Centrum Kompetencyjne Bezzałogowych Statków Powietrznych, które z szumem - nie tylko z powodu szumnej nazwy - otwarto przed rokiem w bydgoskich Wojskowych Zakładach Lotniczych nr 2, na razie nic wielkiego nie przyniosło. Z tysiąca zapowiadanych na ten rok dronów na razie powstało ledwie dziesięć. Czy to powód, by zwątpić w sens planów wyposażenia wojsk, przede wszystkim obrony terytorialnej, w ten sprzęt? Nie sądzę. Bojowe drony, w ogóle wszelka bezzałogowa broń, wydają się być przyszłością wojska. Z prostego powodu: ograniczają one straty w ludziach.
Z drugiej strony, są to drogie i skomplikowane maszynki, które przed produkcją trzeba wszechstronnie przetestować, by nie okazały się bublami. Pośpiech w testowaniu nie jest więc wskazany. Podobnie jak wywieranie nadmiernej presji na osoby, które się tym zajmują. Trudno też dziwić się Ministerstwu Obrony Narodowej, że nie składa dużego zamówienia na coś, czego przydatności nikt nie jest jeszcze pewien.
Cierpliwość i precyzja w tym wypadku są najważniejszymi wartościami.