[break]
Wczoraj, tuż przed godziną 9, pod budynek socjalny przy ul. Przemysłowej podjechało kilka samochodów. Przyjechali nimi m.in. komornik sądowy, dzielnicowy i pracownicy Administracji Domów Miejskich, którzy mieli wykonać wyrok sądu - przeprowadzić eksmisję pani Ewy, jej córki Izy i wnuczka. Pięć lat temu pani Ewa nieprawnie zajęła jeden z lokali socjalnych, znajdujących się w tym baraku. Jest dzikim lokatorem, mieszkającym w zagrzybionym, zdewastowanym, ohydnym budynku bez drzwi.
**PRZECZYTAJ:
TEKST_WYŚWIETLANY_TEKST_WYŚWIETLANY_TEKST_WYŚWIETLANY_TEKST_WYŚWIETLANY**
- Takich dzikich lokatorów jest tu więcej, więcej też osób nie płaci - denerwuje się pani Urszula, która mieszka w tym samym baraku. - Dlaczego wyrzucają na bruk właśnie moją sparaliżowaną siostrę?! Przecież ona sobie sama nie poradzi. A tych, którzy od rana piją, urządzają awantury i budzą dzieci w nocy, to nikt nie ruszy!
Pani Ewa ze łzami w oczach pokazuje, że ma silny niedowład prawej strony ciała.
- Trochę chodzę - mówi cicho. - Nie umyję się sama, nic nie zrobię...
- Mój syn dwa razy przez Przemysłową próbował się zabić! - prawie krzyczy Urszula. - Jeśli siostra trafi do schroniska, nie przeżyje.
Komornik sądowy odstąpił od wykonania wyroku, ponieważ pani Ewa udowodniła, że jest niepełnosprawna. Prawdopodobnie trzeba będzie znaleźć dla niej miejsce w domu pomocy społecznej. Jej córka razem z dzieckiem ma trafić do schroniska.