<!** Image 1 align=left alt="Image 25638" >Pamiętam, jak cztery lata temu, przed mundialem w Korei i Japonii, biłem się z pokusą kupna dekodera Polsatu, aby obejrzeć wszystkie mecze finałów. Okazało się, że chytrość popłaca, bo dzień przed mistrzostwami, m.in. dzięki interwencji podkręcanego przez kibiców „Expressu”, zdekodowany sygnał Polsatu Sport pojawił się w UPC. Przed mundialem w Niemczech dylematu więc już nie miałem, słusznie podejrzewając, że Polsat dogada się z właścicielem największej liczby - ponad miliona - kablowych gniazdek w Polsce, aby dla abonentów odkodować Polsat Sport Extra. Oczywiście nie o miłość do piłki czy patriotyzm w tych teledryblingach chodzi, ale o pieniądze. Kilkaset tysięcy dodatkowych widzów podczas transmisji, które nie znajdą się w ofercie TVP i otwartego Polsatu, przekłada się na wymierne korzyści związane z pozyskaniem reklam. A że ktoś, kto wcześniej wybulił na dekoder, może poczuć się wpuszczony w maliny? Może, ale nie musi. Jak Polacy wyjdą z grupy, to będziemy im wyśpiewywać hymny (mam nadzieję, że inne niż popelina nagrana ostatnio przez gwiazdki szołbyznesu) i ewentualne poczucie krzywdy pójdzie w zapomnienie. Jeśli zaś nasi wypadną tak, jak w meczu z Kolumbią, to zainteresowanie mundialem spadnie i w wielu domach dekoder stanie się półką na bibeloty. A kto by się przejmował półką...
Dryblingi przed mundialem?

Pamiętam, jak cztery lata temu, przed mundialem w Korei i Japonii, biłem się z pokusą kupna dekodera Polsatu, aby obejrzeć wszystkie mecze finałów.