Od 3 do 26 czerwca w spichrzach Muzeum Okręgowego przy ul. Grodzkiej można zwiedzać wystawę pt. „Fotografia Dzikiej Przyrody 2010”.
<!** Image 2 align=none alt="Image 172892" sub="Portret tego żółwia autor trafnie nazwał „Gigantyczną przeczesywaczką plaży” Copyright Thomas P. Peschak RPA/Niemcy">Na konkurs ogłoszony w 1964 r. przez magazyn „BBC Wildlife” i londyńskie Muzeum Historii Naturalnej wpłynęło 600 fotografii dzikiej przyrody, tymczasem do tegorocznej edycji z samej tylko Polski zgłoszono 300 prac 48 fotografików! Liczby te najlepiej mówią, jak wielki prestiż zyskał doroczny międzynarodowy konkurs i jego pokłosie, czyli wystawa „Wildlife Photographer”. O uczestnictwo i najlepszą lokatę w nim zabiega każdy, kto chce być liczącym się fotografikiem przyrody, a nie jest łatwo, bo kryteria są ostre i jury surowe.
Z tym większym niedowierzaniem przyjęto skandal, który towarzyszył ubiegłorocznej edycji. Jej zwycięzca, Hiszpan, sfotografował wprawdzie skaczącego przez zagrodę wilka z zagrożonej rasy, ale z penetracją enklaw dzikiej przyrody nie miało to nic wspólnego, bo zwierzę mieszkało w parku koło Madrytu, było oswojone i nosiło imię Ossian! Obiekt okazał się sympatyczniejszy od fotografa, któremu odebrano prymat i jakąkolwiek możliwość uczestnictwa w tym konkursie.
<!** reklama>Można przypuszczać, że po tej wpadce konkursowe sito działa teraz perfekcyjnie. Tym większa radość, że wśród nagrodzonych znaleźli się dwaj Polacy: Tomasz Raczyński (za zdjęcie „Szaleńczy połów”) i Michał Budzyński (za zdjęcie „Rzut światła”). A było z czego wybierać, bo 3 tysiące fotografików z 83 krajów nadesłało na konkurs ponad 31 tys. prac!
- Tradycyjnie na wystawie będzie można zobaczyć najlepsze prace i warto z tej okazji skorzystać nim zdjęcia powędrują do Warszawy, Wrocławia i Zakopanego - zachęca Jerzy Zegarliński, który organizuje polskie tournée ekspozycji. - Warto przy tym podkreślić, że bydgoską wystawą, która jest 101 w historii naszych krajowych prezentacji, zaczęliśmy drugą setkę odsłon „Fotografii Dzikiej Przyrody”, czego nie da się porównać z popularnością żadnej innej wystawy fotograficznej - nie bez dumy dodaje szef Agencji Zegart. Nie wiadomo tylko jak długo my wszyscy będziemy dumni, że nie zniszczyliśmy do cna natury.