Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dyplom magisterski do zwrotu

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Dwa przykazania z dekalogu XXI wieku - promować się i zarabiać - powodują nienotowany w dziejach zalew publikacji. Naukowych, popularnych, monograficznych i osobistych. Lepszych i gorszych - ze znaczną przewagą tych drugich.

Dwa przykazania z dekalogu XXI wieku - promować się i zarabiać - powodują nienotowany w dziejach zalew publikacji. Naukowych, popularnych, monograficznych i osobistych. Lepszych i gorszych - ze znaczną przewagą tych drugich.

<!** Image 2 align=none alt="Image 162830" sub="W zbiorach Czytelni Regionalnej WiMBP w Bydgoszczy znaleźć można okolicznościowe wydawnictwa dotyczące większości miast i gmin Kujawsko-Pomorskiego. Pracownicy biblioteki nie nadążają z wyszukiwaniem wszystkich ukazujących się pozycji. / Fot. Krzysztof Błażejewski">W ciągu ostatnich lat zasadniczo zmienił się wystrój księgarskich witryn. Mało jest literatury pięknej. Dominują wydawnictwa poradnikowe, albumowe i historyczne. Tych ostatnich z roku na rok przybywa, czego objawem stały się wybory „książki historycznej roku”.

Rynek księgarski zalewa też rosnąca z roku na rok w niesamowitym tempie liczba wydawnictw typu regionalno-historycznego. Są to różnego rodzaje monografie, informatory, wspomnienia, słowniki, leksykony etc. Dziś praktycznie nie tylko miasta, ale każda gmina i większa wieś, także parafia, jeśli nie szczyci się już własną monografią, to przynajmniej trwa jej pisanie lub przygotowywanie.

<!** reklama>Nikt praktycznie nie jest w stanie śledzić wszystkiego, co ukazuje się na wydawniczym rynku.

Tylko niektóre z tych pozycji ukazują się w normalnym obiegu wydawniczym. Wiele z nich, ze względu na oszczędność, ma niewielkie nakłady, część nawet jest powielana.

Teoretycznie, szukając tego typu wydawnictw, powinniśmy znajdywać je na półkach czytelni regionalnych. Czy tak jednak jest?

- Staramy się gromadzić wszystko, co się ukazuje, a dotyczy Kujawsko-Pomorskiego, choć nie zawsze to się udaje - mówi starsza kustosz Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Bydgoszczy, Alina Walukiewicz. - Powinniśmy otrzymywać od wszystkich wydawców tzw. egzemplarz obowiązkowy każdej edytowanej pozycji, jednak nie wszyscy nam je przekazują. Nasz dział gromadzenia śledzi informacje w „Przewodniku bibliograficznym”, wyłapuje nowości, szuka. Najgorzej jest z wydawnictwami, które nie mają numeru ISBN. Dowiedzieć się czegoś o nich to czasem czysty przypadek, zdobyć - podobnie.

„Dzieje i współczesność”

Oto kilka najnowszych przykładów tego typu wydawnictw z naszego regionu: monografie gminy Skrwilno, „Górsk i okolice”, „Bedeker gruczeński”, „Parafie rzymskokatolickie w gminie Sadki”, „Dzieje Gostycyna i okolicy”, „Dzieje Szkoły Rolniczej w Brodnicy”, „Turzno”, „Gmina Łubianka”, „Parafia Świętej Trójcy w Rypinie”, „Rogowo i okolice”, „Wąpielsk i okolice”, „Gmina Cekcyn: w poszukiwaniu przeszłości: etos i topos 700-lecia tej ziemi”, „O czym szumią sosny w Krzywogońcu (zarys monograficzny)”, „Nadwiślańska gmina Czernikowo”, „Sadki - dzieje i współczesność”...

Niestety, w parze z obfitością tego typu wydawnictw nie idzie, jak to zwykle bywa, jakość. O próbę choćby częściowej oceny obecnej oferty edytorskiej poprosiliśmy znanego bydgoskiego historyka, prof. dr. hab. Włodzimierza Jastrzębskiego: - Mnie w oczywisty sposób interesują wydawnictwa zajmujące się dziejami miejscowości, obszarów lub regionów. Jednak w dobie takiej masówki, z jaką obecnie mamy do czynienia, nikt nie jest w stanie za nimi nadążyć - uważa prof. Jastrzębski. - Jest także kwestia ich dostępności. Z reguły brak takich pozycji w zwykłych księgarniach. Czasem uda mi się trafić na nie w bibliotece, ale zwykle z dużym opóźnieniem. Wiele znajduję zupełnie przypadkowo, czasem ktoś wskaże, podpowie. Mam jednak świadomość, że części nigdy nie zobaczę.

O sobie, z racji obowiązku promowania się, piszą teraz książki niemal wszystkie starostwa, urzędy gminy, rady gmin, muzea i im podobne placówki, typu izby pamięci, różne instytucje i towarzystwa. Przeważnie są to foldery, ale trafiają się też większe objętościowo opracowania historyczne.

Pod tezę

- Autorami najczęściej są historycy amatorzy, bez odpowiedniego warsztatu i przygotowania - twierdzi prof. Jastrzębski. - Zawsze uczyłem i nadal uczę, że jeżeli chce się opracować jakiś problem, trzeba najpierw zebrać całą istniejącą literaturę przedmiotu, krytycznie ją ocenić, a następnie zrobić rozeznanie w źródłach, przeszukując wszelkie dostępne miejsca, gdzie mogą się znajdować, a dopiero wówczas zabrać się za pisanie. Tego, w mojej ocenie, dziś prawie nikt nie przestrzega. Niemal wszyscy piszą tak, jakby byli odkrywcami, jakby przed nimi nikt nigdy niczego na ten temat nie napisał. Ponadto przepisują całe fragmenty jeden od drugiego, nie podając źródła. Szkoda, że w Polsce nie ma możliwości odbierania dyplomu magisterskiego. Gdyby tak było, wielu osobom należałoby go odebrać. Ostatnio kilka książek na bardzo bliski mi temat wydarzeń w pierwszych dniach września 1939 r. w Bydgoszczy „popełnili” Wiesław Trzeciakowski i Włodzimierz Sobecki. Są one napisane pod tezę: dywersja niemiecka była i koniec, a w rezultacie bardzo jednostronne. Nie sięgają po inne źródła, opierają się wyłącznie na tych, które pasują do ich tezy.

Zdaniem prof. Jastrzębskiego, innym widocznym zjawiskiem jest permanentne bazowanie na wspomieniach i relacjach bezpośrednich świadków, ale zbieranych teraz, po kilkudziesię ciu latach i prezentowanych jako najwartościowsze dowody.

- To są śmieci, które do niczego się nie nadają - uważa Jastrzębski. - Jeśli po 70 i więcej latach ludzie wypowiadają się o tym, co zapamiętali z wczesnego dzieciństwa, to jest kompletnie niewiarygodne. Zwykle są to zasłyszane po kimś opinie. Ponadto zawsze są subiektywne i powinny być porównywane z innymi źródłami. Kardynalną sprawą jest to, że tego typu książki powinny być recenzowane, powinny podlegać ocenie specjalisty. Niestety, z bólem muszę stwierdzić, że nawet książka wydana przez Pomorskie Muzeum Wojskowe pt. „Bydgoszcz 1945” jest fatalna pod względem warsztatowym. Nie powołano się na źródła, które osobiście przekazałem. Jest tam masa błędów, nawet ortograficznych, częściowo tylko złagodzonych erratą.

Grafomania górą

Prawdziwym dramatem jest także strona edytorska wielu ukazujących się dziś książek. Ten trend narodził się po 1990 roku, kiedy pojawili się prywatni wydawcy. Przykładem nieco odległym w czasie może być książka byłej mieszkanki Koronowa Luise Goldt „Z Koronowa nad Brdą”. Pamiętniki Niemki, skądinąd ciekawe, napisane w duchu pojednania, spodobały się jednemu z biznesmenów, który je wydał. Dosłownie tak, jak zostały napisane przez osobę, która w swoim życiu z pisaniem, a już zwłaszcza ze stosowaniem literackiego języka niewiele miała do czynienia. Bez analizy treści, bez konsultacji z historykiem lub polonistą. Efekt? Błędy faktograficzne, ortograficzne i gramatyczne, język bardzo nieporadny stylistycznie. Książka zniechęca do czytania, jest trudna do przebrnięcia.

Właściwie w co drugiej pozycji można spotkać co niemiara błędów wszelkiem maści. Tak jest ze skądinąd ciekawymi wspomnieniami dwóch mieszkanek naszego regionu: matki i córki, Stefanii Jankowskiej i Marii Wodyk, wydanymi w 2009 r. pt. „O czym warto pamiętać”. Książka sprawia wrażenie pamiętnika napisanego na własny użytek, przed drukiem którego nikt nie zadał sobie trudu, aby chociaż to przejrzeć.

Z kolei przykładem rzadkiego grafomaństwa jest książka „Kościoły ziemi bydgoskiej” autorstwa Katarzyny Mamys, w której język opisu architektury miał być piękny i wzniosły, a wyszedł kiczowaty do bólu i śmieszny.

- Wśród autorów wielu jest takich, którzy utknęli na literaturze sprzed kilkunastu lat, jeszcze z czasów PRL-u - dopowiada prof. Włodzimierz Jastrzębski. - Powielają stereotypy związane z matyrologią i germianizacją. Przykładem tego są państwo Wajdowie z Krzywogońca pod Cekcynem, którzy wydali już kilka pozycji w takim duchu. Ostatnio ukazał się ich leksykon o zasłużonych cekcynianach, wśród których znalazł się człowiek, który wydawał współmieszkańców Rosjanom w 1945 roku na deportacje, są też sylwetki papieża i biskupów, którzy w gminie Cekcyn bywali sporadycznie. Często autorami są krewni czy znajomi wójtów i burmistrzów. Spotkać można też omnibusy - ludzi, którzy próbują się zajmować wszystkim i którym wydaje się, że mogą pisać na każdy temat - równie dobrze o średniowieczu, jak i czasach najnowszych. A dziś to już niemożliwe, jeśli chce się utrzymać odpowiedni poziom. Tyle, że - mam wrażenie - prawie nikomu już na tym nie zależy.

W filmie dokumentalnym

O zbrodni katyńskiej

Podobne do opisanych tendencje zauważyć można także w filmach dokumentalnych. Prezentowany na niedawnym festiwalu Camer- image w Bydgoszczy dokument Piotra Uzarewicza, amerykańskiego reżysera o polskich korzeniach, o zbrodni katyńskiej jest tego klasycznym przykładem.

Oglądając film, można było silnie odczuć, że autor, który o losach Polaków na Wschodzie w czasie II wojny światowej dowiedział się za sprawą odnalezionego pamiętnika swojej zmarłej babci, czuje się jak odkrywca. Jakby poznał tajemnicę, której nikt przed nim nie zgłębił. Snuje zatem swoją przydługą opowieść najpierw o deportacjach, potem o zbrodni popełnionej na oficerach, a następnie o sporze prowadzonym między Polską i Rosją o prawdę .

Być może ten film, gdyby odejrzeli go Amerykanie czy mieszkańcy Europy Zachodniej, powiedziałby im o zbrodni katyńskiej o wiele więcej, niż wiedzą, ale nie sądzę, by akurat oni byli zainteresowani dziełem Uzarewicza. Może ono liczyć na widzów polskich, ale tylko na zasadzie ciekawości, bowiem nikt z filmu nie dowie się niczego nadzwyczajnego.

Uwagi uważnych odbiorców nie ujdą zapewne liczne błędy faktograficzne, które w filmie się znalazły. To zwroty typu: „zamordowano 26 tysięcy oficerów”, „w latach 1939-40 w głąb ZSRR deportowano 2 tysiące Polaków z ziem wschodnich II Rzeczypospolitej” czy informacja o odsyłaniu wcześniej uwięzionych w łagrach Polaków po układzie Sikorski - Majski do... kraju.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!