Kiedy Komenda Główna Policji publikowała zatrważające dane o blisko 30-procentowym wzroście przestępczości narkotykowej w polskich szkołach, poseł Janusz Palikot w Sejmie urządził kolejny happening, tym razem z trawką w roli głównej.
<!** reklama>
Z jednej strony załamujemy ręce nad postępującą agresją wśród nieletnich, a z drugiej nie mamy nic przeciwko programom typu „Trudne sprawy” na Polsacie, w których seks i przemoc ścigają się z wulgarnością i chamstwem. I to po południu, kiedy nasi milusińscy wracają właśnie ze szkoły. Niejeden z nas, panowie, lubi sobie pograć z własnym dzieckiem w „Counter-Strike” czy „Battlefield”. Niby wiemy, że to niewychowawcze, ale przecież pół godziny zabijania w wirtualu jeszcze nikomu nie zaszkodziło. A rano nasze dziecko znowu podrepcze do szkoły, gdzie zniknie w masie innych dzieci. Nawet wybitny pedagog nie jest w stanie wychwycić wszystkich niepokojących sygnałów w żywiole ponad 30 rozbrykanych dzieciaków, A tak liczne są właśnie klasy w polskiej szkole. A wybitnych pedagogów jest dokładnie tyle samo, co wybitnych rodziców. Rządzi przeciętność: zapracowani rodzice i nauczyciele „lecący z programem”. Obie strony rzadko z sobą rozmawiają, często zgłaszając wzajemne pretensje. Ale znam też wspaniałych pedagogów, którzy wiedzą, jak zmobilizować rodziców do współpracy. Bez niej praca wychowawcza jest pracą Syzyfa. Potrzebne są też zmiany systemowe. Banialuki wciskane gimnazjalistom na „pogadankach”, to jak rzucanie grochem o ścianę. Może czas już zrehabilitować wyśmiewany program „Zero tolerancji dla przemocy w szkole”?