Pustki na koncie spółki pracującej nad powstaniem terminalu w Emilianowie komentuje teraz wiele ważnych postaci, reprezentujących firmy i instytucje i praktycznie i potencjalnie zainteresowane tą inwestycją. Głos zabiera m.in. wojewoda, wicemarszałek województwa, zastępca prezydenta Bydgoszczy, członek zarządu PKP SA, prezes zarządu Bydgoskiego Parku Technologiczno-Przemysłowego, zastępca dyrektora generalnego Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa, członek zarządu Krajowej Grupy Spożywczej, wreszcie sekretarz gminy Nowa Wieś Wielka, na której terenie leży Emilianowo. Wszyscy deklarują dobra wolę i podkreślają sens powstania terminalu. Jednym słowem, sami przyjaciele.
Tylko pieniędzy nikt nie oferuje. A w grę wchodzi... 420-480 tysięcy złotych. Tyle potrzeba, by spółka w tym roku nie wyzionęła ducha. Dla przeciętnego obywatela to spory grosz, ale dla biznesu? Tyle co jeden elegancki samochód do wożenie VIP-owskich czterech liter.
A jeszcze niedawno, przed wyborami parlamentarnymi i potem samorządowymi, terminal zdawał się być oczkiem w głowie nie tylko bydgoszczan i mieszkańców województwa. Do Emilianowa przyjeżdżali ministrowie i posłowie, marszałek Całbecki umieścił go na liście inwestycji niezbędnych dla rozwoju regionu. Mam nadzieję, że i po wyborach znajdą się siły, które nie pozwolą, aby wśród serdecznych przyjaciół psy terminal zjadły.
