Gra o 68 milionów

<!** Image 1 align=left alt="Image 37380" >Zarząd województwa w Toruniu wydał 300 tysięcy złotych na sporządzenie planu rozbudowy szpitala dziecięcego w Bydgoszczy. To niejedyne pieniądze, które zarząd przekazał tej placówce, wszak nią zarządza.

Jednak ten wydatek może wzbudzić sporo wątpliwości. Zapytają Państwo może: Po co tracić pieniądze na coś, czego nie będzie się realizować samemu? Wiadomo przecież było, że odbędą się wybory samorządowe, a po nich zmieni się władza i w województwie, i w mieście. Po co więc zostawiać następcom coś, co może im nie odpowiadać? Po co krępować ich w decyzjach, narzucać własną wolę? Odpowiedź jest tylko jedna.

Po to, by nie tracić czasu, by zdążyć do czerwca i uzyskać dotację już w pierwszym rozdaniu kolejnego europejskiego budżetu. A można zyskać wiele, aż 85 procent wartości tej inwestycji. Gra toczy się więc o 68 milionów złotych. W drugim rozdaniu szanse na maksymalną dotację zmaleją. Jak we wszystkim i tu obowiązuje zasada: kto pierwszy, ten lepszy. Unia na spóźnialskich czekać nie będzie. Kiedy porównuję stan przygotowania strategicznych dla miasta jedynie dwóch inwestycji: rozbudowy szpitala dziecięcego (Bydgoszcz własnej placówki nie ma, nie ma nawet oddziału dziecięcego) z budową na przykład linii tramwajowej do Fordonu, dochodzę do wniosku, że tylko jedna z nich ma szansę na pełną dotację. Ta, która ma dokumentację. Dla tramwaju do Fordonu nie wytyczono nawet trasy, co dopiero mówić o studium wykonalności. Dla mnie miarą wartości ustępującej władzy jest także to, co pozostawia swoim następcom. W przypadku tramwaju - pracę od podstaw, w przypadku szpitala dziecięcego - „gotowca”.