Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Finał zwieńczył dzieło – po premierze „Romea i Julii”

Ewa Czarnowska-Woźniak
Ewa Czarnowska-Woźniak
Dramatyczne losy kochanków z Werony w interpretacji Natalii Ścibak i Pawła Nowickiego
Dramatyczne losy kochanków z Werony w interpretacji Natalii Ścibak i Pawła Nowickiego Fot. Dariusz Bloch
To był niezapomniany wieczór w bydgoskim teatrze muzycznym. Oszałamiające brawa po opadnięciu kurtyny po sobotniej premierze „Romea i Julii” w pełni się zespołowi realizatorów przedstawienia należały!

A zespół ten wszak firmuje już jeden z wielkich przebojów bydgoskiej sceny, równie gorąco oklaskiwanego „Dziadka do orzechów”. Dyrektor Maciej Figas za pulpitem dyrygenckim, charyzmatyczny kanadyjski choreograf Paul Chalmer, autorka bajecznych, komentowanych w foyer kostiumów, Agata Uchman czy bardzo zdolna para odtwórców ról tytułowych – śliczna Natalia Ścibak i Paweł Nowicki.
„Romeo i Julia” Sergiusza Prokofiewa
to żelazny, acz bardzo wymagający tytuł światowych scen muzycznych. Trudno nadać mu dziś oryginalny rys. A jednak w Bydgoszczy się to udało, moim zdaniem, dzięki najlepiej rozumianej teatralności wystawienia oraz tchnięciu weń emocji. Po premierze w Novej obejrzałam sobie dla porównania „Romea i Julię” sprzed pięciu lat w mistrzowskim wykonaniu moskiewskiego Teatru Bolszoj. Znak firmowy dzieła Prokofiewa – monumentalny taniec rycerski, pawana z 1. aktu – jest zatańczony tam perfekcyjnie, błyskotliwie, oszałamiająco. Wykonawczo i realizatorsko to na pewno arcydzieło. A przecież, poza tym kunsztem, nie widać emocji, którą daje odbiorcy zespół bydgoski.
„Nasz” balet
bliższy jest idei szekspirowskiego libretta, dramaturgii tragedii zakochanej w sobie młodzieży zwaśnionych rodów z Werony. Liryczna bydgoska Julia, nie może znaleźć zrozumienia u rodziców (świetne role Olgi Karpowicz i Piotra Kobierzyńskiego), wpychających ją w ramiona Parysa (Tomasz Siedlecki), straszny koniec jest więc bliski…
Chwalony wyżej koncept realizatorski bardzo podoba się publiczności. Według pomysłu Paula Chalmera, podobnie jak w „Dziadku do orzechów”, to - niezależnie od tańca – interesujący spektakl. Czy jesteśmy na miejskim placu czy na balu, te plany są bardzo ożywione, pełne detali codziennego życia, ruchu. To nie ułatwia zadania wykonawcom – gdy tańczą z przypiętymi szpadami czy lawirują pomiędzy straganami.
To świetny pomysł
– zatrudnić fechmistrza (Sylwester Zawadzki) do ustawienia dynamicznych scen pojedynków, to wyborne – po raz kolejny wprowadzić do gry dzieci z operowego studia baletowego. Oryginalna, atrakcyjna, zasługująca na uznanie jest także scenografia Diany Marszałek, która przeniosła tło wydarzeń z renesansowej Werony do elżbietańskiej Anglii. Jak wspomniałam, aplauz wzbudziły też przebogate stroje (szarości i błękity wyróżniające Montekich oraz złoto-czerwone szaty Kapuletich!) autorstwa Agaty Uchman.
Jestem przekonana, że „Romeo i Julia” będzie równie wielkim sukcesem frekwencyjnym, co „Dziadek do orzechów”. W pełni zasłużenie.
Dziś wieczorem kolejny pokaz bydgoskiej premiery. We wtorek - "Trzej muszkieterowie" Teatru Capitol z Wrocławia.

https://plus.expressbydgoski.pl/tydzien-pelen-zlotoustych-wypowiedzi-czasem-bardzo-niepoprawnych-politycznie/ar/13115196

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!