https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Elvis wciąż żyje! W Ciechocinku

Małgorzata Oberlan
Jutro są Jego urodziny. Wejdą więc na scenę, tym razem dancingową, i dadzą czadu na cześć króla rock and rolla. Elvis z Ciechocinka znów zaśpiewa „Love me tender”, a publika zapiszczy.

 

Jutro są Jego urodziny. Wejdą więc na scenę, tym razem dancingową, i dadzą czadu na cześć króla rock and rolla. Elvis z Ciechocinka znów zaśpiewa „Love me tender”, a publika zapiszczy.

<!** Image 2 align=right alt="Image 164092" sub="Dziesiątki godzin słuchania i podpatrywania mistrza, setki powtórek przed lustrem... Jacek Zaborowski od trzech lat wciela się w postać Elvisa Presleya. Perfekcyjnie naśladuje nawet mimikę twarzy króla rock and rolla. / Zdjęcia: Jacek Smarz ">- Elvis nie żyje? Nieprawda! Elvis żyje w Ciechocinku - Jacek Zaborowski, prywatnie właściciel dwóch aptek, wygina się w charakterystycznym wykroku. Biały strój prosto ze Stanów Zjednoczonych („Przed trzema laty kosztował 1500 dolarów, teraz tysiąc więcej”) idealnie opina mu ciało. Do ust przytula srebrzysty mikrofon i porusza lewą częścią górnej wargi. Dokładnie tak, jak Elvis Presley.

 

Amerykański sen

Najpierw pojawia się biała limuzyna. („Bo nie może być tak, że król z ekipą podjeżdża oplem”). Z auta wysiada Elvis i The King, czyli gitarzysta, klawiszowiec, perkusista i dziewczęcy chórek. Na scenie, obowiązkowo pojawiają się dymy i tajemnicze światła. Muzyka i... wchodzi On. - Nowa publiczność zazwyczaj na początku jest zdystansowana. Słucha, patrzy i zastanawia się, o co tu chodzi. Po dwóch, trzech kawałkach bariera pęka. Zaczyna się szaleństwo. Nasz 45-minutowy show kończy rozdawanie autografów, pozowanie do zdjęć i pytania, gdzie zagramy jutro - opowiada Jacek Zaborowski.

<!** reklama>Kim jest Elvis z Ciechocinka? To 38-letni technik ekonomista, prowadzący w uzdrowiskowym miasteczku dwie apteki. Przykładny mąż (żona Monika śpiewa w chórku) i ojciec dzieciom. Albert i mała Natalka są dumni z faktu, że „ich tata jest Elvisem”. Muzyka jest pasją Jacka od dzieciństwa. Jako pięciolatek zaczął grać na pianinie. Później była gitara i śpiew.

Drugi filar zespołu to Jarek „Jerry” Nadolny. - Chłopak z Kapuścisk - śmieje się 42-letni gitarzysta i wokalista. Bo choć kawał życia spędził na Florydzie, stamtąd przywiózł najprawdziwszą amerykańską żonę, to w głębi duszy pozostał zadziornym chłopakiem z bydgoskiego blokowiska. Pierwszym instrumentem, jaki wziął do ręki (w wieku czterech lat), był akordeon.

- Gdy miałem dwanaście lat, mój ojciec zginął w wypadku samochodowym. Zaraz po tym pierwszy raz wyszedłem na scenę. Zagrałem z czterdziestolatkami, którzy w szczeniaku odkryli prawdziwą smykałkę. Pamiętam dumę, z jaką oddawałem mamie pierwsze zarobione pieniądze - wspomina.

<!** Image 3 align=none alt="Image 164092" sub="Elvis z Ciechocinka swój show zaczyna od spektakularnego wjazdu białą amerykańską limuzyną">Elvisa i Jerry’ego łączy kilka spraw. Obaj stracili ojców w wypadkach. Obaj od dziecka muzykują. Obu też fascynuje Ameryka i rock and roll. - Jesteśmy jak bracia - mówią. Wraz z nimi „Elvis show” tworzą klawiszowiec Przemek Łażewski, pseudonim Człowiek Bomba (występował w peruce afro, która w świetle reflektorów wyglądała jak ognista kula) i perkusista Mirosław Cichy. Na bębnach wariat, ale w życiu codziennym - oaza spokoju. Profesjonalny muzyk, kiedyś dyrektor radia Elita.

Elvisowie w piżamach

- Nigdy nie śpiewam z playbacku. Nigdy też nie trzymamy się sztywnego scenariusza. Show dostosować trzeba do publiczności, jej nastroju i oczekiwań. Opanowałem teksty 23 piosenek Elvisa. W trakcie 45-minutowego występu gramy, rzecz jasna, tylko część z nich. Dbamy, żeby był i ostry rock and roll, i ballady, ale nigdy nie jedziemy sztampą - zapewnia Jacek Zaborowski.

Dziesiątki godzin spędził na słuchaniu oryginalnych wykonań Presleya, oglądaniu DVD i naśladowaniu ruchów króla. Objeżdżając Polskę ze swoim show od trzech lat nie spotkał się twarzą w twarz z innym Elvisem. Podgląda ich jednak w telewizji i Internecie. Niespecjalnie poważa tych, którzy występują bez swojego bandu, śpiewają z playbacku i występują w piżamach, jak nazywa szyte w Polsce kopie kostiumów Elvisa.

On zainwestował w dwa amerykańskie (biały, czyli Elvis hawajski, i czarny, skórzany, czyli Elvis w TV Show w 1968 roku). The King dysponują nie tylko limuzyną, ale i dwoma cadillacami. - Staramy się być jak najbardziej wiarygodni i profesjonalni - mówią muzycy z Ciechocinka.

<!** Image 4 align=none alt="Image 164092" sub="Od lewej: Jarek „Jerry” Nadolny, Przemek Łażewski vel Człowiek Bomba i Jacek Zaborowski, Elvis.">Płacą firmy i miasteczka

Kto zamawia „Elvis show”? Przede wszystkim firmy, organizujące dla swoich pracowników okolicznościowe imprezy. Były już występy dla farmaceutów, speców od ubezpieczeń czy producenta worków foliowych. Jeśli w Ciechocinku, to najczęściej w Villa Piast, Villa Park, hotelu „St. George” albo „Targon”. Ale zdarzało się nieraz jechać i w Polskę.

- Publiczność firmowa najczęściej reprezentuje pełen przekrój wiekowy: od 25 do 65 lat. Wierzcie mi, że jest sztuką rozbawić wszystkich - zapewnia Elvis. - Przy okazji naszych występów obalamy stereotyp o potrafiących bawić się Polkach i tylko pijących Polakach. Nieprawda! Na naszym show tańczą też panowie.

Kolejna ważna grupa klientów to miejskie i gminne samorządy. Niech no tylko przyjdzie maj! Zaczyna się sezon pikników, na który lokalni włodarze coraz chętniej zapraszają właśnie Elvisa. Ceny? - Od 2,5 do 4 tysięcy za występ. Zależy dla kogo i gdzie - zdradzają muzycy. W zeszłym roku wychodzili na scenę 136 razy! W tej liczbie są jednak nie tylko występy z show, ale i dancingi, bo i na nich się pojawiają. W najgorętszym, letnim okresie, potrafili grać dziewięć dni pod rząd, nawet po trzy koncerty dziennie (np. Ciechocinek - Włocławek - Bydgoszcz). Do tego trzeba zdrowia i samodyscypliny. - Legendy pijącego i łykającego prochy Presleya nie kultywujemy. Jeśli jakiś drink, to w drodze powrotnej, w limuzynie - zapewnia Jacek.

Mają wielkie marzenia

Wpadki? Zdarzają się nawet najlepszym, więc The King nie robią z nich sekretu. Tę popisową ochrzcili „numerem na Steve Wondera”. Pasuje też „na Raya Charlesa”. Chodzi o sam początek show. Więc najpierw limuzyna, potem światła, dymy, muzyka. Ma wchodzić Elvis. Jacek, owszem, wkracza na scenę w swoich wielkich czarnych okularach, ale nie widzi zbyt wiele. Kieruje się więc słuchem, idzie w kierunku dźwięku, staje i rozkłada ręce w powitalnym geście. Tyle że publiczność ma... za plecami.

Wpadka numer dwa: „na Falconettiego”. - Mirek wali w bębny, wali, i nie widzi, że wypadło mu jedno szkło z czarnych okularów. „Mirek, okulary!” - wołamy. „Przecież mam” - odpowiada i dalej wali w bębny. Wypisz wymaluj Falconetti z „Pogody dla bogaczy” - śmieje się Jerry.

Bywa, że Elvis pogubi się w tekście, a któryś z muzyków we frazach. Publiczność nie ma jednak prawa tego zauważyć. Przydaje się rutyna, czy, jak to się określa w muzycznym slangu, ogranie. Nic natomiast (teoretycznie) nie ma prawa zdarzyć się podczas takich występów jak ten na Balu Dyplomatów. Swój show prezentowali pod Warszawą kilkudziesięciu dyplomatom, pracownikom Ministerstwa Spraw Zagranicznych i gwiazdom sportu. Takie momenty to szansa, że zostaniesz zauważony. Już nie przez producenta kartonów czy worków foliowych, ale ludzi z branży. Bo Elvis z Ciechocinka i jego ekipa ma wielkie marzenia. Chcieliby zaistnieć z własnymi kompozycjami, też, oczywiście, pachnącymi rock and rollem. Kolejne muzyczne przedsięwzięcia przygotowują we współpracy z Jarosławem Kozidrakiem, bratem sławnej Beaty. Wierzą w sukces.

* * *

Elvis Aaron Presley urodził się 8 stycznia 1935 roku w Tupelo, w stanie Missisipi. Zmarł 16 sierpnia 1970 roku w swojej rezydencji w Memphis. Miliony jego fanów jednak nie przyjęły tego faktu do wiadomości, wierząc, że tylko usunął się gdzieś w cichą prywatność.

- Dla nas żyje w muzyce. Jutro, w rocznicę Jego urodzin, zagramy na dancingu w sanatorium kolejowym w Ciechocinku. I znów Król będzie wśród nas - zaręcza Elvis z Ciechocinka.

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

p
przemek
zmarl w 1977, a nie 1970
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski