„Gorączka Klubowej Nocy” powraca po świąteczno-noworocznej przerwie. Zmęczeni hucznymi balami znaleźliśmy spokojną przystań w „Eljazzie”.
<!** Image 2 align=right alt="Image 142013" sub="Już wkrótce big band Józefa Eliasza będzie miał więcej miejsca na scenie.
W marcu zostanie otwarta druga - dwa razy większa - sala koncertowa / Fot. Dariusz Bloch">Są jeszcze tacy, którzy mają w głowach bąbelki sylwestrowego szampana. Studenci powoli szykują się do sesji egzaminacyjnej. Niektórzy zwyczajnie muszą odpocząć od imprez. Dlatego tym razem „Express Bydgoski” postanowił odwiedzić klub, w którym szalone pląsy ustępują miejsca dobrej muzyce. Od lat czwartkowe wieczory w klubie „Eljazz” odbywają się pod hasłem koncertów orkiestry „Eljazz Big Band”. Nie zabrakło też właściciela klubu - Józefa Eliasza, który jak zawsze grał na perkusji.
W ostatni czwartek - 7 stycznia - w sali koncertowej nie spotkaliśmy tłumów. Nawet kilka krzeseł stało pustych. Ale po minach widzów dało się rozpoznać, że nikt tu nie był przypadkowym gościem. Przy kuflach piwa oraz winie słuchacze wystukiwali jazzowe rytmy. Tylko orkiestra wydawała się jakby trochę ściśnięta na scenie, co sprawiało nie najlepsze wrażenie. Jednak z pewnością nie umniejszało to jakości wykonania.
<!** reklama>Ogromnym atutem „Eljazzu” są jego wnętrza. W środku jest bardzo przytulnie i stylowo. Czerwona cegła na ścianach i identyczna na suficie, który układa się w łukowe sklepienie. Koncerty w takiej piwnicy brzmią jakby inaczej.
Tymczasem w drugiej sali - barowej - rzucają się w oczy kolorowe baloniki i serpentyny - pozostałości po zabawie sylwestrowej. Tutaj goście zajęli zaledwie trzy stoliki, co dawało wrażenie, jakby koniec zabawy był bliski. Muzyka na żywo z sali obok trochę konkurowała z dźwiękami, które wydobywały się z głośników. Może w czasie koncertów warto byłoby wyciszyć drugą - prawie pustą - salę?
Z wiadomych powodów kolejek przy barze nie zastaliśmy. Kelnerki sprawiały wrażenie sympatycznych. Nawet pani szatniarka się uśmiechała.
I tu przechodzimy do tematu toalet, w których niedawno został przeprowadzony remont. Duży plus za czystość i niepewny minus za to, że korzystanie jest płatne. Być może działa tu zasada coś za coś?
Każdy bydgoszczanin wie, że w „Eljazzie” nie zawsze jest tak spokojnie. Akurat w czwartek tak trafiliśmy i akurat to stanowi mocną stronę tego miejsca. Podobno o gustach się nie dyskutuje, ale tu wszystko ze szczyptą jazzu - muzyki i atmosfery - brzmi dobrze.(kid)