https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

I z parku udało się zrobić kiełbasę

Jarosław Reszka
Metoda prezesa Jarosława Kaczyńskiego: „Wiem, ale nie powiem”, ostatnio zastosowana wobec kanclerz Angeli Merkel, działa na uganiających się za newsami dziennikarzy jak płachta na byka.

Metoda prezesa Jarosława Kaczyńskiego: „Wiem, ale nie powiem”, ostatnio zastosowana wobec kanclerz Angeli Merkel, działa na uganiających się za newsami dziennikarzy jak płachta na byka.

<!** Image 2 align=none alt="Image 180154" sub="BPPT: Tu na razie jest ściernisko, ale będzie San Francisco? /fot. Dariusz Bloch"><!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw.jpg" >Za Odrą odwetowy atak na Kaczyńskiego przypuścił opiniotwórczy „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, w Polsce m.in. podejrzewany przez prezesa PiS o proniemieckość (czy wręcz niemieckość) TVN24. I słusznie. Albo mam coś ważnego do powiedzenia, chcę to powiedzieć i wobec tego głośno mówię wszystko, co wiem na ten temat. Albo siedzę cicho, ewentualnie dzielę się rewelacjami „nie do publikacji” z kolegami przy piwie.

<!** reklama>Bydgoski dziennikarski światek mniej jest chyba zawzięty niż medialni prominenci z Warszawy czy Frankfurtu nad Menem. W ostatni wtorek rzecznik prezydenta Bydgoszczy zaprosił żurnalistów na konferencję prasową w sprawie Bydgoskiego Parku Przemysłowo-Technologicznego. Konferencję firmował Rafał Bruski, jednak głównym prelegentem był na niej prezes parku przemysłowego, Łukasz Niedźwiecki.

Następnego dnia w gazetach przeczytałem i w publicznym radiu wysłuchałem, jakie to park ma świetlane perspektywy, jak się błyskawicznie rozwija jego infrastruktura i ile to firm w najbliższym roku planuje w nim pobudować swe siedziby. „Przestrzeń nowych możliwości” - zatytułowała na przykład swą laurkę „Gazeta Wyborcza”. „Trybuna Ludu” w epoce wczesnego Gierka piękniej by tego nie ujęła. W sprawozdaniach z konferencji dziennikarze rozwodzili się nad tym, że w przyszłym roku dziesięć firm zainwestuje w parku 300 milionów złotych, co ma dać pracę dla ponad tysiąca bydgoszczan. Nikogo natomiast specjalnie nie zaniepokoiło to, że prezes Niedźwiecki nie wymienił ani jednego z tych dziesięciu nowych inwestorów („Bez ich zgody nie będę wymieniał nazw” - tłumaczył się), podobnie jak nie podał nazw innych dwóch dużych przedsiębiorstw, które są ponoć zainteresowane kupnem 12 hektarów ziemi w znajdującej się na terenie parku Pomorskiej Strefie Ekonomicznej (tłumaczenie prezesa: „Nie ujawniamy zainteresowanych, żeby nie przesądzać wyników postępowania. Zawsze może dołączyć inna firma”).

Ja rozumiem - business is business, tajemnica handlowa, gospodarcza i tak dalej. Ale skoro jest to tajemnica, to za wcześ nie na zwoływanie konferencji prasowej i wychwalanie stu gołąbków na dachu. Bo tego nie da się zweryfikować, nie wiedząc, czy w Bydgoszczy chce się pobudować Krzak sp. z o.o. czy może Microsoft albo Google. Trzeba wierzyć, bo trudno sprawdzić, jak każą nam władze miasta i parku? Ja tego nie kupuję, zwłaszcza na parę dni przed wyborami.

Nie kupuję nie tylko dlatego, że mam rozum. Także dlatego, że mam oczy. Niewielu bydgoszczan wie, jak wygląda teren parku przemysłowego. Ba, niewielu nawet wie, gdzie on jest i jak tam dojechać. Dla propagandy sukcesu to może i lepiej. Minionego lata zawędrowałem w parkowe ostępy dwukrotnie, za każdym razem przecierając ze zdumienia oczy, jakbym wylądował na innej planecie. Za pierwszym razem trafiłem do parku na Marsie skuszony reklamą promocyjnych targów, które organizowała duża hurtownia AGD - jeden z nielicznych aktywnych obiektów handlowych na gołej, świeżo wyrównanej ziemi. Na targi trzeba było dojechać po dwóch rządkach betonowych płyt, w ruchu wahadłowym, sterowanym prowizorycznymi światłami. Zastanawiałem się wtedy, jaką to pokutę odprawiają właściciele wspomnianej hurtowni, że postanowili robić geszeft w takim, a nie innym miejscu.

Drugi raz tego lata przewieziono mnie przez park z przeciwnej jego strony, w drodze na otwarcie Exploseum, czyli muzeum w byłej fabryce materiałów wybuchowych. Trasa wiodła wzdłuż mozaiki mniej lub bardziej zrujnowanych budynków D.A.G. Fabrik Bromberg. Pomyślalem, że wyrwanie ziemi tych żelbetowych zębisk kosztować będzie majątek. Niedługo później przeczytałem w jednej z gazet, że resztki po D.A.G. Fabrik na terenie parku przemysłowego nie będą na razie uprzątane, bo dzięki wstawiennictwu dziennikarzy ponownie zainteresował się nimi konserwator zabytków. A jak konserwator zabytków weźmie coś na muszkę, to dla inwestora oznacza jedno: kłopoty i wydatki. I jak to pogodzić z wizją pięknego jutra parku?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

k
koszałek&opałek
I w Paryżu nie zrobią z owsa ryżu,
A w Bydgoszczy z reszki... Orła.
J
Jan
A Express bydgoski to kapitał polski? A może niemiecki? Wówczas Autor artykułu, słusznego, byłby z prasy niemieckiej. Ale się porobiło, panie, przed wojną nie do pomyślenia:)
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski