Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Druga szansa menedżera Unibaksu

Piotr Bednarczyk
Od czwartku nowym - starym menedżerem (prowadził zespół również w 2011 roku) żużlowców Unibaksu Toruń został Sławomir Kryjom.

Od czwartku nowym - starym menedżerem (prowadził zespół również w 2011 roku) żużlowców Unibaksu Toruń został Sławomir Kryjom.

<!** reklama>


- Jakie cele postawiliście sobie z władzami klubu na najbliższy sezon?

- Skład jak zawsze w Toruniu, od kiedy klub przejął pan Roman Karkosik, jest bardzo mocny. Dlatego i cele musimy sobie stawiać ambitne. Chcemy wygrać każdy mecz, krok po kroku żebyśmy się rozkręcali, a w rundzie play off pokazali, na co nas stać. Skład jest ciekawy, sądzę, że może osiągnąć najwyższy cel.

- Jakich rywali uważa Pan za najsilniejszych?
Na pewno silny jest Falubaz Zielona Góra, poza tym Włókniarz Częstochowa, Unia Leszno będzie bardzo silna... Myślę, że każdy zespół, zwłaszcza na swoim torze, będzie groźny, dlatego też uważam, że bardzo ważne będą mecze rozgrywane na Motoarenie. Trzeba je wygrywać jak najwyżej.

- Czy wracaliście w rozmowach do zwolnienia Pana jeszcze w trakcie sezonu 2011?
- To, co się wydarzyło, to jest już przeszłość. Jak drużyna nie osiąga zakładanego wyniku, pierwszy po głowie dostaje trener lub menedżer, to normalne w każdym sporcie. Cieszę się, że dostałem w Toruniu drugą szansę, wracam tu z radością i dam z siebie wszystko, by tym razem wynik drużyny był lepszy.

- Nie bał się Pan wejść drugi raz do tej samej rzeki?
- Myślę, że to powiedzenie w sporcie zawodowym nie ma racji bytu. Nie mam do nikogo żalu, że zostałem zwolniony nieco ponad rok temu. Wygraliśmy rundę zasadniczą, a zawiedliśmy w play off. Nie ma co do tego wracać, trzeba patrzeć w przyszłość.

- Miał Pan już w swojej karierze menedżerskiej sytuację, że zawodnicy musieli walczyć o miejsce w składzie?
- Tak, praktycznie zawsze w Lesznie było więcej zawodników niż miejsc w składzie. Aczkolwiek nigdy nie było tak, że do czterech miejsc kandydowało pięciu zawodników z absolutnej ligowej czołówki. Wiem, że nie będzie to łatwe, by ktoś pogodził się, że musi usiąść na ławce rezerwowych, ale porozmawiam z zawodnikami i postaram się im to wytłumaczyć. Nowe przepisy są takie, że kłopot bogactwa nam nie zaszkodzi. Poza tym przecież - odpukać - różne rzeczy mogą się zdarzyć w sezonie.

- Zastrzegł Pan sobie podczas rozmów o pracy w Unibaksie, by mieć całkowitą dowolność w ustalaniu składu? Różnie w Toruniu poprzednio pod tym względem bywało...
- Chcę być jedyną osobą decyzyjną i będę bardzo mocno tego bronił. Nie zakładam innej sytuacji.

- Co będzie decydowało o tym, kto znajdzie się w składzie?
- Dyspozycję zawodników będę oceniał na bieżąco. Mam mały problem na początku. Aż trzech zawodników leci na 10 dni do Auckland na turniej Grand Prix. Nie będą mogli z nami w tym czasie brać udziału w treningach czy sparingach. Ale chciałbym zaznaczyć jedno - nikt nie ma u mnie pewnego miejsca w składzie, obojętnie, czy się nazywa Holder, Sullivan, Gollob, Ward czy Miedziński.

- Nie obawia się Pan jednak, że taka rywalizacja popsuje atmosferę w zespole?
- Powiem szczerze, że taka sytuacja zawsze budzi napięcia. Ale oni, podpisując kontrakty, musieli się z tym liczyć. Będę jeszcze z nimi rozmawiał, mam nadzieję, że znajdziemy jakieś wspólne wyjście. Mam nadzieję, że większych problemów nie będzie.

- Będą, jeśli np. Ward będzie ciut lepszy od Miedzińskiego, a Emil Pulczyński od swojego brata Kamila. Emil nie może jeździć w jednym składzie z Wardem, bo drużyna, jak dodamy Sullivana, Holdera i Golloba przekroczy limit KSM. I co wtedy?
- KSM, niestety, decyduje. Unibax ma kilkanaście wariantów składu. Zobaczymy, sporo zależeć będzie też od przeciwnika, czy zdecydujemy się na silną formację seniorską czy juniorską. Może być też tak, że bracia Pulczyńscy pojadą razem. Trudno w tej chwili przesądzać cokolwiek. Holder i Sullivan skończyli sezon z kontuzjami, nie wiem, jak czują się w tej chwili, kiedy osiągną pełną formę. Muszę jeszcze ze wszystkimi porozmawiać.

- Dużo czasu upłynęło, zanim porozumiał się Pan z toruńskimi działaczami?
- Było kilka spotkań z prezesem czy przedstawicielami rady nadzorczej klubu. Małym kłopotem było to, że zostałem też dyrektorem sportowym mistrzostw Europy, ale obie strony znalazły rozwiązanie, które usatysfakcjonowało klub i mnie. Przez rok, w którym nie było mnie w Unibaksie, musiałem coś robić. Rozwinąłem swoją firmę, stąd te ME i menedżerowanie kilku zawodnikom. Na szczęście okres transferowy już się dla nich skończył i nie jestem im potrzebny, zaś terminy zawodów o mistrzostwo Europy nie pokrywają się z ligowymi w Polsce, więc wszystko jest w jak najlepszym porządku.

- Od czego zamierza Pan rozpocząć pracę w Toruniu?
- Czeka mnie bardzo dużo pracy. W najbliższy poniedziałek przeprowadzam się do Torunia (przez ostatni rok Sławomir Kryjom mieszkał w Trójmieście - przyp. red.). Musimy zacząć od zapewnienia dobrego sprzętu dla młodzieży. Chciałbym też, żeby polscy zawodnicy wyjechali na zgrupowanie. Muszę porozmawiać z trenerami Mirosławem Kowalikiem i Janem Ząbikiem, jak oni to widzą. Trzeba ustalić plan przygotowań, sparingów itp. Pracy będzie sporo.

- Na ile lat podpisał Pan umowę z Unibaksem?
- Podpisałem roczny kontrakt.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!