Dziś Bronisław Majewski zaprezentował po raz pierwszy swoją nową książkę. Opisuje ona dzieje nieistniejącego już statku będącego niegdyś chlubą miasta - "Inowrocławia". Z tej okazji Kujawy odwiedził też jeden z kapitanów okrętu oraz przedstawicielka jego armatora.
<!** Image 2 align=middle alt="Image 189584" >
Okręt typu Ro-Ro służący do przewozu naczep ciężarówek oraz kontenerów został zwodowany w 1980 roku w Finlandii. Żywot zakończył w czerwcu 2010 roku na wybrzeżach Indii.
- Do dziś cieszy się we wspomnieniach jego załogi dobrą opinią, postrzegany jest jako dobry, bezpieczny i bardzo wygodny. Szkoda tylko, że pomimo sentymentu jakim darzyli wszyscy członkowie załóg na nim pływający, tak mało osób zechciało się podzielić swoimi wspomnieniami - mówi autor ksiązki, Bronisław Majewski.
<!** Image 3 align=middle alt="Image 189585" >
Do Inowrocławia z okazji prezentacji wydawnictwa przyjechał m.in. Tomasz Powałka, jeden z jego kapitanów.
- Wspominam go bardzo miło, a on odwdzięczał się za dobrą opiekę nad nim. Nawet jeśli zdarzały się jakieś przypadki, to statek i tak był bardzo dzielny - mówi kapitan.
<!** Image 4 align=middle alt="Image 189586" >
W czerwcu miną dwa lata od zakończenia ostatniego rejsu "Inowrocławia". Był on wciąż sprawny technicznie, a o jego zezłomowaniu zadecydowały względy techniczne.
- Był w doskonałym stanie technicznym, jak na swój wiek. Nie mógł jednak konkurować z młodszymi o 15-20 lat okrętami, które zużywały mniej paliwa - wyjaśniał nam 2 lata temu, kiedy jako pierwsi napisaliśmy o zezłomowaniu statku, dyrektor ds. technicznych linii żeglugowych EuroAfrica, Bogdan Szczęsny.
Historia M/S „Inowrocław”, choć stosunkowo krótka, obfitowała w ciekawe wydarzenia. W latach 90. znalazł się on na pierwszych stronach angielskich gazet, bowiem na jego pokładzie znaleziono 300 kałasznikowów, dwie tony materiałów wybuchowych, detonatory, granaty i kilka tysięcy sztuk amunicji. Wszystko to płynęło do Belfastu, a odbiorcą miała być IRA. Kilka lat temu w ładowni okrętu był też zabytkowy parowóz, który jechał na wystawę kolejnictwa w Wielkopolsce. „Inowrocław” brał też udział w akcji ratowniczej, gdy na Bałtyku zatonął prom „Jan Heweliusz”.
Statek przewoził także czołgi, zwierzęta hodowlane, autobusy piętrowe, a nawet cały kontener nowych pieniędzy, które były drukowane w Anglii, a miały zostać wprowadzone w Polsce po denominacji.
Nie zanosi się, aby miasto doczekało się nowego okrętu o nazwie "Inowrocław". Jego ostatni armator nie inwestuje w nowe linie, więc nie przewiduje, aby była możliwość pojawienia się napisu "Inowrocław II" na jakiejkolwiek burcie. Z kolei autor książki, Bronisław Majewski smutno zauważa, że przez ostatnich kilkanaście lat miasto nie utrzymywało już praktycznie żadnych kontaktów z okrętem, który je sławił na całym świecie.
Książki Bronisława Majewskiego, tak jak jego innych wydawnictw, nie będzie można kupić raczej w księgarniach. Zainteresowani mogą się jednak zgłaszać do biura turystycznego "Piast", którego właścielem jest autor.