Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Galeria zasłużonych kulfonów

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Oprowadzałem ostatnio obcoplemiennego gości po mieście, pokazując, m.in., Bydgoskie Autografy, wmurowane w ulicę Długą. I trochę się wstydu najadłem. Nie dlatego, że Długa wygląda mało reprezentacyjnie.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw.jpg" >Oprowadzałem ostatnio obcoplemiennego gości po mieście, pokazując, m.in., Bydgoskie Autografy, wmurowane w ulicę Długą. I trochę się wstydu najadłem. Nie dlatego, że Długa wygląda mało reprezentacyjnie.

Na to byłem przygotowany i miałem gotowe wytłumaczenie: że to się wkrótce zmieni, gdy na Pod Blankami i Grudziądzkiej powstaną wielopoziomowe parkingi... I tak dalej, kłamstewka dla ratowania honoru miasta, bo sam coraz mniej mam wiary, że coś się tam zmieni, a już zupełnie mało wiary - że coś się zmieni wkrótce. Podczas prezentacji autografów zawstydziłem się z bardziej osobistego powodu. Otóż paru z nich nie potrafiłem odcyfrować. Wiadomo, jak to z ludźmi bywa: jeden podpisuje się czytelnie, a inny stawia zamaszyste wywijasy albo kulfony. I trudno kogoś zmusić, zwłaszcza notabla, do zmiany podpisu tylko dlatego, by turysta potrafił go rozpoznać na bydgoskim bruku. Można jednak zmienić wzór na metalowej tabliczce, wypisując wpierw drukowanymi literami imię i nazwisko laureata, a dopiero poniżej dając mu miejsce na złożenie mniej lub bardziej zakręconego podpisu. Zdaję sobie wprawdzie sprawę, że nie zmienia się koni w połowie rzeki, ale w sytuacji, gdy przeprawa ma potrwać, kto wie, może setki lat, zaś jej skutki jeszcze dłużej, to nie ma lepszej chwili niż obecna na udoskonalenie wartościowej w sumie idei. Nie przeszkadzałoby mi wcale, gdyby od kolejnej ceremonii począwszy nowe tabliczki lepiej informowały gapia, czyje kulfony ma pod nogami. Tym bardziej, że i teraz autografowy porządek nie jest sprawiedliwy - niektórzy uhonorowani mają bowiem dodatkową tabliczkę - inna sprawa, że brzydszą, jakby cmentarną - wyjaśniającą, kto zacz, inni nie.

<!** reklama>Myślę, że sensownym uzupełnieniem naszej galerii sławy byłaby też wmurowana w ścianę którejś z pobliskich kamienic - byle w widocznym miejscu - tablica z planem lokalizującym poszczególne podpisy. Przy obecnym tempie ich przyrostu, czyli kilka parafek na rok, za czas jakiś będziemy mieli z tymi tabliczkami galimatias niczym na starym cmentarzu. Długa jest wystarczająco długa, by pochód bohaterów przyjmować nawet przez wieki. Ludzka pamięć bywa krótka.

Zaraz więc zapisuję kolejny racjonalizatorski pomysł, jaki wpadł do mojej głowy. Może zamiast (lub obok) tablicy z planem autografów postawić w tym miejscu kiosk multimedialny informacji turystycznej, czyli uliczny komputer z ekranem, w którym znalazłby się nie tylko plan rozmieszczenia autografów, lecz także ilustrowane biogramy postaci, które je złożyły? Wtedy dopiero można by z pełną odpowiedzialnością utrzymywać, że Bydgoskie Autografy służą nie tylko zaspokajaniu próżności tych, którzy wyróżnienie otrzymują, oraz ubijaniu doraźnych interesów przez tych, którzy wyróżnienia przyznają, lecz przede wszystkim podtrzymywaniu pamięci historycznej w cennej, małoojczyźnianej wersji.

<!** Image 3 align=none alt="Image 189038" sub="Gabinet figur woskowych na Wyspie Młyńskiej FOT. Tadeusz Pawłowski">Bydgoskie Autografy dopiero nabierają rozmachu, natomiast już pięknie rozwinęła się nad Brdą filia Muzeum Figur Woskowych Madame Tussaud. W londyńskiej centrali znajdują się tylko dwie postaci słynnych Polaków - Lecha Wałęsy i papieża Jana Pawła II. W bydgoskiej filii obejrzałem natomiast kilkuset tkwiących w bezruchu ziomków. To oczywiście żart, który również wpadł do głowy podczas pierwszomajowego, indywidualnego pochodu po starówce - a konkretnie po Wyspie Młyńskiej. Na perfekcyjnej, godnej Wimbledonu trawie pomiędzy dostojną ruiną (jak długo jeszcze? - kolejne dobre pytanie) Młynów Rothera i kontrastowo odpicowanym Czerwonym Spichrzem w słoneczne popołudnie bydgoszczanie rozłożyli kocyki, pledy, karimaty, ręczniki czy choćby plastikowe torby pod pupę. Miły chłodek ciągnie od rzeki, sympatycznie szumi kaskada międzywodzia. Prawie jak w nowojorskim Central Parku. Prawie, bo w Central Parku jankesi spędzają czas aktywnie: jeżdżą na czymś, w coś grają albo truchtają. A u nas - właśnie jak w Gabinecie Madame Tussaud - doskonała bezczynność. Dla młodej trawy, której tego maja nie zdepczą studenci na juwenaliach, to kojący stan rzeczy. Dla żywych figur woskowych - niekoniecznie. Być może psy skłoniłyby to towarzystwo do większego wysiłku fizycznego, lecz psy odstrasza tabliczka z rysunkiem pociesznego czworonoga i podpisem: „Mnie tu nie wolno”. Tobie nie, ale twemu panu wolno i nawet warto by, nie tylko w Dniu Święta Pracy wolnym od pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!