<!** Image 1 align=left alt="80" >Biblioteka II LO w Bydgoszczy w gronie 30 bibliotek w Europie i Azji, w tym czterech z Polski, obdarowanych niemieckim księgozbiorem w ramach niemieckiego, rządowego programu „Ludzie i książki”. W polskiej czwórce znalazły się trzy biblioteki uniwersyteckie, m.in. szacownej krakowskiej Jagiellonki. I właśnie II LO...
Pomijając oczywiste zaskoczenie, jak to skomentować? Nie sądzę, żeby w Instytucie Goethego i niemieckim Ministerstwie Spraw Zagranicznych, którzy są organizatorami programu, ktoś uprawiał zabawy Bolka i Lolka, polegające za zakręceniu globusem i zatrzymaniu go palcem w przypadkowym punkcie. Skuteczny lobbing? Możliwe. Ale czyj? Może funkcjonującego od roku w Bydgoszczy honorowego konsula Niemiec? To ma sens, choć oczywiście słówko szepnięte przez honorowego konsula - przy całym szacunku dla jego osoby - nie mogło być jedyną rekomendacją.
W grę wchodzi przecież nie kilka podręczników, ale pula wysokości 500 tysięcy euro. Jesli podzielimy ją przez 30, otrzymamy wiele solidnych regałów wypełnionych porządnie wydanymi książkami. Rozum podpowiada zatem, że w Niemczech doceniono dobrą pracę nauczycieli, zwłaszcza germanistów, oraz uczniów bydgoskiego ogólniaka. Bardzo to miłe i jeszcze bardziej pożyteczne. Kto zaglądał ostatnio do jakiejkolwiek szkolnej biblioteki, doskonale wie bowiem, że oświatowe zaciskanie pasa często rozpoczyna się właśnie od tego przybytku.
W niewiele lepszej sytuacji, zwłaszcza jeśli chodzi o obcojęzyczną literaturę i prasę, znajdują się biblioteki uczelniane. Zwykła szara niemiecka gazeta w Empiku kosztuje kilkanaście złotych, kolorowy tygodnik - około trzydziestu. Tę prostą obserwację dedykuję tym „liberałom”, którzy twierdzą, że jeśli marzymy o lepszej przyszłości, to sami powinniśmy w nią inwestować.
