Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Europa ceni uśmiech

Maria Warda
Chłopak mieszkający w Ostrówcach, jednej z najpiękniejszych miejscowości na Pałukach, zachęca młodych ludzi do zwiedzania świata... autostopem.

Chłopak mieszkający w Ostrówcach, jednej z najpiękniejszych miejscowości na Pałukach, zachęca młodych ludzi do zwiedzania świata... autostopem.<!** Image 2 align=none alt="Image 222300" sub="Szymon i Karolina stanowią zgrany duet. Na wyprawę po Europie zabrali polską flagę / Fot.: ARCHIWUM">

Wrócił Pan z dalekiej podróży.

W 50 dni wspólnie z Karoliną, moją przyjaciółką, przejechaliśmy ponad 12 tysięcy kilometrów autostopem. W ten tani sposób zwiedzaliśmy Europę. Była to fantastyczna przygoda. Bardzo dużo się nauczyliśmy. Jesteśmy wdzięczni kierowcom TIR-ów i samochodów osobowych, za to, że nas zabierali. Teraz chcę w uczniach Zespołu Szkół Ekonomiczno-Handlowych w Żninie zaszczepić miłość do turystyki za grosz.<!** Image 3 align=none alt="Image 222301" sub="FOT.: ARCHIWUM">

To chyba przesada i lekkomyślność nie mając pieniędzy ruszać w świat.

A jednak to możliwe. Jest tylko jeden warunek, zdobyć zaufanie rodziców. Osoby chcące podróżować autostopem muszą być dojrzałe emocjonalnie. Powinni mieć zdolność wyczuwania zagrożenia i umieć zachować się w krajach o innej kulturze. W każdej sytuacji należy zachować dobre obyczaje, mieć dla ludzi uśmiech, bo on najlepiej otwiera serca.

Proszę wobec tego opowiedzieć jak wyglądała Pana droga od momentu wyjścia z domu.

Zanim opuszczę progi domu, ładuję do plecaka jedzenie na około 3 tygodnie. Są to różnego rodzaju konserwy i dżemy i zupy w proszku (wrzątek można dostać za darmo na każdej stacji benzynowej). Nie za dużo, bo wszystko dźwigam na własnych plecach, w tym namiot. Docieram do Żnina, staję na przystanku warunkowym PKS-u, wyciągam tekturę z napisem Poznań. W ten sposób można objechać całą Europę, zmieniając jedynie napisy. Tak właśnie było w minione wakacje, tylko kierunek nam się zmienił, bo postanowiliśmy najpierw kierować się na Gibraltar, ale trafił nam się TIR do Bułgarii, skąd skoczyliśmy do Rumunii, później kierowaliśmy się do Włoch, gdzie zahaczyliśmy o Genuę, stąd było nam po drodze do Monako i tak kolejno dotarliśmy wreszcie na Gibraltar, skąd już kierowaliśmy się do Polski.

Tymczasem skończyło się jedzenie...

Otóż nie. Jedzeniem gospodarowaliśmy oszczędnie, co nie oznacza, że głodowaliśmy. W Rumunii drzewa owocowe rosną przy drogach. Nie brakowało nam jabłek, gruszek i bardzo pożywnych fig, opuncji. Na swej drodze spotkaliśmy wielu życzliwych ludzi, którzy nas dokarmiali. Tak było kiedy jechaliśmy do zamku Drakuli. Doszliśmy do wniosku, że przed nocą nie zdążymy, a baliśmy się spać w namiocie na niezamieszkałym terenie ze względu na dzikie zwierzęta, w tym wilki i niedźwiedzie i dzikie psy. Nadchodziła burza. Poszliśmy do wsi, pytając o nocleg, choćby w budynku gospodarczym. Gospodyni, pomimo ubóstwa panującego w domu, przyniosła nam mleko prosto od krowy i poczęstowała dwudaniowym obiadem. W końcu zaprosiła nas do domu gdzie spaliśmy pod grubą pierzyną. Podobnie było na Giblartarze. Nocowaliśmy w domu. Kiedy było już bardzo źle, nie mieliśmy jedzenia, szukaliśmy kościołów katolickich. Zawsze nas przenocowano. Jednak zaznaczam, korzystaliśmy z tej możliwości sporadycznie, bo uważamy, że nie wolno wykorzystywać dobroci ludzi.

W każdym kraju było tak serdecznie?

Prawie. Najmniej życzliwymi okazali się Włosi. Kiedy pytaliśmy, czy na czas zwiedzania możemy zostawić plecak, nigdy się nie godzili. Dość trudno podróżowało się po tym kraju.

Wszędzie się dogadaliście. Mieszkańcy Europy tak dobrze władają językiem angielskim?

Z tym językiem to wielka przesada. Na palcach jednej ręki można by policzyć osoby, z którymi można było swobodnie się porozumieć po angielsku. Bardziej sprawdziły się gesty, czyli język ciała, z tym że w krajach słowackich, kiedy człowiek uważnie słuchał rozumiał prawie wszystko. Chociaż raz nie zrozumiano nas i wylądowaliśmy na plaży nudystów, a to nie nasze klimaty.

Czy wakacyjna przygoda była jedyną Pana wyprawą za grosik?

Moja pasja narodziła się 20 lat temu, kiedy mama zabrała mnie do Grecji. Dopiero gdy dorosłem stałem się przysłowiowym „włóczykijem”. Mam za sobą podróż statkiem po Bałtyku i Morzu Północnym. Zgłosiłem się po prostu na pomocnika i wykonywałem różne prace podczas rejsu. Mój kolega tym sposobem dotarł do Brazylii. Też mi się marzy, ten ciekawy kraj, ale problemem są rodzina i ojczyzna.<!** reklama>

Ojczyzna i rodzina?

Rodzina i ojczyzna to najważniejsze dla mnie rzeczy. Zwiedziłem wiele krajów, ale żaden język nie był tak piękny jak polski. Na wyprawy zawsze zabieram nasza flagę narodową.

SZYMON ANTKOWIAK

  • Absolwent Zespołu Szkół Ekonomiczno-Handlowych w Żninie, gdzie pod okiem Ewy Krzemień, wicedyrektorki szkoły, założył Koło Teatralne.

  • Studiował Ekonomię Turystyki na Uniwersytecie Przyrodniczo-Ekonomicznym w Poznaniu. Marzy o podróży do Brazylii. Najważniejsze są dla niego rodzina i ojczyzna. Podjął działania mające na celu promocję turystyki za grosik. O jego przygodach można dowiedzieć się na stronie AUTOSTOP SMILE, na facebooku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!