Marek S. to szanowany obywatel, pracownik publicznej instytucji. Prawie rok temu o mało nie stracił życia, bo policjanci omyłkowo wzięli go za złodzieja samochodowego.
Wieczorem 21 marca 2006 roku Marek S. wsiadł do swojego peugeota boxera i ruszył ze stacji benzynowej w Osielsku. Zatrzymał się jeszcze na chwilę na drodze wiodącej do Żołędowa, żeby zapakować do schowka kupione przed chwilą drobiazgi. Zauważył, że mija go peugeot 206 na bydgoskich rejestracjach. W środku siedzieli ubrani po cywilnemu mężczyźni. Marek S. nie miał pojęcia, że to policjanci z sekcji samochodowej komendy miejskiej, którzy na stacji czekali na złodzieja samochodowego, mającego odebrać okup za samochód.
<!** reklama left>- Odjechali kawałek dalej i zatrzymali się. Kiedy do nich podjechałem, próbowali mnie zatrzymać. Usłyszałem: „kur..., stawaj”. Przestraszyłem się, odbiłem w lewo i ruszyłem. Po chwili usłyszałem odgłos przebijanej blachy i poczułem ból w plecach, ale jechałem dalej. Próbowałem dodzwonić się na policję, ale w tym szoku wystukałem chyba zły numer. Kiedy na drodze zobaczyłem nadjeżdżający pojazd, stanąłem w poprzek drogi i poprosiłem o pomoc - relacjonuje Marek S.
Okazało się, że mężczyzna został postrzelony - policyjna kula utkwiła między kręgosłupem a lewą nerką. Funkcjonariusze wzięli Marka S., pracownika Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej za kogoś innego.
Policja nie wzięła na siebie odpowiedzialności za pomyłkę. Według jej wersji, mężczyzna był zatrzymywany już na stacji benzynowej, ale zignorował znaki policjantów, którzy wówczas ruszyli w pościg. Marek S. miał też potrącić lusterkiem jednego z policjantów, co było bezpośrednią przyczyną użycia broni.
Prokuratura Rejonowa Bydgoszcz-Północ, Prokuratura Okręgowa, a następnie Sąd Rejonowy, do którego Marek S. złożył zażalenie, uznały wersję policjantów za bardziej wiarygodną. Mężczyzna skierował skargę do prokuratora generalnego i rzecznika praw obywatelskich. - Poprosiliśmy pana Marka S. o uzupełnienie dokumentacji. 25 stycznia otrzymaliśmy brakujące pismo. Takich spraw nie mamy dużo, najczęściej chodzi o brutalne działanie policji - mówi Stanisław Wileński z Biura RPO w Warszawie.
Nie pierwszy już raz policja w naszym regionie omyłkowo strzela do ludzi. W listopadzie 2004 roku funkcjonariusze ze Żnina podziurawili kulami mercedesa należącego do bydgoskiego biznesmena, bo wzięli go - jakżeby inaczej - za złodzieja samochodowego. Tym razem nikt nie został ranny. Policjanci również nie ponieśli odpowiedzialności karnej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Dawno nikt nie wywołał takiego poruszenia jak Cielecka. To zasługa młodszego partnera
- Tak córka Marty Kaczyńskiej radzi sobie w Korei. Niesamowite, jak się zmieniła [FOTO]
- Prześledziliśmy przemianę włosów Majdana. Było ściernisko, a dziś jest San Francisco
- Peretti po raz pierwszy na mieście od śmierci syna. Poszła do knajpy gwiazd [FOTO]