „Pudzian”, mają szansę zostać prawdziwymi gwiazdami.

100 tysięcy euro

- Program You can dance pokazało, że na scenie jest miejsce dla amatorów, że widzowie mogą być trochę zmęczeni występami gwiazd, chcą oglądać zwykłych ludzi - Katarzyna Szałańska jest producentką w „FremantleMedia Polska”, firmie, która kupiła licencję „Mam talent” i realizuje go w koprodukcji z TVN. - Sprawa wygranej jest kwestią drugorzędną.Większość nie liczy na 100 tysięcy euro. Tu chodzi o magię telewizji, która daje człowiekowi jakąś wielkość, nawet jeśli miałaby ona trwać przez chwilę.

O sole mio...

Przed halą warszawskiego Torwaru młodzi mężczyźni w strojach sportowych żonglują piłkami. Ćwiczą przed występem. Kolejka czekających na pokaz jest długa. Wewnątrz kłębi się kolorowy tłum. Klowny, wampiry, kataryniarz, skrzypaczki, grupy baletowe, barmani rzucający butelkami. Przy muzyce dance do występu przygotowują się dziewczęta z Lubelszczyzny. Tancerki ze Stężycy, w Warszawie pokazują się po raz pierwszy. Kiedyś tańczyły na wiejskich festynach. Na dziś ich zespół Breaking Steps przygotował układy w stylu showdance, freestyle. Muszą się szybko przebrać w białe „dzwony” i niebieskie bluzki - dziewczyny biegną do toalety, bo za chwilę ich kolej. - Chcemy, żeby nasi bliscy nas zobaczyli, żeby docenili to, co robimy - mówi choreografka grupy, 24-letnia Agnieszka Gugała-Szczerbicka, studentka prawa.

Michał Sławecki też student, tyle że Akademii Muzycznej. Pierwsze kroki stawiał w chórze chłopięco-męskim w rodzinnym Płocku. Gdy przeszedł mutację, miał śpiewać partie dotychczas wykonywane sopranem, tenorem lub basem. - Nie chciało mi się - mówi tenorem. - Więc spróbowałem sopranem. Początkowo brzmiało kiepsko, z czasem głos się ukształtował.

<!** reklama>- O sole mio... - dwudziestoletni szatyn w skórzanej kurce zaczyna śpiewać tę neapolitańską piosenkę. Jego sopran ucisza na chwilę tłum. Gdy śpiewak kończy, wszyscy biją brawo.

Kiedyś takim sopranem śpiewali kastraci. Michałowi nieraz sugerowano, że „nie ma wszystkiego męskiego na miejscu”. - U mnie wszystko w porządku - uśmiecha się. Mówi, że przyszedł tutaj, żeby ludzi poruszyć, pokazać, co potrafi. - Jak sama nazwa tego programu wskazuje, ja po prostu mam talent...

W tym programie w zasadzie nie ma kryteriów. Bo nie ma granic wiekowych, ograniczeń liczby występujących zespołów - w innych miastach, gdzie odbywały się castingi, zgłaszały się orkiestry dęte i chóry. Może przyjść każdy, kto coś potrafi. Liczy się to, żeby była to umiejętność oryginalna, a gdy jeszcze połączona jest z pasją - to dodatkowy atut.

- Ten program może wygrać każdy, kto ma rzeczywiście talent albo osobowość. I to są dwie najważniejsze rzeczy. Jeśli ktoś przychodzi tu z pasją, to zawsze się obroni, nawet jeśli robi coś dziwacznego - Katarzyna Szałańska wylicza takich „oryginałów” jak grającego na zębach, grzebieniu czy mówiącego i piszącego wspak. Każdy miał swoje dwie minuty. Tyle trwa pokaz. Tak też jest za zamkniętymi drzwiami na piętrze hali Torwar.

<!** Image 3 align=right alt="Image 85562" sub="Na casting do Warszawy zjechały m.in.grupy taneczne, działające przy domach kultury i szkołach w całej Polsce. Każdy chciał wyglądać oryginalnie i bardzo dobrze wypaść.">Przed wejściem mistrzowie - barmani - Tomasz Małek i Marek Posłuszny. Przygotowują „na sucho” drinki, żonglując butelkami i pokalami za swoim przenośnym barem. Chcą pokazać, że „barmaństwo” może być pasją. Twierdzą, że nie mają większych szans w tym programie, mimo że ich koledzy barmani w angielskiej wersji programu znaleźli się w ścisłej czołówce. - Zależy nam na zmianie stereotypu barmana kojarzącego się z panem z muszką, który nie dolewa do końca piwa.

Do śmiechu

- Robię od 12 lat za śmieszne pieniądze w państwowej firmie, jako zwykły cieć. Taki oparty o ścianę i czekający na zmianę warty. Mam już dość. Chcę sie wyrwać. Koniec z tym. - Andrzej Maroszyk twierdzi, że ma talent do parodiowania.

Zapraszano go już do programów telewizyjnych, podkładał głosy w radiowych audycjach, prowadził koncerty. Startował do „Big Brothera”. Dziś wcielił się w Grzegorza Halamę, więc wygląda jak ten kabareciarz. Żółty golfik, pomarańczowa kamizelka, torba na ramieniu, a w ręku kurak.

Maroszyk potrafi parodiować kilkudziesięciu znanych ludzi, m.in., Lecha Wałęsę, Adama Michnika, Franciszka Pieczkę, Jerzego Stuhra, Andrzeja Leppera, Benedykta XVI. Na gorąco prezentuje swoje umiejętności - wygłasza monolog na temat talentu, wcielając się w postacie polityków, aktorów i papieża). Ludzie pękają ze śmiechu. - Zapraszamy - otwierają się drzwi sali, gdzie odbywają się przesłuchania. Wchodzi Grzegorz Halama.

Tańcz, chłopie

Na wejście czeka 17-letnia Agnieszka Niedziałek z Sulejówka i jej pies Tai. Licealistka wyjmuje z kieszeni skórkę od chleba i kładzie ją na posadzce. Tai powoli podnosi zad i podciąga do góry tylne łapy prezentując stanie na głowie. Potrafi jeszcze kilka innych sztuczek, jak choćby skok na plecy właścicielki.

Wszyscy są tu oryginalni. I każdy ma jakąś historię. Paweł Płoski tańczy hip-hop, jest jednym z najlepszych tancerzy w Polsce. Przez lata reprezentował Polskę na mistrzostwach kraju i Europy. W ubiegłym roku, wracając z warsztatów tanecznych na dworcu we Wrocławiu wpadł pod pociąg. Od pół roku porusza się z protezą lewego podudzia. Dzięki pomocy wielu ludzi kupił ją w Holandii. Firma, która mu ją sprzedawała, nie nałożyła marży. Od jej pracowników usłyszał: „Idź chłopie i tańcz. Dla niego było to oczywiste. Teraz lepiej mu się tańczy niż chodzi. I dziś zatańczy hip-hop. - To będzie nadzwyczajna prezentacja - zapowiada.

„Ty i ja, serca dwa...”

Występ w sali przesłuchań ma za sobą Józef Dzwończyk. Dał niecodzienny pokaz: - Tańcuję i śpiewam - mówi o swoich zdolnościach starszy pan (wkrótce skończy 80 lat) ubrany w strój Łemka. Na co dzień tworzy i wydaje pocztówki z życzeniami w różnych językach. Wykonuje także lusterka z powiedzonkami na odwrocie (też w różnych językach).

- Teraz zaczynam działać - sympatyczny pan Józef zaczyna śpiewać: „Ty i ja serca dwa...” po polsku, rosyjsku, wreszcie gwarą łemkowską. Nic nie rozumiem, ale brzmi niesamowicie. Pan Józef też pisze piosenki, układa do nich muzykę. Zaczyna: - Rozweselom rodynu... Oj, lu, lu...

Pozytywnie zakręceni

- Tacy ludzie mają fajniejszą starość. A nierzadko tyle energii, że wielu młodych ludzi mogłoby im pozazdrościć - Katarzyna Szałańska początkowo miała obawy, czy polscy emeryci, którzy różnią się o tych za oceanem (głównie ze względu na status materialny), będą chcieli wziąć udziału w castingach. Okazało się, że niepotrzebnie.

- Na castingu w Poznaniu była pani, która w przedszkolach śpiewa stare, zapomniane piosenki. Jest studentką historii sztuki, zapisała się na kurs angielskiego. We Wrocławiu przyszedł pan przyciągający magnes. Oczywiście, są to ludzie trochę zakręceni, ale naważniejsze jest to, że starszym ludziom się chce.

W „Mam talent” liczy się wyraźna osobowość, nawet jeśli jest ona „dziwaczna”. - To trochę jest program o marzeniach Polaków, którzy gdzieś tam sobie żyją, coś robią i nagle przychodzi im do głowy, że mogą to pokazać i przy tym zmienić swoje życie. Nawet nie na zawsze, może na trochę - producentka wymienia „Idola” i „Drogę do gwiazd”, programy, dzięki którym zwykli ludzie z małych miasteczek po prostu zaistnieli. - Ludzie nie będą się pokazywali dopóty, dopóki nie będą mieli możliwości pokazania się. Festiwale, przeglądy pokończyły się. Ludzie zaczęli sobie uświadamiać, że świat dotąd niedostępny jest na wyciągnięcie ręki. Dlatego chcą przyjść i spróbować w telewizji.

Jeden na milion

Talent? Są różne teorie o nim. Dar od Boga, siła wyższa, geny...Michał Kaźmierski z Końskich, iluzjonista amator, do Warszawy przyjechał z talią kart i długopisem. Zamierza pokazać kilka trików karcianych i jeden matematyczny. W karcie zgłoszeniowej tak odpowiedział na pytanie, dlaczego to akurat jego komisja powinna wybrać: „Ponieważ ja jestem jedynym takim na milion”.

Taki ktoś, jeden na milion, rzadko się zdarza. Producenci programu „Mam talent” przypominają, że w jego brytyjskiej wersji 90 proc. uczestników było pozytywnie zakręconymi dziwakami, 5 proc. stanowili ludzi umiarkowanie utalentowani, a 2-3 proc. - perełki mające talent.

Jaki talent objawi się w Polsce? Zobaczymy. Prawdziwe polskie perły dopiero zostaną wyłuskane. Przesłuchania wstępne (w kolejnym etapie odbędą się występy z udziałem publiczności i jury w teatrach w kilku miastach w Polsce) odbyły się we Wrocławiu, Poznaniu, Gdańsku i Warszawie. Zgłosiło się na nie kilka tysięcy osób.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski