https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dopusty boże

Jarosław Reszka
W niedzielę mniej więcej co trzeci mieszkaniec Bydgoszczy miał okazję prawie za darmo napić się nowego napoju, który lansują bydgoskie wodociągi. To „głębinówka”. Uwaga: osad w nowym napoju jest naturalnym składnikiem. Czy zdrowym, nie wiemy. Producent takoż. Ba, producent przez pewien czas nie wiedział nawet, że produkuje „głębinówkę”.

W niedzielę mniej więcej co trzeci mieszkaniec Bydgoszczy miał okazję prawie za darmo napić się nowego napoju, który lansują bydgoskie wodociągi. To „głębinówka”. Uwaga: osad w nowym napoju jest naturalnym składnikiem. Czy zdrowym, nie wiemy. Producent takoż. Ba, producent przez pewien czas nie wiedział nawet, że produkuje „głębinówkę”.

Dowiedział się o tym telefonicznie, od smakoszy. Być może wiedziałby wcześniej, gdyby pilnie telefony odbierał. Ale nie odbierał. Mój znajomy w niedzielne popołudnie i wieczór przez osiem godzin wydzwaniał pod numer Pogotowia Wodociągowego. Bezskutecznie. Być może pogotowie modliło sie w tym czasie za zmarłych (wszak było to 1 listopada), niemniej skoro jest już tym pogotowiem, to przede wszystkim powinno martwić się o żywych. „Głębinówką” podbarwioną przez kolorowe piaski mogliśmy się delektować przez kilka kolejnych dni, nadal w promocji. Sęk w tym, że nie wiemy, jak wielkiej. Zarząd wodociągów nie namyślił się jeszcze, ile nam policzy za nektar z jurajską wkładką.

* * *

W nocy ze środy na czwartek część Śródmieścia, w okolicach Jagiellońskiej, opuścił prąd. Obieg informacji mamy teraz tak szybki, że rano mogli o tym wydarzeniu przeczytać ludzie z Rzeszowa - na pasku w TVN24. Ludzie z Jagiellońskiej natomiast wydzwaniali do „Expressu Bydgoskiego” z pytaniem, co się stało. A stało się coś jakby nie na miarę XXI-wiecznego społeczeństwa informacyjnego. Daszek nad transformatorem był dziurawy, padał deszcz, maszynka zamokła i się spiekła.

* * *

W środę i czwartek w mieście szalał czerwony kur. Na Pomorskiej wypuściło go towarzystwo pewnej damy, z którą sąsiedzi dać sobie rady nie mogą od przeszło 20 lat. Nieraz tam bywało gorąco, raz się spaliło. Szczęściem w nieszczęściu stali lokatorzy domu z pruskiego muru ocaleli. Nieszczęściem w nieszczęściu dom z pruskiego muru też ocalał i ocaleńcy będą musieli żyć w nim nadal. Prawdopodobnie razem z damą, z którą dać sobie rady nie mogą. Jak w antycznej tragedii - takie widać ich przeznaczenie.

<!** reklama>Któryś z palców bożych, prawdopodobnie środkowy, widać też we wczorajszym pożarze przy placu Piastowskim. Według biegającej ze strażakami po piętrach wieści, dom miał puścić z dymem pięciolatek pozostawiony pod opieką babci. Mama chłopca w tym czasie szukała zajęcia.

* * *

W poniedziałek pokazaliśmy w „Expressie” prawie czterdzieści punktów na planie Bydgoszczy, w których albo stoją skrzynki na fotoradary albo z upodobaniem czają się misiaczki z suszarkami. Myśleliśmy, że z wyciśnięciem informacji o radarowych zasadzkach będzie nie lada kłopot. Nie było żadnego - policja i straż miejska podały nam swoje sekrety na tacy. Zdrada? Bynajmniej. Gdyby takich miejsc było kilka, moglibyśmy mówić o zdradzie. Jeśli zaś jest kilkadziesiąt, mówimy o prewencji. I to raczej skutecznej. Nie tylko w miastach. Często jeżdżę na Śląsk odcinkiem tzw. gierkówki. Kiedyś regularnie tam wpadałem na chłopców radarowców. Ale od czasu, gdy gierkówkę obstawili fotoradarami niczym pochód pierwszomajowy flagami, mój portfel nie chudnie. Nie wciskam tam teraz gazu do dechy, bo zanim się człowiek porządnie rozpędzi, trzeba hamować przed kolejną skrzynką.

* * *

Nie wszystkich piratów da się wychować. Świadczy o tym rosnąca popularność organizowanych przez WORD-y kursów dla kierowców przekraczających przepisy. Sześć godzin drzemki na szkoleniach kosztuje 300 złotych i pozwala odpisać sześć punktów karnych wlepionych przez drogówkę. Mówi się, że pieniądze nie śmierdzą. W tym wypadku jednak z lekka trącą - obłudą. Nasz reporter, który pisał o rozkwicie tych kursów, dowiedział się też, że „często na zajęcia wracają te same osoby”. A więc jest to sposób, by za pieniądze kupić sobie piracką swobodę. Ryzykujesz, wpadasz, płacisz, czyścisz się i znów ryzykujesz. Aż kiedyś trafi ci człowiek pod koła i wtedy już sumienia nie oczyścisz. Ciekawe, czy i o tym jest mowa na szkoleniach?

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski