Wszyscy, którzy znają Natalię, są wciąż w szoku. Nie mogą uwierzyć, że ta drobna i miła dziewczyna mogła posunąć się do największej zbrodni - zabić swoje dziecko. Oskarżona przyznała się do zabójstwa.
<!** Image 3 align=middle alt="Image 208753" >Inowrocław w ostatnich dwóch dniach znalazł się na czołówkach ogólnopolskich serwisów informacyjnych. Wszystko przez Natalię S. z ul. Toruńskiej, która jest już porównywana do Katarzyny W. z Sosnowca, mamy zamordowanej Madzi.
- Nie można tego porównywać. To jest zupełnie inna sytuacja - komentuje wyraźnie poirytowany wiceszef prokuratury, Sławomir Głuszek.
<!** reklama>
Wczoraj wczesnym popołudniem przed inowrocławską prokuraturą kłębili się reporterzy telewizyjni chcący choćby przez chwilę sfilmować przesłuchiwaną tam 21-latkę.
Drobna dziewczyna w beżowej kurtce i zamszowych spodniach od środy porusza się tylko w kajdankach. Jej sąsiedzi wciąż nie mogą uwierzyć w to, co się stało.
- Nikt nie przypuszczał, że tu dojdzie do takiej tragedii. To dziecko było zadbane, opiekowała się nim - mówi jedna z sąsiadek. - Miała takie miłe oczy - dodaje jej znajoma.
Ktoś inny jednak komentuje, że często przyjeżdżali tu „rozmaici panowie samochodami”. I znacząco zawiesza głos.
<!** Image 2 align=middle alt="Image 208753" >Natalia S. wychowała się w domu dziecka. Jej rodzice wyjechali na Cypr i ślad po nich zaginął.
- Kiedy była u nas, złego słowa bym o niej nie powiedział, bo zachowywała się poprawnie. Myślę, że przyczyną tej tragedii, oprócz niewątpliwie trudnego dzieciństwa, jest to, że takie osoby nie mają wsparcia po opuszczeniu placówki - ocenia dyrektor Ośrodka Wspierania Dziecka i Rodziny, Romuald Jaskólski.
Niepracująca dziewczyna mieszkała ze swoją babcią w mieszkanku na drugim piętrze kamienicy przy ul. Toruńskiej. To właśnie tam doszło do tragedii.
- Chociaż była to biedna rodzina, jednak nie było w niej przejawów przemocy. Kobieta korzystała ze wsparcia ośrodka pomocy społecznej - mówi Sławomir Głuszek.
Właśnie w związku z wielką biedą w domu Natalii S. składano jej propozycje oddania małego Filipka do placówki opiekuńczej. Za każdym razem odmawiała. - Być może trauma z przeszłości? - zastanawia się jeden ze śledczych.
Wczoraj matce Filipka postawiono zarzut zabójstwa. Kobieta złożyła obszerne wyjaśnienia i przyznała się do winy.
Niemal pewne jest, że zostanie aresztowana. Oprócz niej zatrzymano 31-letniego konkubenta dziewczyny. Policja nie informuje o jego losach.