Wybić się z tłumu, stanąć na scenie, zaśpiewać i rzucić publiczność na kolana - to ich plan. Tysiące młodych ludzi stoją w długich kolejkach podczas castingów do telewizyjnych programów. Najnowsza szansa to „X Factor”. Natalia, Ania i Maria zaryzykowały...
<!** Image 2 align=none alt="Image 166316" sub="Hulitki, czyli Anna i Maria Hajduk z Brodnicy, chcą zrobić karierę w show-biznesie. W eliminacjach do muzycznego programu „X Factor” zaszły do Warszawy. Poległy, ale tylko na chwilę. - Mamy podwójną siłę - ostrzegają. / Fot. Karolina Misztal/Archiwum">Być jak Justyna Steczkowska, która w „Szansie na sukces” brawurowo zaśpiewała „Boskie Buenos” i odtąd nie można jej zapomnieć. Albo jak Alicja Janosz - w końcu też dziewczyna z prowincji. (No, bo ile ta Pszczyna może mieć mieszkańców?). W „Szansie” dała czadu z „Prawym do lewego”, a potem wygrała pierwszą polską edycję programu „Idol”. Pierwsza płyta od razu była złota.
<!** reklama>Machać rękoma, machać!
No, więc... da się! - Tylko nie wolno się załamywać - powtarza Natalia Szymborska z Chełmna. Trochę do samej siebie.
<!** Image 3 align=none alt="Image 166316" sub="Udział w klipie rappera Pei był dla bliźniaczek z Brodnicy małym debiutem w show-biznesie / Fot. Archiwum">Dwudziestoletnia urzędniczka w starostwie powiatowym śpiewa od dziecka. „Talent” - mówią o niej w miejscowym domu kultury. Lekko zachrypniętym altem czarowała dotąd na lokalnych konkursach wokalnych i imprezach. Gdzie można pokazać się w dwudziestotysięcznym Chełmnie? Na występach dla niepełnosprawnych i dorocznym koncercie walentynkowym („Chełmno Miastem Zakochanych”). Kariery, rzecz jasna, tu się nie robi.
„X Factor” to był pomysł Madzi Pniewskiej, przyjaciółki Natalii. - Około drugiej w nocy, zaraz po imprezie, wsadziła mnie do samochodu. O wszystkim pomyślała, nawet o zapasie kanapek - śmieje się młoda urzędniczka.
<!** Image 4 align=right alt="Image 166316" sub="Niewidoma Ewa Lewandowska z Bydgoszczy zachwyciła jurorów i widzów programu „Mam talent” / Fot. Jacek Smarz">W towarzystwie Ani i Mirka ruszyły do Gdańska, gdzie o godz. 10 miał zacząć się precasting do najnowszego programu TVN. „X Factor” powstał siedem lat temu w Wielkiej Brytanii i nieustannie gromadzi przed telewizorami wielomilionową publiczność. Ma odkrywać wokalne talenty, od marca także w Polsce. Madzia pomyślała, że Natalia musi wreszcie zaryzykować.
- Dojechałyśmy około czwartej nad ranem. Pod gmachem Filharmonii Bałtyckiej byłyśmy pierwsze. Chwyciłam za klamkę i już jej nie puściłam. Około 11.30 pierwsza weszłam na casting. Miałam numer 4568 - relacjonuje Natalia. - Chyba domyślacie się, jak się czułam po kilku godzinach stania na czele ogromnego tłumu, po nie pamiętam już ilu papierosach, podgryzana przez stres? Tych godzin telewizja nie pokazuje. Ludzie wyglądają jak zombi, a tu podchodzi ekipa TVN i facet krzyczy: „Uwaga, kręcimy! Uśmiechać się i machać rękoma, machać!”
Telefon nie zadzwonił
Wypełniła ankietę, weszła do pokoju oczekiwań. Potem stanęła na pasku, czyli na wymalowanej linii w sali przesłuchań. Przed nią dwie kobiety. Nie przedstawiają się, ale z informacji o precastingach można wywnioskować, że to przedstawicielki producenta i reżysera. Aha, i, oczywiście, jeszcze kamera.
<!** Image 5 align=none alt="Image 166316" sub="Tancerze z grupy „Flexi” nie dostali się do finału programu „Mam talent”, ale przestali być anonimowi. Czy młodzi bydgoszczanie to wykorzystają? / Fot. www.flexibydgoszcz.pl">- Planowałam zaśpiewać „Dziwny jest ten świat” Czesława Niemena, ale poczułam, że po kilku godzinach w stresie nie dam rady z tym utworem. Zaśpiewałam więc „Gdzie ci mężczyźni” Danuty Rinn. Poszło dobrze. Kazali czekać na telefon. Jeśli zadzwonią w poniedziałek - przeszedłeś do dalszego etapu, czyli castingu z jurorami. Jeśli nie zadzwonią - odpadłeś. Mój telefon nie zadzwonił - rozkłada ręce Natalia.
Będzie próbować dalej. Wyrasta ponad przeciętność, ma wiele pasji. Jedna z nich to militaria, a konkretnie działalność w Samodzielnej Grupie Odtworzeniowej „Pomorze” - rekonstrukcje historyczne, zloty w Bornym Sulinowie, Darłowie... Kolejny konik Natalii to Włochy i wszystko, co z nimi się łączy: sztuka, kuchnia, historia. Bzik odzieżowy Natalii to nakrycia głowy. Kapelusze, czapki wojskowe i inne cuda zajmują pół szafy.
- W pracy trzymali za mnie kciuki. Starosta i wicestarosta pobłogosławili. Nie robią też problemów, gdy na dwie godziny mam się urwać na koncert. Nieżyczliwi? Pewnie i tacy są. Na razie moje zdolności są, hmmm, komentowane na lokalnym forum internetowym - dodaje urzędniczka.
<!** Image 6 align=left alt="Image 166316" sub="Sławek Uniatowski z Torunia
odniósł sukces w „Idolu”, ale płyty nie nagrał / Fot. Adam Zakrzewski">Zapada zmierzch, więc fotografujemy ją w centrum miasteczka. Latarnie, podświetlany ratusz. Może nie Las Vegas, ale jest ładnie. Dzień przynosi szarość. Natalia mówi jednak, że nawet gdyby zrobiła karierę, przyjaciół z Chełmna nigdy nie opuści. Woda sodowa nie uderzy jej do głowy, bo wie, co w życiu jest ważne.
Maleńki debiut w show-biznesie
Hulitki - takie artystyczne pseudo wymyśliły sobie Anna i Maria Hajduk z Brodnicy. Podobne do siebie jak dwie krople wody siostry wdzierają się do show-biznesu. - Ambicje mamy ogromne, a siłę podwójną - reklamują się dziewczyny. Ze swojej podwójności (bardzo ładnej, zaznaczmy) robią atut, a szans szukają, gdzie się da.
Zaczynały od konkursów piękności. Z Brodnicy zaszły do Warszawy jako nastolatki. Teraz Maria startuje w wyborach regionalnych Miss Polski. Anna zrezygnowała, bo tego samego dnia co casting do konkursu, odbywała się premiera płyty Kobry „Na żywo z miasta grzechu” w Poznaniu. Wybrała muzykę. Obie za to jesienią zeszłego roku zachwyciły rapera Peję i wystąpiły w jego klipie do piosenki „Gruba impra z Rysiem2”.
„Jest Kobra z Fataem, Rychu Peja, ja Gandi Gand/ Na grubo nie inaczej, teatr pijackich wypaczeń/ Ciśnienie w górę skacze, podniesione Whiskaczem/Ty możesz z boku patrzeć jak się boisz jeb... pacierz” - znacie to? Rodzicom się nie podoba, ale młodzi przy tym wariują. Klip zresztą jest całkiem grzeczny, a bliźniaczki w czerwonych marynarkach wyróżniają się w rozimprezowanym tłumie. To ich maleńki debiut w show-biznesie.
<!** Image 7 align=none alt="Image 166316" sub="Zachrypnięty alt Natalii Szymborskiej znają na razie głównie mieszkańcy Chełmna. Ale kto wie? Dwudziestoletnia urzędniczka wyrasta ponad przeciętność i zamierza dalej próbować szczęścia w telewizyjnych castingach. / Fot. Jacek Smarz">Siostry z Brodnicy same śpiewają i wierzą, że mogą zaistnieć jako wokalny duet. W eliminacjach do „X Factora” zaszły o szczebel wyżej niż Natalia z Chełmna. Na precastingu w Gdańsku zrobiły furorę z piosenką „Facet to świnia” z repertuaru grupy Big Cyc. Spodobały się nie tylko ze względu na możliwości wokalne, ale i osobowość. Efekt wzmocnienia też zrobił swoje.
- Po tygodniu odebrałyśmy telefon: jedziemy na casting do Warszawy! Staniemy przed jurorami, czyli Mają Sablewską (byłą menedżerką Dody i Edyty Górniak), Czesławem Mozilem i Kubą Wojewódzkim. Byłyśmy poruszone! - opowiada Maria.
Jak kolorowe ptaki
To był 4 lutego. - Nie ukrywamy, że dopadła nas masakryczna trema i... zjadła. Niestety, nie pokazałyśmy tego, co naprawdę potrafimy. Światła reflektorów, duża publiczność, jurorzy. To wszystko zrobiło swoje - przyznają siostry. Ale w żadnym wypadku nie mówią o porażce.
<!** Image 8 align=none alt="Image 166322" sub="Tysiące ludzi, godziny oczekiwania na dworze, czyli casting do „X Factora” w Gdańsku. Tego telewizja nie pokazuje. / Fot. Archiwum">Dewiza życiowa Hulitek (przynajmniej Anno Domini 2011) to próbować i wyciskać z życia to, co najlepsze. W małym mieście są jak kolorowe ptaki. Każdy ich sukces i każde niepowodzenie są komentowane. Coraz częściej jednak brodniczanie, obserwując ich poczynania, dodają otuchy i proszą: „Nie zapominajcie, dziewczyny, skąd jesteście”. Jakby przeczuwali, że lada moment wyfruną w wielki świat.
- Tym razem się nie udało, ale następnym razem będziemy bogatsze o wiedzę o telewizyjnej kuchni i pójdzie lepiej - Anna i Maria nie tracą optymizmu. - Nie poddajemy się. Niedługo z podwójną siłą spróbujemy jeszcze raz. Jak? Na razie cicho, sza, bo nie chcemy zapeszać.
Jako doświadczone uczestniczki castingów nie zapominają na koniec o pozdrowieniach. Pozdrowić należy: całą rodzinę, całe osiedle Matejki i Wieżę pod Bocianem w Brodnicy. Hough.
<!** Image 9 align=right alt="Image 166322" sub="Natalia przed Filharmonią Bałtycką była pierwsza. Chwyciła klamkę i nie puszczała jej do godziny 11.30. / Fot. Archiwum">„Ave Maria” wyciska łzy
Spore grono utalentowanej młodzieży z regionu ma już za sobą sukcesy w telewizyjnych programach. Czy naprawdę otworzyły im drzwi do kariery?
Ewa Lewandowska, niewidoma śpiewaczka rodem z Bydgoszczy, poruszyła widownię programu „Mam talent”. Po sukcesie propozycje posypały się jak z rękawa. Różnego kalibru: od zaproszeń na śluby (z obowiązkową prośbą o „Ave Maria”, którym wycisnęła łzy jurorom programu), przez nagrania dla innych stacji telewizyjnych, po występy na koncertach i festiwalach. Ewa osiedliła się w Katowicach, kontynuuje naukę na studiach podyplomowych w tutejszej Akademii Muzycznej, u prof. Alicji Słowakiewicz-Wolańskiej. Jak przekazuje mama, jest w stanie utrzymać się ze śpiewania, planuje doktorat, a marzy o wielkich operowych scenach świata.
Koncertowo radzi sobie też torunianin Sławek Uniatowski, finalista czwartej edycji polsatowskiego „Idola”. Ze swoim zespołem Uniatowski Project występuje w klubach w całej Polsce. Niestety, płyty jeszcze nie nagrał. Był występ na Top Trendy w Sopocie (2005 rok), duet z Marylą Rodowicz (piosenka „Będzie to, co musi być” na płycie wokalistki pt. „Kochać”), były średnio udane krajowe eliminacje do Eurowizji. Był też czas, w którym na torunianina polowali papparazzi, a tabloidy skrzętnie odnotowywały szczegóły jego życia prywatnego. Potem - długa medialna cisza.
Dziś miłośnicy jego talentu czekają na krążek.
Żyje w Polsce, zarabia jak w USA
Najlepiej jak potrafił wykorzystał medialny sukces inny torunianin - tancerz Artur Cieciórski. Zwycięzca drugiej edycji programu „You can dance - po prostu tańcz” i ośmiokrotny mistrz świata w disco freestyle wrócił ze Stanów Zjednoczonych do rodzinnego miasta. Prowadzi szkołę tańca „Cieciórski Dance Factory”, dużo podróżuje, zarabia tańcząc w reklamach. Ostatnie dokonanie to udział w klipie „How abaut Dead” (już na You Tube, niebawem na antenie Vivy). Niedawno otworzył też w Toruniu taneczny nihgt klub „Next Bar”. Nie kryje, że spełnił swoje marzenia: żyje w Polsce, a zarabia jak w Ameryce.
Tego samego życzyć można tancerzom z grupy „Flexi”. Młodzi bydgoszczanie nie dotarli co prawda do finału ostatniego programu „Mam talent”, ale z pewnością błysnęli. Wychodząc na scenę nie są już też anonimowi.
* * *
- Gdy śpiewałam w Gdańsku, czułam szczęście, a nie tremę - mówi Natalia Szymborska. To uczucie, dla którego chcę próbować dalej.
Warto wiedzieć
W Anglii zwycięstwo i milionowy kontrakt
Justyna Steczkowska (1994 rok, „Boskie Buenos” Maanamu), Kasia Stankiewicz (1995 rok, „Zamigotał świat” Varius Manx), Kasia Cerekwicka (1997 rok, „Wyszłam za mąż, zaraz wracam” Ewy Bem), Alicja Janosz (2000 rok, „Prawy do lewego” Kayah) - dla nich zwycięstwo w „Szansie na sukces” (TVP 2) okazało się początkiem kariery. Niewielu jednak zna takich laureatów tego programu, jak Monika Salita (1998 rok) czy Beata Wald (2002 rok). Wygrana daje szansę, ale niczego nie gwarantuje.
Matthew Sheridan „Matt” Cardle to brytyjski piosenkarz i gitarzysta, który zdobył sławę wygrywając siódmą edycję programu muzycznego „The X Factor”. Po zwycięstwie podpisał kontrakt wart milion funtów (wytwórnia Syco Music). Jego debiutancki singel „When We Collide” zrobił furorę. W pierwszym tygodniu sprzedano 439000 egzemlarzy. Czy taka sama kariera czeka zwycięzcę pierwszej polskiej edycji „X Factor”? Uczestnicy chcą wierzyć, że tak właśnie będzie. (mo)