Dziś Wigilia Bożego Narodzenia. Co chciałby ksiądz powiedzieć naszym Czytelnikom?
Aby nie zapomnieli, że jest to święto narodzin Jezusa Chrystusa, Zbawiciela świata - Boga. To ważne, w obliczu ogarniającej świat schizofrenii, ta troska, aby nie urazić uchodźców, nie wystawia się szopek bożonarodzeniowych i innych symboli religijnych, a nie zabrania się komercji. Tych ociekających przepychem wielkich sieci handlowych. Pragnienie ogołocenia świata, a co za tym idzie ludzi z Boga, który jest istotą tych świąt, przeraża. Dlatego proszę, aby mieszkańcy naszej gminy, o tym nie zapominali.
Coraz trudniej być kapłanem?
Nigdy nie miałem wątpliwości, że droga, którą ponad dwadzieścia lat temu (wstępując do seminarium - przyp. red.) wybrałem, jest słuszna. Łatwo nigdy nie było i nie będzie. Przez te lata przekonałem się, że moja praca jest ważna, ale nie tylko praca daje owoce. Ważny jest charyzmat, ale to indywidualna sprawa. Każdy ma inny dar, czasem to jest uśmiech, czasem dowcip, taka umiejętność przyciągania ludzi.
Ma ksiądz dar zjednywania młodzieży?
Uczyłem we wszystkich typach szkół, oprócz przedszkola, i nie odczuwałem trudności duszpasterskich. Teraz uczę w szubińskim Liceum Ogólnokształcącym, uczniowie chętnie chodzą na lekcje religii. Są nawet tacy, którzy nie chodzili, a po jakimś czasie wrócili. Wielu uczniów skupia się w różnych działaniach. Są, między innymi, związani z Caritasem, ja prowadzę wolontariuszy Światowych Dni Młodzieży.
Jakie jest zadanie tego wolontariatu?
Chodzi o to, aby tych młodych ludzi zintegrować kiedy do Polski przyjedzie Ojciec Święty. Spotykamy się w każdy piątek. Mamy podzielone zadania. Nie skupiamy się na organizowaniu pobytu zagranicznych grup, bo młodzi ze świata wiedzą, że komunikacja w Polsce nie jest najlepsza, dlatego szukają miejsc bliżej Krakowa.
Czy w ciągu tych trzynastu lat kapłaństwa zdarzyło się coś, co zapadło księdzu w pamięć w sposób szczególny?
Rozmowa z rodziną, która straciła drugie dziecko. Ich sytuacja była dramatyczna. To byli ludzie wywodzący się z domów, gdzie ciężko było z wiarą. Mieli synka, który był nieochrzczony. Ten chłopiec chodził już do szkoły, bardzo prosił, aby go ochrzcili. Na pytanie, dlaczego, odpowiedział: „Bo nie wiem, kiedy umrę”. Kilka dni później zginął w wypadku. Później zmarło im drugie dziecko w trakcie ciąży. Uczestniczyłem w pochowku. Rodzice znaleźli ukojenie w wierze.
Po Bożym Narodzeniu nadchodzi czas kolędy. Czy ludzie z życzliwością przyjmują dziś kapłana?
To dość trudny czas w sensie fizycznym, bo oprócz codziennych obowiązków, trzeba chodzić po domach, a więc cały czas w działaniu, jednak lubię ten czas, bo lubię ludzi. Zawsze jestem życzliwie przyjmowany, a parafianie otwierają się, mówią chętnie o swych potrzebach duchowych. Cieszę się, kiedy usłyszę dobre słowo, bo kapłanowi też jest miło, gdy na przykład ktoś powie, że kazanie się podobało, a wierni się za niego modlą.
Ks. Krzysztof Indycki
Od dwóch lat sprawuje funkcję wikariusza w kościele pw. św. Andrzeja Boboli w Szubinie, gdzie m.in., prowadzi grupę wolontariacką , przygotowującą się do Światowych Dni Młodzieży.
Uczy religii w szubińskim LO. Pochodzi z Chomiąży Szlacheckiej. Odpoczywa, grając w siatkówkę z młodzieżą lub grając na gitarze.
Absolwent Prymasowskiego Wyższego Seminarium Duchownego w Gnieźnie oraz Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych w Żninie, gdzie ukończył Technikum Mechaniczne o specjalizacji obróbka skrawaniem. Święcenia kapłańskie przyjął trzynaście lat temu.