Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzień pieszego, dzień samochodu - tak mieszkańcy radzili sobie ze strajkiem

Tomasz Zieliński
Wielu pasażerów podczas strajku MZK cierpliwie czekało na przyjazd autobusów zastępczych, podstawianych przez ZDMiKP
Wielu pasażerów podczas strajku MZK cierpliwie czekało na przyjazd autobusów zastępczych, podstawianych przez ZDMiKP Tomasz Czachorowski
Codziennie w godzinach szczytu pasażerów w Bydgoszczy wozi około 190 autobusów. Wczoraj było ich cztery razy mniej. Więcej za to ludzkiej życzliwości.

[break]
W poniedziałkowy wieczór wieści o planowanym strajku kierowców MZK niosły się jak pożar po stepie. Mimo to od rana na przystankach tysiące ludzi czekało na autobusy w nadziei, że prezydent i pracownicy Miejskich Zakładów Komunikacyjnych doszli do porozumienia. Po porannym szczycie rondo Jagiellonów, niemal bez pieszych, pokazywało, co się stało.

Taksówkowe żniwa

Od rana bydgoszczan zdążających do pracy woziło około 40 autobusów firmy KDD oraz kilka udostępnionych przez innych przewoźników. Niestety, była to tylko jedna czwarta zwykłej liczby pojazdów. Bydgoszczanie próbowali radzić sobie sami. Zdesperowani, którzy nie mieli innej możliwości, szczególnie w dzielnicach oddalonych od centrum, czekali na autobusy. Inni jechali samochodami lub szli. Rekordy powodzenia biły taksówki.

- Obserwowaliśmy wieczorem sytuację, więc byliśmy przygotowani - mówi „Expressowi” kierowca jednej z bydgoskich korporacji. - Wyjechał, kto mógł, a i tak potrzeby było dużo większe. Niektórzy na nasze taksówki musieli czekać pół godziny i dłużej.

PRZECZYTAJ:[PROTEST W MZK] Słowo i po strajku

Szczególne problemy miały osoby, które musiały stawić się na określoną godzinę, np. na zabiegi w szpitalach.

- Mam od dawna umówioną wizytę w Centrum Onkologii - zdradza pani Janina z Janikowa. - Jak mam tam się dostać? Autobusy nie jeżdżą, a na taksówkę czekam wieczność.

Poza osobami, którym protest bardzo zdezorganizował życie, nastawienie do strajku było neutralne albo nawet życzliwe.

- Nie może być tak, że władza robi z pracownikami, co chce - mówił marznący na przystanku Janusz Frąszczak. - Kierowcy MZK mają powód i dobrze, że znaleźli odwagę, by walczyć o swoje.

Zabiorę za friko

- Z Fordonu do Śródmieścia jechałem ponad półtorej godziny, ale i tak dobrze, że przyjechał autobus - dzieli się swoimi wrażeniami kolejny Czytelnik, pan Sławomir. - Jedno mnie tylko rozczarowało. Podczas godziny spędzonej na przystanku podjechało kilka samochodów, pustych. Kierowcy uchylali okna, mówili, że komunikacja nie jeździ, po czym jechali dalej pustym autem. Nawet nie zaproponowali podwiezienia.

Potem to się zmieniło. Wielu kierowców zabierało pasażerów z przystanków. Również na społecznościowych portalach pojawiły się ogłoszenia - zaproszenia. Kierowcy podawali planowaną trasę i godzinę, oferując chętnym podwiezienie, oczywiście bezpłatnie.

Parkingi, hotele, rowery

Ponieważ w godzinach południowych nikt nie potrafił jeszcze powiedzieć, jak długo potrwa strajk, w eter poszły informacje o planowanych przez miasto działaniach.

- Koledzy z innych miast odpowiedzieli na nasze apele i zaoferowali pomoc, tak w sprzęcie, jak i ludziach - mówi Krzysztof Kosiedowski, rzecznik prasowy Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej. - Na środę przygotowaliśmy około setki dodatkowych autobusów z innych miast, w tym Warszawy i Lublina. Pokrylibyśmy zapotrzebowanie w niemal stu procentach.

Koledzy z innych miast zaoferowali pomoc dla Bydgoszczy, udostępniając autobusy i kierowców. - Krzysztof Kosiedowski

ZDMiKP wykonał dużą prace logistyczną, zapewniając parkingi dla autobusów, które miały nadjechać. Na potrzeby ich kierowców zarezerwowano miejsca noclegowe.

Miasto rozpoczęło też rozmowy o przedłużeniu funkcjonowania Bydgoskiego Roweru Aglomeracyjnego. Operator zgodził się na takie rozwiązanie, jednak krótko po południu okazało się, że, na szczęście, nie będzie takiej potrzeby.

Dodatkowe procenty

Rano na ulicach widoczny był zwiększony ruch. Dzięki systemowi ITS operatorzy mogli zweryfikować jego natężenie. Na rondzie Jagiellonów było ono wyższe o blisko 20 procent w stosunku do godzin porannych w ubiegły wtorek. Ruch na Fordońskiej w kierunku miasta był większy o jedną czwartą. Najgorzej było na ulicach łączących górny i dolny taras. Ruch był większy o 36 proc.

Bez wątpienia egzamin zdał system ITS. Informacje na tablicach tzw. dynamicznej informacji pasażerskiej były bardzo pomocne. Najważniejsze zdanie pojawiło się około 14.00 - „Ruch jest przywracany”.

Moim zdaniem: Kto oblał egzamin?

Na uniknięcie strajku ratuszowa ekipa miała kilka dni. Nie tylko, że nie zapobiegła strajkowi, to nawet się do niego nie przygotowała. To dlatego część pasażerów marzła na przystankach.

Dla wielu młodych bydgoszczan wczorajszy protest był lekcją wychowania obywatelskiego w praktyce. Jeżeli dotychczas pytali rodziców i otrzymywali odpowiedzi czysto teoretyczne, to od wczoraj wiedzą, czym się ów strajk je. Wszyscy bydgoszczanie otrzymali za to lekcję, jak na sytuację kryzysową zareagowała nasza władza. Otóż - nie zareagowała. Czekała, aż mleko się rozleje. Nic dziwnego, że został smród spalenizny. (tz)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!