Kolejne dwa dni Festiwalu Prapremier za nami. W poniedziałek
pokazano ciekawego „Morrisona/Śmiercisyna”, a we wtorek bydgoskim widzom
zaprezentowała się Katarzyna Figura.
<!** Image 3 align=none alt="Image 221410" sub="Scena z monodramu "Kalina">
„Morrison/Śmiercisyn” duetu Paweł Passini i Artur Pałyga to
rozpisany na aktorów i lalki spektakl o Jimie Morrisonie, ale też w ogóle o
latach sześćdziesiątych z charakterystycznym dla nich klimatem psychodelii.
Grający Jima aktor i muzyk Sambor Dudziński stworzył postać złożoną z
onirycznych wizji, a towarzysząca mu lalka była jakby alter ego i Morrisona, i
samego aktora. Spektakl uzupełniały piosenki The Doors oraz wplecione tu i
ówdzie fragmenty z prozy Franza Kafki. Bardzo ciekawy przykład teatru formy,
który jednocześnie jest czuły na słowo.
<!** reklama>
Dobrze się złożyło, że następnego dnia mogliśmy
obejrzeć monodram „Kalina” w wykonaniu Katarzyny Figury. Jest to produkcja
Teatru Polonia i Och Teatru z Warszawy.
Tekst napisany wspólnie przez
Małgorzatę Głuchowską (jednocześnie reżyserkę) oraz Justynę Lipko-Konieczną w
podstawowej warstwie jest opowieścią o życiu Kaliny Jędrusik, Marylin Monroe
epoki PRL, wampirelli ze snów chłoporobotnika o lepszym, to znaczy zachodnim
życiu.
W scenariuszu wykorzystano wiele znanych i mniej znanych anegdot z życia
aktorki, jak ten słynny moment, kiedy Jędrusik wystąpiła w transmitowanej przez
telewizję „Barbórce” w sukni z głębokim dekoltem uwieńczonym wielkim
krzyżykiem. Ściągnęła tym na siebie złość Gomułki (podobno też jego żony,
towarzyszki Zofii), a domy kultury, radio i telewizja nagle przestały ją
zapraszać.
<!** Image 4 align=none alt="Image 221410" sub="Fot. Ola Grochowska/materiały promocyjne Teatru Polskiego">
Miała być Kalina Jędrusik polską Marylin, a jej mąż
Stanisław Dygat naszym Arthurem Millerem, ale przecież nie mieli na to szans.
Po pierwsze PRL, nawet z kalinowym sexappeal’em to nie była Ameryka, a po drugie – tak naprawdę nie potrzebowaliśmy
importowanego mitu, mając taką parę, jak „Staś” i Kalina.
Całe szczęście, że
choć Starsi Panowie potrafili zagospodarować talent Jędrusik. A że był to
talent-gigant, niech świadczy choćby jej rola w „Ziemi obiecanej” Wajdy.
„Kalina” to także historia kobiety tragicznej, doświadczonej
utratą dziecka, a w konsekwencji atrybutu kobiecości, szukającej miłości, „do
bólu zwyczajnej”, choć obserwowanej przez tysiące par oczu próbujące wychwycić
w jej ciele objawy starzenia się.
I tak to jest, że w pewnym momencie opowieść
Kaliny staje się opowieścią Katarzyny, wybitnej aktorki mającej na koncie role,
które przeszły już do historii polskiego kina, a jednocześnie wciąż jakoś
niedocenianej.
<!** Image 5 align=none alt="Image 221410" sub="Fot. Ola Grochowska/materiały promocyjne Teatru Polskiego">
O niedocenieniu Katarzyny Figury nie było mowy dzisiejszego
wieczoru. Bydgoska publiczność zgotowała owację na stojąco aktorce, co ta
przyjęła z ogromnym wzruszeniem.
W środę o godzinie 19 na małej scenie TPB zobaczymy „Balladyny
i romanse” Teatru Lalki i Aktora „Pinokio” z Łodzi.