Informację o zatonięciu podała agencja TASS. Choć MON Rosji nie mówi nic o przyczynach. Agresor zastrzegł, że to nie skutek ataku, ale "okręt zatonął podczas holowania w warunkach sztormu, po pożarze przedziału z amunicją".
O tym, że okręt flagowy rosyjskiej Floty Czarnomorskiej tonie, mówili wcześniej Ukraińcy. Rosjanie odpowiadali, że „Moskwa” została poważnie uszkodzona przez pożar, który spowodował detonację amunicji. Rosjanie nie podali przyczyny powstania ognia.
Okazuje się, że rosyjski krążownik został trafiony rakietami Neptun ukraińskiej produkcji. Ich konstrukcja oparta jest na radzieckim pocisku przeciwokrętowym Kh-35 o zwiększonym zasięgu i ulepszonych systemach elektronicznych.
Atak został dokładnie zaplanowany i towarzyszyła mu akcja pozorowana. Kiedy zostały wystrzelone rakiety - prawdopodobnie z okolic Odessy - w pobliżu rosyjskiego okrętu pojawił się dron tureckiej produkcji Bayraktar TB2, który jest na wyposażeniu ukraińskiej armii.
Być może był on tylko wabikiem, na którym miała się skupić załoga krążownika, choć nie można wykluczyć, że podał on także dokładną pozycję rosyjskiej jednostki. System radarowy umieszczony w głowicach ukraińskich rakiet uaktywnił się w ostatniej chwili, aby Rosjanie nie przechwycili wiązki z radaru pocisku. Tym samym zabrakło czasu na odpalenie rakiet przeciwko nadlatującym Neptunom.
Pozostał Rosjanom „ostateczny system obrony” czyli AK-630. To w pełni zautomatyzowane sześciolufowe szybkostrzelne działko kalibru 30 mm zbudowane w oparciu o system Gatlinga używany także w amerykańskich działkach Vulcan. Jednak i ono nie powstrzymało rakiet.
