MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ikony z bożego zapiecka

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
Wędrowała całe życie, by osiąść we Fiałkach. Stąd płyną w świat ikony, tworzone z benedyktyńską cierpliwością. Jadwiga Kaczmarek-Wszołek znalazła ukojenie w starej owczarni. - Gdzie teraz żyjesz? - pytają znajomi, przyzwyczajeni do jej częstych przeprowadzek. - U Pana Boga za piecem - odpowiada bez jednej chwili wahania.

Wędrowała całe życie, by osiąść we Fiałkach. Stąd płyną w świat ikony, tworzone z benedyktyńską cierpliwością. Jadwiga Kaczmarek-Wszołek znalazła ukojenie w starej owczarni. - Gdzie teraz żyjesz? - pytają znajomi, przyzwyczajeni do jej częstych przeprowadzek. - U Pana Boga za piecem - odpowiada bez jednej chwili wahania.

<!** Image 2 align=right alt="Image 150548" sub="Tworzenie ikon wymaga benedyktyńskiej cierpliwości, skupienia
i czasu. Jadwiga Kaczmarek-Wszołek nie lubi poganiania, naciskania, pracy na czas. Niektóre jej ikony powstają przez rok, a nawet dłużej. / Zdjęcia: Miłosz Sałaciński">Fiałki to niewielka wieś za Górznem na Pojezierzu Brodnickim. Owczarnię trzy lata temu wypatrzył zięć Jadwigi. Kupili budowlę, której dach stromo opada do samej ziemi. Oswoili swoimi zapachami i głosami. Powoli remontują, więc cały czas pachnie tu świeżym drewnem. Kto ma jakieś wątpliwości co do sensowności tego zakupu (zapadła wieś, zimą kłopot, etc.) proszony jest na taras. I milknie. Widok pagórków, drzew i nieba zapiera dech.

Chrystus o łagodnych oczach

Jadwiga Kaczmarek-Wszołek jest gliwiczanką. Wychowała się w domu, w którym ukochanie sztuki było większe od ukochania czegokolwiek innego. - Może dlatego nigdy nie byłam przywiązana do żadnego mieszkania? - duma na głos.

<!** reklama>Mama była pianistką, kochała książki i malarstwo. Ikony Andrzeja Rublowa pierwszy raz widziała Jadwiga w rodzinnym domu. I zapadły jej głęboko w pamięć. Dziś, malując własne, chce być blisko tych Rublowskich. Ulubione tematy to Chrystus Pantokrator, Królujący, Zbawiający i Trójca Święta. Jej Chrystus ma łagodne oczy, wszystko wie i rozumie. Nie ma budzić grozy jak Chrystus z XVIII-wiecznych ikon, z ciężko zarysowanymi oczami i mrocznym spojrzeniem.

- Ikona jest niesamowita, służy człowiekowi. Nie mówi, ale pomaga, bo można ją kontemplować. Jest transcendentna - przenosi nas z ziemi do Boga, a Boga na ziemię. Urzekło mnie jej piękno i bliskość sacrum podczas pracy nad nią. Ale nad deską bardziej czuję się rzemieślnikiem niż artystą. Kopiuję, pozostając w zgodzie z tradycją, a nie tworzę nowe ikony - podkreśla Jadwiga Kaczmarek-Wszołek.

Zaczęła 15 lat temu. W roku, w którym jednocześnie zachorowali jej rodzice. Wcześniej malowała, rzeźbiła, tworzyła lalki (zresztą z zawodu jest lalkarzem), wykonała wiele renowacji rzeźb. Jest pewna, że ikona weszła w jej w życie nieprzypadkowo. Dziecięcy zachwyt Rublowem odezwał się, gdy przyszedł na to czas. Dziś ikony Jadwigi kupują klienci galerii w Krakowie i Płocku, znajomymi znajomych, a nawet koledzy po fachu. Mówią, że sami próbowali, ale nie dali rady.

<!** Image 3 align=left alt="Image 150548" sub="Pracownia pod dachem starej owczarni jest jeszcze niedojrzała. Trzy lata to zbyt mało, by sprzęty odnalazły swoje miejsce. Nim ikony wylecą w świat, nocami blikują. A te niepokryte jeszcze złotem - oddychają na drewnianych blatach. ">Wszystko zależy od lewkasu

- Nie mogę się tu poukładać do końca, bo pracownia jeszcze nie dojrzała. Za świeża jeszcze jest - denerwuje się Jadwiga, przekładając szkice i deski.

Tak naprawdę jest piękna, pachnąca drewnem i zaskakująca detalami, które powoli ukazują się obserwatorowi. Z kąta wygląda lalka japońskiego szoguna, z którą Jadwiga odwiedza przedszkola. Z każdej ściany, z różnych wysokości - pejzaże albo studia roślin. Na honorowym miejscu stoi kilkupalnikowa kuchenka. Tylko laik podejrzewałby, że artystka pichci na niej gulasze czy mielone. Lewkas - oto jest specjalność tego zakładu!

Nie drewno (ma być przynajmniej 30-letnie, gatunek nie jest już taki istotny), nie farba („tempera jajeczna, żadnego oleju i innej podróby”), nie złoto. Wszystko zależy od lewkasu, czyli gruntu, składającego się z kilku rodzajów kredy, klejów i...

- Dziecko, miałabym zdradzić recepturę, nad którą pracowałam przez lata?! - artystka patrzy na mnie jak na przybysza z innej planety. Chcę zobaczyć jej lewkas? Proszę bardzo! Po chwili szperania na stole ląduje pojemnik z białawym materiałem. Bum! W środku pękniętej skorupy, pokrytej delikatnymi bąbelkami - zastygła łopatka.

Jadwiga każe się nachylić. Skrobie paznokciem. Czy słyszę? Paznokieć lub ludzki kieł w zetknięciu z lewkasem taki ma wydawać dźwięk. Puka pierścionkiem. - A na kamień ma odpowiadać jak kamień - szepcze.

<!** Image 4 align=right alt="Image 150548" >Deski trzeba wygotować, wyjałowić z żywicy. Muszą być lekkie. Potem można już nałożyć lewkas i chwycić za narzędzia. Jedne drobne niczym igły, inne przypominające rylce. Nimi artystka przeniesie na podłoże rysunek. To grawerka. Najbardziej pracochłonne są ikony przedstawiające dzieje apostolskie: obrazek za obrazkiem. Oczy apostołów, nosy świętych i brwi Chrystusa są tak małe, że do pracy konieczna jest lupa.

Dalej idą farby. Krok po kroku. Warstwy, które muszą schnąć, znikać i znów się pojawiać. Polerowanie. Złoto. - Pozłotnictwo to trudna dziedzina. Jeździłam po różnych szkołach, by nauczyć się kłaść 33-karatowy płatek złota - mówi Jadwiga.

Nie poganiajcie mnie!

Trójca Święta, czyli Bóg objawiający się pod dębem Abrahamowi i Saarze, będzie na prezent. Podobnie jak Chrystus, zamówiony na upominek dla dziecka przystępującego do Pierwszej Komunii Świętej. Jeszcze niewykończone, oddychają na drewnianym blacie. Czekają na swój czas.

Jadwiga Kaczmarek-Wszołek nie lubi terminów. Niektóre ikony powstają przez rok. Inne krócej, inne dłużej. Nie znosi zaliczek i umów. Mówi o sobie, że jest rzemieślnikiem, ale potrzebę wolności i niezależności ma artystyczną. Nie znosi też poganiania, wymagania. Gdy czuje się zobowiązana, automatycznie odczuwa wewnętrzny sprzeciw. „Nie pozwól sobie, Jadwigo” - mówi wewnętrzny głos. Więc nie pozwala i czeka na wenę. A ta ostatnimi czasy przychodzi nocą. Kiedy Fiałki śpią, pojawiają się najlepsze pomysły.

Jest dumna z tego, że od 38 lat żyje ze sztuki. - Ona nie musi być przez wielkie „S”. Nie muszę mieć wystaw, nie muszę się kreować. Ale proza życia nie może mnie zaatakować - mówi. - W owczarni czuje się jak w cudownym kokonie, w pięknej izolacji. Pierwszy raz w życiu czuję, że gdzieś osiadłam. Choć nie ręczę, że coś mi jeszcze w życiu nie przyjdzie do głowy...

* * *

Nocą ikony blikują. Nim trafią w ręce warszawiaków, Ślązaków i krakusów, połyskują pod dachem owczarni. Może ktoś zamówił rublowskiego Chrystusa Pankratora, bo uważa, że to modne? Może potraktuje go tylko jako dekorację? Może jest snobem? Jadwiga nie ma o tym pojęcia. Zanim odda trud swojej pracy w obce ręce, święci mieszkają u niej. Co mówią nocami, na razie słyszy tylko ona. Przyszły właściciel usłyszy, gdy zechce.

Warto wiedzieć

Malowane czy pisane?

Termin „pisanie ikon” spopularyzowali rosyjscy i polscy autorzy. Ma podkreślać sakralny i liturgiczny charakter obrazów, a oznaczać proces ich powstawania. Według badaczy problemu, na przykład ks. Henryka Paprockiego, określenie to jest wynikiem błędnego tłumaczenia z języka greckiego, w którym słowo (podobnie jak „pisat” w rosyjskim) oznacza zarówno pisać, jak i malować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!