W 1/16 finału rozstawione z numerem czwartym Biało-Czerwone zwyciężyły Gruzinki 45:33. W kolejnej rundzie rywalkami były szpadzistki z Egiptu, które Polki pokonały 45:28. W ćwierćfinale wygrały z reprezentantkami Izraela 45:34. W półfinale pokonały obrończynie mistrzowskiego tytułu Koreanki 33:32.
W jaskini lwa
- Dziewczyny walczyły pewnie i zdecydowanie, fantastycznie spełniły swoje zadania, nawzajem się wspomagały. Walczyliśmy z Włoszkami niczym w jaskini lwa, szermierka we Mediolanie jest niezwykle popularna, hala wypełniona była kibicami po brzegi, a jednak to nasze zawodniczki wykonały kawał dobrej roboty, walczyły bezbłędnie. To był dla nas turniej idealny. Jestem dumny, szczęśliwy - powiedział tuż po przylocie do Warszawy Bartłomiej Język, trener polskich szpadzistek.
Złoto wywalczone w Mediolanie to największy sukces polskiej szermierki od 16 lat. Biało-Czerwone są już o krok od awansu na igrzyska olimpijskie w Paryżu.
Bardzo dużo emocji
- Jest w nas bardzo dużo emocji. Wszystkie walczyłyśmy równo, nie popełniałyśmy większych błędów. Od początku wierzyłyśmy, że jesteśmy w stanie wywalczyć złoty medal, z takim na stawieniem jechałyśmy do Mediolanu i bardzo się cieszymy, że plan udało się zrealizować - skomentowała na gorąco po przylocie Ewa Trzebińska.
Medal wywalczony w Mediolanie jest pierwszym złotem zespołu szpadzistek w historii i pierwszym złotym medalem polskich szermierzy w MŚ od 2007 roku, kiedy drużynowo triumfowały florecistki. Złoto MŚ jest 10. w historii startów polskich szermierczy w MŚ i 89.medalem w ogóle w czempionacie globu. Na ten dorobek składa się 37 indywidualnych (8 złotych, 12 srebrnych, 17 brązowych) i 52 drużynowe (10-16-26).
- Byłyśmy bardzo pewne siebie już od samego rana przed finałowym pojedynkiem z Włoszkami. Jeszcze więcej otuchy dodały nam słowa Martyny Swatowskiej, która podczas śniadania powiedziała, że śniło się jej w nocy nasze zwycięstwo - skomentowała po przylocie do Polski z humorem Renata Knapik-Miazga.
Reprezentantki polski podkreślały, że dwa dni rywalizacji drużynowej, w której stoczyły pięć walk były bardzo trudne i wymagające. Duży wpływ na końcowy wynik miała odporność psychiczna.
- W pierwszym dniu stoczyłyśmy dwie walki, aby awansować do finałowej ósemki. W drugim, gdy walczyłyśmy trzykrotnie zwłaszcza w pierwszym meczu odczuwałyśmy dużą presję, byłyśmy wyżej notowane niż zawodniczki z Izraela - powiedziała Martyna Swatowska-Wenglarczyk.
- Atmosfera w drużynie była bardzo dobra. Właśnie spokojem, odpowiednią komunikacją, wymienianiem się różnymi pomysłami wygrałyśmy te mistrzostwa. Zachowywałyśmy przez cały czas duży spokój. Wiara we właśnie umiejętności doprowadziła nas do końcowego triumfu - podsumowała mistrzostwa świata w rywalizacji drużynowej Magdalena Pawłowska.
Na lotnisku w Warszawie złote medalistki powitała m.in Danuta Dmowska-Andrzejuk, mistrzyni świata w szpadzie indywidualnie z 2005 roku oraz drużynowa mistrzyni Europy z 2010 roku.
- Stawiałam na nasze zawodniczki już przed mistrzostwami. Od wielu lat prezentują bardzo wysoki poziom, choć na igrzyskach w Tokio nie udało się zdobyć medalu. Brakowało w historii polskiej szpady kobiecej tego medalu. Jestem niezmiernie szczęśliwa - powiedziała nam była minister sportu.
O tym, czy polskie szpadzistki zakwalifikują się na igrzyska w Paryżu dowiemy się najpóźniej w kwietniu przyszłego roku.
