Z przeciążonej koronawirsuem służby zdrowia co jakiś czas docierają podobne relacje. Choćby przypadek z Ząbkowic Śląskich, gdzie lekarz nie chciał przyjąć chorej kobiety a na skierowaniu od lekarza dopisał: „żarty sobie robisz”. Pisaliśmy o tym tutaj:
Kilka tygodni temu media ujawniały zapisy rozmów załóg karetek m. in. z wrocławskiego pogotowia, z których ukazujące jak trudno znaleźć miejsce w szpitalu. Lekarze opowiadali nam, że bywają sytuacje, w których trzeba wybierać kogo leczyć.
Wołów, wtorek 17 listopada, popołudnie
Zakażona koronawirusem pani Anna – partnerka Tomasza Szczegielniaka – zaczęła się dusić.
Od kilku dni źle się czuła, miała wysoką gorączkę – opowiada pan Andrzej.
Pan Tomasz zadzwonił po karetkę. I kobieta i on mieli stwierdzone zakażenie koronawirusa. Karetka nie przyjeżdżała przez godzinę, potem kolejną i następną. Telefony nic nie dawały.
Około godziny 23.30 Partnerka straciła przytomność zrobiła się biała na twarzy i zaczęły jej sinieć usta oraz zaczęła cała drgać – relacjonuje pan Andrzej. - Razem z synem udało mu się ją docucić. Karetki nadal nie było.
Swoim autem zawiózł więc schorowaną kobietę pod szpital powiatowy w Wołowie. Zbliżała się północ.
Ale szpital zamknięty. Lekarka wychyliła się tylko przez okno i kazała jechać do Wrocławia, że tam kobiecie zrobią badanie na koronawirusa i przyjmą, albo odeślą do Wołowa.
Pani doktor – relacjonuje Tomasz Szczegielniak – nie przyjmowała do wiadomości, że kobieta była już testowana i zakażenie u niej twierdzono. - Moja partnerka w samochodzie traciła oddech lekarka zamiast udzielić pomocy kłóciła się ze mną, że nie ma obowiązku nas przyjąć.
Dodajmy, że szpital w Wołowie - decyzją wojewody - został przekształcony na "covidowy". Czyli przeznaczony do leczenia takich chorych jak pani Anna.
Jej partner, czekający pod szpitalem, wezwał policję
Przyjechał patrol, ale funkcjonariusze niczego nie wskórali. Czekali tylko razem z panem Andrzejem i chorą kobietą. Dopiero około 2 w nocy pod szpital podjechała karetka. Lekarz stanowczo zażądał natychmiastowego przyjęcia pacjentki na oddział. Dopiero około 3 w nocy kobieta trafiła na szpitalny oddział.
Dziś już jest znacznie lepiej – mówi nam pan Tomasz. - Jej stan zdrowia się poprawia.
Pan Tomasz napisał skargę na zachowanie lekarki
Trwają czynności wyjaśniające – mówi nam prokurent wołowskiej placówki Agnieszka Poprawska-Cierpiał.
Sprawą zainteresował się też dolnośląski oddział Narodowego Funduszu Zdrowia, po tym jak historię opisał kurier Gmin z Wołowa. NFZ zażądał od szpitala informacji w tej sprawie w trybie pilnym.
- Rozpędzona karetka staranowała auto na skrzyżowaniu [ZDJĘCIA]
- Sposób "na buraki". Tak studentka z Wrocławia oszukiwała w Biedronce!
- Pożar wieżowca we Wrocławiu. Jedna osoba ranna [ZDJĘCIA]
- Do kiedy maseczki będą obowiązkowe? Minister zdrowia: definitywnie nie znikną
- We Wrocławiu trwa remont mostu. Ludzie nad rzeką przechodzą po rurze
